Ginger Baker - muzyk jazzowy...?

[Chicago]

W czerwcowym wydaniu Jazz Forum zamieszczony został wywiad z legendarnym perkusistą Cream: Gingerem Bakerem. Mówi Ginger, że nigdy nie był muzykiem rockowym, chociaż wielu próbowało mu to wmówić, a nawet twierdzić, że tak jest do dziś. Sam styl wypowiedzi Gingera nie grzeszy skromnością, a wręcz przeciwnie; skłonnością do paskudzenia na swoich kolegów po fachu ze sceny rockowej. Teksty w stylu: " zarówno Ja, jak również James Carter i Bela Fleck czy Haden i Frisell jesteśmy muzykami jazzowymi", oraz jeszcze parę innych wypowiedzi nie świadczą najlepiej o skromności i wrażliwości jazzmana Gingera. Czy popełnienie kilku płyt z artystami świata jazzu jest przepustką, czy jak ktoś woli legitymacją rasowego muzyka jazzowego? Czy płyty Falling Roof, albo Going Back Home są płytami jazzowymi? Czy jazz to tylko muzyka, czy również, a może przede wszystkim świadomość, wrażliwość i pewien styl bycia. Co to znaczy być muzykiem jazzowym? Jakie jest Wasze zdanie...??? Temat nie jest prowokacją, tylko lużnymi spostrzeżeniami...

 

Pozdr, M

[chick]

Rzeczywiście porównywanie się do Hadena, czy Frisella jest dla mnie po prostu śmieszne. Płyta Going back home jest taka sobie i razi mnie w niej właśnie siermiężność perkusji Bakera. Dziwię się też odżegnywaniu się od rockowej przeszłości, która przecież wstydu wcale mu nie przynosi. Dla mnie sztuką być muzykiem ponad podziałami i etykietami

[bigfan66]

...to jest coś na zasadzie CH. Wattsa...stonsi i własny składzik jazzowy.......tylko Watts kocha jazz....a Baker. ?.nie wiem.....oczywiście doceniając to co zrobił...Cream..itd...

[Witek B.]

Poczytajcie tu:

 

Ukryta Zawartość

Zaloguj się, aby zobaczyć treść.

Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Zaczynał od jazzu, a z wiekiem wraca się do wspomnień z młodości.

Ukryta Zawartość

Zaloguj się, aby zobaczyć treść.

Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

[Chicago]

Trzecia jazzowa płyta Gingera Bakera w mojej kolekcji - Coward of the County - po Falling Roof i Going Back Home, jest chyba najlepszą z całej trójki jakie posiadam, ale jednak nie mogę się przekonać do gry lidera w każdym z tych projektów. Zupełnie brakuje mi w jego grze feelu jazzowego, a przecież sam Ginger opowiada, że jest muzykiem jazzowym i wspólne projekty z C.Hadenem, B.Frisellem, J.Carterem czy też Belą Fleck nie są przypadkiem. Co ciekawe, miał czy też ma pretensje do swoich kolegów po fachu (np. Gary Moore), że grają za głośno i to go zawsze rozdrażniało. Moim zdaniem, jego gra w projekcie Coward of the County jest również za głośna, absolutnie nieimprowizacyjna i tak jakby pozbawiona smaku jazzowego; zupełnie bez feelu, chociaż sama koncepcja, brzmienie bandu (oprócz perkusji) jak i dobór muzyków plus instrumentarium jak najbardziej może się podobać. Kupiłem tę płytkę zupełnie przypadkowo i jestem zadowolony z faktu jej posiadania lecz absolutnie nie mogę się przekonać do gry G.B. w formułach jazzowych. Jakie jest Wasze zdanie na temat tej płyty i czy odnosicie podobne wrażenie...???

 

 

Pozdr, M