Skocz do zawartości
IGNORED

jak glosno sluchacie muzyki


tomecz

Rekomendowane odpowiedzi

jak glosno sluchacie muzyki, kiedy np chcecie przeznaczyc na te czynnosc dluzszy czas, wieczoem, noca, czy tam kiedy sluchacie.

 

dlaczego pytam.

 

po wymianie wzzmaka mam sklonnosc do sluchania muzyki dosc glosno, na tyle ze w pokoju za drzwiami mogloby to komus przeszkadzac. Na szczescie mam cale pietro domu dla siebie i nikomu nie przeszkadzam. Podglaszam sobie, by lepiej slyszec jak brzmi pianino, graja talerze, glosniejszy basik itp itd. Zauwazam jednak, ze juz po kilkunastu minutach dzwiek jest dla mnie meczący i w uszach mi sie wszystko zlewa i jestem zajebiscie nieaudiofilsko zeby nie powiedziec k**ewsko niezadowolony jak to wszystko sobie gra. Dopiero jak spuszcze nieco na volume to odczucia audiofilsko-odsluchowe wracaja do "normy" i moge tak sobie sluchac w nieskonczonosc.

 

I teraz mam pytanie, dlaczego tak sie dzieje

- moge miec za duzy pokój (15m) na moje wolnostojące kolumny

- moge miec zle poskladany sprzet i nie wspolgra to tak jak ma wspolgrac za te pieniadze przy glosniejszym sluchaniu.

- moze cos nie tak z wytlumieniem pokoju

- czy tez muzyki w zasadzie powinno sluchac sie na dluzszą mete nie za glosno, bo ucho i percepcja umyslu na dzwiek nie jest przystosowana do halasu

 

podzielcie sie swoimi doznaniami w tym zakresie

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/856-jak-glosno-sluchacie-muzyki/
Udostępnij na innych stronach

Jak głośno - oto jest zasadnicze pytanie. Wszystko zależy od tego jak lubisz. Ja osobiscie jestem fanem cichego słuchania muzyki. Cichego, czyli najmniejszego poziomu wysterowania, przy którym uważam, że nic mi nie ginie w muzyce. Jest to u mnie godzina 8-8.30 na wzmacniaczu (NAD C320), zależnie od pory dnia i jakosci płyty. Powyzej tego poziomu słuchanie mnie nudzi, męczy. A podgłasnianie tylko na wybrane fragmenty, bo sa ulubione, to już dla mnie absurd. W ogóle regulacje w trakcie słuchania to z zasady nieporozumienie. Poza tym, od kiedy nade mną zamieszkał imprezowicz, co sobie kupił kino domowe i oglada filmy nawet całą noc (oczywiście od czasu do czasu,chyba jak sobie zapali), bez żadnego skrępowania na full, to zaczęłem zwracać uwagę, żeby samemu komuś nie przeszkadzać, bo wiem jak to wk***ia. Kiedyś polazłem do kolesia o 4.30 nad ranem (w dzień powszedni) i zagroziłem mu policją, to się troche uspokoił.

Czytałeś recenzje creeka 5350 w HFiM? Napisali "w dźwięku nie pojawia się bałagan, więc robimy coraz głośniej, a charakter dźwięku się nie zmienia." Ja miałem kiedyś diorę, która fałszowała juz na godzinie 10. Teraz mam creeka i najlepiej słucha mi się na 11 godzinie. Jest to dosyć głośno, ale wtedy dźwięk jest najbardziej realny - bas nabiera rozmiarów i jest więcej szczegółów. "po południu" pojawia się kompresja i słychać, że skoki membran już zaczyna hamować zawieszenie z gumy. Jednak myślę, że gdyby dźwięk był tak samo czytelny na większych poziomach głośności, słuchałbym głośniej. posiadacze lampek SE na triodach mówią, że lubią słuchać cicho. Myślę, że tylko im się tak zdaje, bo głośno po prostu nie mogą, bo dźwięk jest gorszej jakości.

Muzyki opartej na instrumantach "bez prądu" powinno się słuchać z taką głośnością z jaką słychać ją w "naturze". Z rockiem sprawa jest bardziej skomplikowana. Z reguły jednak, aby pojawiła się odpowiednio duża scena dźwiękowa a "wymiatanie"np. przy heavy metalu było odpowiednie, trzeba odkręcić mocniej. Dużo też zależy od sprzętu (a raczej wzmacniacza). Testowałem kiedyś Sugden Optima - wszystko to pojawiało się już na niskich poziomach głośności - czyżby jakiś "zaszyty" korektor dziwiękowy? - nie wiem może jakiś elektronik się wypowie.

mój stary luxmnan właściwie nigdy nie gra głośniej niż "ustawienie na godz. 8.30 - 9." chociaż po przekroczeniu tegoż dźwięki są dla mnie przynajmniej osobiście nadal zadowalające i rzekłbym poukładane, ale po prostu przy ustawieniu 9. - 10. jest już tak głośno, że mnie osobiscie szlag trafia i cały jestem nieswój jakiś. konkludując: słucham na tyle głośno by słyszeć, na tyle jednoczesnie cicho by mnie cholera nie wzięła i tego też życzę - pozdrawiając jednocześnie - forumowiczom.

Tutaj miedzy innymi do glosu dochodzi klasa sprzetu.Im tanszy sprzet tym gorzej gra przy duzych poziomach glosnosci.Po prostu tani sprzet kaszani,zaczyna znieksztalcac.Niestety ale dopiero przy sprzecie najwyzszej klasy (powiedzmy od 8-10tys za komponent w zwyż) sluchanie muzyki z poziomem LIVE przynosi przyjemnosc.Po prostu lepszej klasy sprzety sa w stanie zagrac relatywnie glosniej.Czesto ludzie ktorzy zmienili sprzet przylapuja sie na tym iz sluchaja o wiele glosniej niz na poprzednim systemie.Po prostu poprzedni system przy tym samym poziomie glosnosci gral tak ze nie dalo sie tego sluchac a nowy gra czysto,bez znakow znieksztalcen czy kompresji.

Opowiem wam pewną historyjkę. W 1997 roku, kiedy jeszcze nie byłem audiofilem (miałem amplituner Technicsa i kolumny no name, "sześćdziesiątki") miałem przyjemność zwiedzić (z wycieczką) fabryke kolumn Jamo w Glyngor, Dania. Było fajnie. Na koniec zanbrali nas do jakiejs komory obitej ustrojami do bólu, gdzie stały ich trze referencyjne modele: Concert 8, Concert 11 i hi-endowy Oriel, (w przeliczeniu na nasze ok pół miliona zł). Facio puszczał jakąś płytę Phila Collinsa, "na full". Na Concertach było okropnie. Jak podłączył Oriela - szok. Było na full ale się tego nie czuło. Facet ostrzegał, że będzie cholernie głośno i że nie będzie to odczuwalne jako dyskomfort, aby sprawdzić, poradził aby powiedzieć coś głośno i zobaczyć, czy będzie cos słychać. Rzeczywiście, gdy grału Oriele nie słuszałem własnego głosu, chociaż nieźle sie wydarłem. Niestety w mojej błogiej ignorancji nie zasięgnełem informacji jaki grał wzmacniacz. Dzisiaj myślę, że dużą role mogły odegrać tony ustrojów akustycznych w tym pomieszczeniu. Ale skądinad dobre Concerty nie zrobiły takiego wrażenia.

Tym niemniej po staniu się audiofilem nie szukałem takiego efektu jak z Orielami, bo mnie nie stać. Lubię słuchać cicho, i myślę, że klasa sprzętu nie ma tu nic do rzeczy. Miałem przez jakiś czas kolumny podłogowe Paradigma, które lubiły jak się im dawało troche czadu, ale rzadko z tego korzystałem. Sprawa głośności - kwestia gustu. I dobrego wychowania, gdy się mieszka w bloku.

"Klasa sprzetu nie ma tu nic do rzeczy" - gleboko sie mylisz i jesli bedziesz sie pial do gory po szczeblach coraz lepszego sprzetu to czas i doswiadczenie ci to pokaze (akustyka pokoju takze po czesci ma wplyw ale nie do konca).

do Mariusza: W Twojej wypowiedzi jest sprzeczność . Z jednej strony piszesz, że z lepszymi kolumnami można było słuchać głośniej, póżniej, że to nie ma znaczenia.

Zgadzam się z Bambusem - im lepszy sprzęt tym lepiej gra z dużymi poziomami głośności. Jest dokładnie tak jak napisałeś w pierwszej części - można odkręcić mocniej a uszy nie bolą, jednocześnie słychać więcej różnych dźwięków , które poprostu przy cichym słuchaniu giną. Można słuchać cicho ale trudno nazwać to audiofilskim słuchaniem. To jest raczej odsłuch "do kotleta" - coś tam sobie leci w tle a my robimy coś innego. Uszy sąsiadów trzeba szanować, ale takie samoograniczenie może co najwyżej świadczyć o naszym dobrym wychowaniu a nie być wykładnikiem dobrego odsłuchu.

No nie, do kotleta to leci coś z tunera, jak słucham płyty, to słucham płyty, nie robiąc innych rzeczy. Chodziło mi o to, ze MOGĘ słuchać głosno, ale WOLĘ słuchać ciszej. Pewnie macie rację, że wiąże sie to z klasą sprzętu, więc zwracam honor.

DO Wojtka: pisałeś, że testowałeś Sugdena Optimę, a w teście Bachów, piszesz, że masz końcówkę Sugdena A21aP. Bardzo interesują mnie te wzmacniacze. Jak widzisz, ja dopiero aspiruję do tego piziomu. Czy mógłbyś pokusić sie o opisanie różnic? Słuchałeś ich na tych samych kolumnach? Dzięki.

Wzmacniacze Sugdena odkryłem trochę przez przypadek szukając nowego zamiennika dla 340-tki NADa. W Polsce firma ta jest słabo znana a szkoda, bo stosunek cena/jakośc jest chyba jednym z najlepszych. Dodam tylko ,że w Angli Sugden to tak jak Naim - legenda. Dotarłem do sklepu gdzie je sprzedają a ponieważ bez problemu mogłem je przetestować u siebie w domu więc odsłuchałem kolejno :Sugdena Optimę, Sugdena 21A (integra) oraz konstrukcję dzieloną (21Ap+Headmaster). Optima miała kapitalny bas i dobrą średnicę oraz właśnie taką ciekawą cechę, że już przy niskich poziomach głośności było w muzyce dużo powietrza. Dżwięk był lekko ocieplony (dotyczy to wszystkich konstrukcji Sugdena). W stosunku do 340-tki NADa grała zauważalnie lepiej. Cena : ok 3500zł (chyba). Póżniej na tapetę poszedł Sugden21A - basu mniej, ale za to w średnicy i górze słychać było dosłownie wszystkio. Przestrzeń między głosnikami wypełniła się dużą ilością różnych dżwięków, które wcześniej gdzieś ginęły. Wspaniale zabrzmiały wokale. Bardzo dobrze opisał brzmienie tego wzmacniacza maciekw w wątku wzmacniacz 100W. Poszukiwania chciałem zakończyć na tej Optimie ponieważ 21A przkraczał założony budżet. No i wtedy sprzedawca powiedział ,że końcówka z dobrym preampem zagra jeszcze lepiej...Co się stało później to już chyba wiesz. Dodam tylko ,że przekroczyłem budżet ponad dwa razy. Morał z tego jest taki: nigdy nie testuj sprzętu , który przkracza założony przez ciebie limit cenowy bo serce audiofila jest wtedy bardzo miękkie (zwłaszcza jeżeli masz na dnie kieszeni trochę gotówki )oraz jak przeczytasz w jakiejś recenzji ,że wzmacniacz za 2000zł brzmi "prawie" tak jak ten za 8000 -10000zł - to oznacza ,że recenzent chciał powiedzieć zupełnie coś innego tylko mu "trochę" nie wyszło. Reasumując : jak masz trochę czasu i pieniędzy to przetestuj np. tą Optimę, jak za te pieniądze to gra naprawdę nieźle.

Gość pawiowy/tomecz

(Konto usunięte)

Piłka jest bardzo krótka , im lepszy sprzęt i lepsze płyty tym głośniej słuchasz bez utraty jakości nagrań. Czym późniejsza pora tym też głośniej sluchasz bez umownie mówiąc strat. Ja lubię słuchać po godzinie mniej więcej 18.00, wtedy w moim przypadku ,zaczyna się dobra pora odsłuchów ,lepszy prąd ,cisza na ulicach (ja to nazywam ,że zanika szum tła).Lubię posłuchać dosyć głośno. U mie to będzie od godziny 10.00 do 14.00 na wzmaku oczywiście , w zależności od jakości płyty.Zwykłe kaszany popowskie to praktycznie 10.00-11.00 i dalej się nie dają słuchac ,bo stają się jasne i natarczywe.Przykładem słuchania na godzinie 14.00 jest Monty Alexander "Caribbean Circle" wydanej przez Cheski Records , nie mam w tym momencie zniekształceń, żadnych wrzaskliwości na wysoczyźnie, po protu jest wporządku dopiero na wyższej godzinie mam kompresję.Ale są w tej płycie dwa smaczki ,pierwszy- "widać" szerokość fortepianu, czyli lewą i prawą rękę na klawiaturze fortepianu oraz są tam króciutkie utworki (minutowe )na których gość wybija rytm na bębnie rękoma i prowadzi rozmowę.Panowie w tych momentach wzmak włączam do oporu czyli na 17.00 bez zniekształceń i kompreji , słuchanie w tym momencie odbywa się w sposób naturalny ,jeśli można użyć takiego słowa.

Wytłumienie ma też duży wpływ na dźwięk. Na prawej stronie mam witrynę i komodę , i do słuchania audiofilskiego wieszam tam koce. W tym kontekście wokal nigdy nie staje się coraz większyl przy coraz głośniejszym słuchaniu ,tylko jego wielkość jest naturalna(nie wiem czy ktoś z was zauważył ,że czym głośniej tym wokal staje się większy, a jest to przyczyną odbić od ścian)

Przy przyzwoitym sprzęcie ,słuchasz dosyć głośno a w innych pomieszczeniach nie masz żadnego odczucia ,że coś gryzie w uszy ,coś wyje albo jest ostro ,dźwięk ma właściwości dosyć naturalne i nikt nie wrzeszczy żebyś przyciszał!

Nie wiem na czym grasz, ale przy twoich problemach ograniczeniem na pewno będzie sprzęt . Pozdrawiam.

Gość Hubi do Wojtka

(Konto usunięte)

mógłbym Cię prosić o kontakt na priva [email protected]? jestem dokładnie na tym samym etapie w kwestii kolumn i wzmacniacza i chciałbym wymienić doświadczenia odnośnie Bachów.

Do Wojtka: Wielkie dzięki za refleksje o Sugdenie. Z tego cowiem, w Anglii Sugden rownież jest firmą mało popularną, aczkolwiek dla wtajemniczonych to prawdziwa legenda. W Polsce owszem, jakies recenzje sie pojawiały, ale i tak pozostały bez większego echa. Pytałem o Sugdena trochę przyszłościowo, mam w planach kupno końcówki w przyszłym roku. Budżet trudno mi dzisiaj przewidzieć, ale będe chciał celować około 4 tys. Mam 4 kandydatów: John Shearne Phase 3, Sugden A21aP, Audio Analogue Donizetti i Creek 52SE (to juz nie produkowane, ewentualnie z drugiej ręki). W najbliższej przyszłości kupuje przedwzmacniacz i źródło. Potem będe kombinował które końcówki z jakimi kolumnami. Nie ukrywam, że przed zawodami (na podstawie wycieczek po sklepach, usłyszenia tego i owego tu i ówdzie w ciągu ostatnich 2 lat) Sugden jest zdecydowanym faworytem. Dzięki za audiofilską przestrogę, oczywiście się do niej zastosuję, o ile bede potrafił.

Gość homer_1

(Konto usunięte)

czy słucham głośno? u mnie na godzinie 10 płuca oddychaja razem z membranami -

ale nikt z was nie poruszył istotnej kwestii dotyczącej relaksującego cichego słuchania - a mianowicie wówczas część pasma akustycznego po prostu znika (oczywiście mówie tu o sytuacji dotyczącej prawdziwego audiofila słuchającego poprzez direkt czyli nie używającego żadnych regulatorów barwy) dołu wówczas jest niewiele i np. kontrabas brzmi jak miałknięcie kiciaczka

oczywiście można się ratować loudnessem jeśli się ma - ale ja nigdy nie używam takich rzeczy bo po prostu wówczas czytelność przekazu jest o wiele gorsza - czyli przy cichszym słuchaniu godzę się na braki w dole pasma ale za to obraz muzyczny całośći mam bardziej przejrzysty.

Dodam tylko że na początku przygody z dźwiękiem hifi poprostu nadużywałem wszelkich regulatorów barwy. A na moim skromnym sprzęcie mogę słuchać dość głośno bez uczucia zmęczenia (chyba że małżonka przebywająca wówczas w kuchni postanowi inaczej) - jednak te moje JPW ML 610 oznaczają się świetną przejrzystością dźwięku i bardzo dobrym definiowaniem basu co jak na kolumny podstawkowe jest rzadko spotykane (aż strach pomyśleć co będzie jak kupię lepszej klasy podłogowce). Generalnie grają bardzo obszerną sceną z dobrze kontrolowanym dźwiękiem - jedyny mankament który zauważyłem to to że symfonika jest trohcę zmatowiona - ale na szczęście symfoniki nie słucham często.

Druga sprawa to to że jak podkręcę dźwięk na napradę głośne kopyto - wówczas pojawiają się u mnie zdudnienia wywołane prawdopodobnie falami stojącymi - bo nie mam zbyt "wyciszonego" pokoju - prawdopodobnie przydały by się w rogach pokoju pochłaniacze i tym podobne akustyczne ustrojstwa co prawdopodobnie pozwoliłoby na słuchanie bardzo głośno bez tych zniekształceń - tak więc akustyka waszych pomieszczeń ma kolosalny wpływ na to czy słuchając głośno nie ma zniekształceń!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Gość homer_1

(Konto usunięte)

Czyli krótko i węzłowato: Czułość słuchu dla dźwięku o różnej wysokości jest różna. Jeżeli słuchamy audycji cicho, to zmieni się barwa dźwięku na wskutek znacznej redukcji tonów najwyższych i najniższych. Stosuje się wtedy filtr który zapobiega osłabieniu sygnału o częstotliwościach najmniejszych i najwyższych. Jest to układ często spotykany, szczególnie we wzmacniaczach tzw. "budżetowych". Włącza się go przyciskiem oznaczonym "Loudness" lub "Contour" ale czy warto?....

Lubię słuchać głośno. Ale takie słuchanie jest przyjemne i możliwe tylko z dobrym sprzętem. Pamiętam zestaw Dynaudio - Gryphon - Wadia na Audio Show w hotelu Bristol (2000 rok ?). Pomieszczenie było odpowiednio duże, a dźwięk niczym nieskrępowany. Żadnego ograniczenia ze strony zestawu. Podobnie na ostatnim Audio Show tubowce Avantgarde oraz zestaw McIntosh + Sonus Faber.

Ostatnio mogłem posłuchać zestawu ze średniej półki w dużym pokoju odsłuchowym nowego sklepu Elektrycznej Pomarańczy przy ul.Żelaznej w W-wie i w moim 16m2. Różnica była naprawdę bardzo duża a zestawy różniły się tylko okablowaniem. Głośno mogłem słuchać w dużym pomieszczeniu, w mniejszym zniekształcenia dźwięku były zbyt wyraźne i odłuch nie sprawiał niestety takiej przyjemności.

Podobnie jak inni wypowiadający się w tym wątku nie używam żadnych regulatorów barwy i loudness (bo i ich nie mam). Wymaga to głośnieszego słuchania nagrań akustycznych, w celu wydobycia dynamiki i zróżnicowania basu.

  • 37 lat później...

Ja słucham na godz 12 rzadko na 13 na direkcie, na godz 10 z lodnessem. Przeważnie puszczam 1 kawałek tak głośno i gaszę radyjko. Słuchanie tak głośno przez dłuższy czas męczy ludzki słuch i nie jest zjawiskiem porżadanym - przykład - po każdym koncercie (a dużo chodzę) w uszach mam potworny pisk (koncerty metalowe), który niknie dopiero następnego dnia. JEżeli mam zamiar przesłuchać całą płytę to nie idę powyżej godz 9tej voluminu. Pozdrawiam

gotyk1, 22 Lip 2007, 20:55

 

>Ja słucham na godz 12 rzadko na 13 na direkcie, na godz 10 z lodnessem. Przeważnie puszczam 1

>kawałek tak głośno i gaszę radyjko. Słuchanie tak głośno przez dłuższy czas męczy ludzki słuch i nie

>jest zjawiskiem porżadanym - przykład - po każdym koncercie (a dużo chodzę) w uszach mam potworny

>pisk (koncerty metalowe), który niknie dopiero następnego dnia. JEżeli mam zamiar przesłuchać całą

>płytę to nie idę powyżej godz 9tej voluminu. Pozdrawiam

 

 

AUA!!!

 

Bez urazy, nie chce sie wymadrzac ale...

 

Gotyk uwazaj bo za 10-15 lat na koncercie bedziesz slyszal tylko tak jak w domu na 8, a w domu to juz nic nie uslyszysz. Utrata sluchu trwa kolo15 lat, bardzo powoli, prawie niezauwazalne, ale prawie wszystko ponad 85-90 decybeli to zabojstwo. Nasze cholerne uszy nie nadaja sie do dlugotrwalel ekspozycji na glosne dzwieki (czy to muze czy halas). Czeste koncerty rockowe czy dyskoteki wedlug badan prowadzonych w angli juz u mlodych ludzi powoduja czesciowa utrate sluchu, a co bedzie z nimi dalej? PISK W USZACH TO OZNAKA POWAZNEGO PRZEGIECIA Z DECYBELAMI!!! Tez tak sie katowalem az do pisku jak mialem nascie lat, na szczescie juz dalem sobie pas. Dodam ze sam mam silne wrazenie ze nie slysze tak dobrze jak kiedys.

 

Ja tez lubie glosno zwlaszcza na sluchawkach(sasiedzi) ale ostatnio staram sie uwazac, bo chce w przyszlosci cieszyc sie muzyka przez dlugie lata na (oby) coraz lepszym sprzecie. Audiofilia i melomania to bardzo fajne hobby ale trudne do uprawiania dla gluchych ;-)

 

Pozdro!

Szkoda, że ten temat jest tak mało popularny. Głos rozsądku Kolegi Nigi nijak pasuje do audiofilskich debat o kabelkach, stąd ta cisza.

Liczę jednak na dobrą pamięć większości młodszych forumowiczów. Jeśli na drugi dzień po czadowo dsłuchanej płycie macie lekko drażliwy słuch i/lub coś tam dzwoni w czaszce, to znaczy, że igracie z losem, a tak naprawdę to już wyciągnęliście swój los. Kwestia najbliższych lat, a piski w uszach i nadwrażliwość słuchu nie da Wam żyć, o słuchaniu muzyki nie wspomnę.

 

Tyle straszenia. Jeśli nie wierzycie, to zapraszam do rozmowy po ukończeniu 50-tki.

 

A praktycznie? Póki nie zmądrzałem (póki nie zabolało) to przy pomiarze C, słuchałem w piku średnio 110 dB - oczywiście przy odpowiedniej muzyce (w domu). To jest o wiele za głośno, ale i tak "umiarkowanie" w porównaniu z rockowym koncertem. Tam 120+ jest normą. Mam firmowe zatyczki Etymotic, które liniowo tłumią 12 dB, a i tak czułem dyskomfort na tych nielicznych koncertach, póki się nie opamiętałem. Ostatnią próbą mojej wytrzymałości był test głośności Suzi Dr Z (enduro) kolegi z wyścigowym tłumikiem. Stanąłem z miernikiem przepisowo 1m za bike'm i po wkręceniu na 11 tys obrotów (ok 1/2 sekundy) od razu poczułem ból i po chwili odczytałem 115 dB. Przez kilka dni dzwoniło mi w uszach.

Dbajmy o to, co daje nam radość i co se ne vrati. Jak to mówią: pić też trzeba umić.

Cholerna racja.

 

W liceum, jakieś 9 lat temu byłem na koncercie Kultu w zamkniętej sali, nigdy wcześniej ani nigdy później nie byłem na tak głośnym koncercie - przez dwa następne dni słyszałem jak przez słuchawkę telefoniczną i miałem pisk w uszach przez 4 kolejne. Od tamtej pory mam stały nienachalny syk w uszach, da się z tym żyć i słychać to prawie tylko przy zasypianiu, ale znaczy to, że już niedwracalnie zamordowałem sobie sporo komórek słuchowych. Po każdym głośniejszym słuchaniu przez ponad 15 minut pojawia się mi dyskomfort i po ściszeniu muzyki mam lekki szum szczególnie w prawym uchu. Acha, pół podstawówki i całe liceum przechodziłem z Walkmanem, zagłuszanie walkmanem wrzasku na przerwie w szkole, albo zagłuszanie tramwaju to była norma :)

 

Na razie na szczęście nie zauważam ubytku słuchu, ale słuchawki poszły w odstawkę, w domu głośno prawie nigdy nie słucham, na koncerty prawię nie chodzę, jeśli już to na spokojniejsze i na otwartej przestrzeni, klubów z głośną muzyką unikam. Brzmi nudnie, ale za bardzo lubię ten zmyłs a opowieści Peta Thowsenda, czy Collinsa jak teraz fajnie im buczy we łbie i moje własne doświadczenia dały mi do myślenia. Mam nadzieję, że w porę się opamiętałem :)

 

Pozdrawiam!

Na wzmaku lampowym nie przekraczam godziny 9.00 jest juz bardzo głośno,

przy słuchaniu winyli poprzez pre JJ283 na tym wzmaku : godz 8.00 w porywach 8.30.

Jeżeli chodzi o tranzystora /Xindak XA6950/ to jego skala wyświetlana na panelu

to 1-120 ja słucham od 06 do 18 .Raz doszedłem do 30 ,długo nie wytrzymałem .

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.