Skocz do zawartości
IGNORED

Ranking orkiestr symfonicznych.


wojciech iwaszczukiewicz

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem,wiem sztuka to nie sport.Jest niewymierna,zwłaszcza muzyka.Szczególnie sprawy wykonawstwa i interpretacji nie poddają się ocenom sportowym.Ale może tak trochę dla zabawy spróbowalibyśmy pobawić się w ranking orkiestr symfonicznych.Adresuję ten wątek szczególnie do znawców tematu a skorzystaliby na tym być może początkujący i mniej zaawansowani.Wiadomo,że czołowe zespoły symfoniczne mają swoją specyfikę,swoje brzmienie.Jedne lepiej sprawdzają się w repertuarze romantycznym czy postromantycznym a inne np. w XX wiecznym dlatego chciałbym aby przy nazwie zespołu zamieścić adnotację w jakim repertuarze jest najlepszy czy też z jakim dyrygentem ( bo to są sprawy nierozłączne).Myślę,że w rankingu mogłyby wziąć udział zespoły aktualnie istniejące jak i te legendarne sprzed lat.

Być może dojdzie do pojedynku USA Europa?A może konfrontacja stare zespoły sprzed lat kontra obecne np.bostończycy sprzed lat a obecni?Czy rzeczywiście kiedyś były lepsze orkiestry?

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/85165-ranking-orkiestr-symfonicznych/
Udostępnij na innych stronach

To nie tak prosto. W dobrych orkiestrach technicznie muzycy grają dziś lepiej niż kiedykolwiek ale to nie musi się przekładać na satysfakcję słuchacza :D Profesjonalizm składów na Zachodzie wzrósł, problem z interpretacją, dyrygentami i połączeniem tego z klientem czyli słuchaczem.

Ale kiedyś było więcej czasu na próby.Próbowało się tyle czasu ile było trzeba a nie ile wywalczyły związki zawodowe.No i były indywidualności dyrygenckie!

To nie tak prosto. W dobrych orkiestrach technicznie muzycy grają dziś lepiej niż kiedykolwiek ale to nie musi się przekładać na satysfakcję słuchacza :D Profesjonalizm składów na Zachodzie wzrósł, problem z interpretacją, dyrygentami i połączeniem tego z klientem czyli słuchaczem.

 

Na stwierdzenie,że dzisiaj muzycy grają lepiej niż kiedykolwiek brak mi słów.

również przy tym rankingu należy pamiętać o względach estetycznych (wizualno organoleptycznych)wiolonczelistek, flecistki i I skrzypka (jak kto woli). W tym momencie szanse młodych zespołow sie wyrównują!!!

Nie pisałem o muzykach powiatowych tj wojewódzkich. To jak grają dzisiaj muzycy w Opera Bastille, Stuttgartczycy, Berliner Philharmoniker, LSO, Chicago, Boston to techniczne mistrzostwo. Takiej precyzji w artykulacji a przede wszystkim w trzymaniu tempa przedtem nie było. Po części wynika to z konkurencji spowodowanej pojawieniem się nagrań i transmisji radiowych, ta konkurencja od końca lat trzydziestych spowodowała pogoń techniczną którą wykorzystali wybitni dyrygenci. Kiedyś wiele stanowisk podlegało zjawisku nepotyzmu itd. Wiener Philharmoniker przeszło wiele zmian odchodząc od stanowisk praktycznie dziedzicznych do bardzo ostrej selekcji i paruletniej "służby przygotowawczej". W USA dyktatorami byli dyrygenci którym inwestor - miast lub prywatny fundator powierzali odpowiedzialność. W Europie było z tym różnie, szczególnie kiedy popularne stały się hasła socjalistyczne (co nie przeszkadza np. lewicowemu Boulezowi zachowywać się wobec orkiestry jak Benito Mussolini, ten też zresztą był socjalistą) i związki zawodowe nieco wstrząsnęły systemem dyrygencko-administracyjnym (rozwiniętym w Niemczech i Austrii, we Francji komisja miejska i starsi muzycy miała większy wpływ na angaże w orkiestrach).

 

Po pierwsze - w najlepszych orkiestrach używa się nieraz wybitnych instrumentów dzięki systemowi użyczania ich (w posiadaniu np. banków, prywatnych inwestorów, instytucji publicznych) zwycięzcom konkursów którzy lądują w takich składach. Kiedyś nie było z tym tak prosto - romantyzm powodował że wszystko lepsze szło do tysięcy wirtuozów a w orkiestrach pracowali mniej wykwalifikowani ludzie.

Druga rzecz - dzisiaj pracuje się intensywnie i standard życia pozwala lepiej wykorzystać czas w pracy (za to marnuje go w czasie wolnym :D). Odpowiednie płace wraz z rosnącą profesjonalizacją robią swoje. Inaczej zbierano się kiedyś do prób, ludzie chorowali, płacono marnie (muzycy nie byli szczególnie cenionym zawodem) i dobry muzyk sam nigdy nie wszedłby do orkiestry pełnej suchotników, nijakich rzemieślników czy obiektów badań wenerologów gdyby nie musiał. Rozwój instytucjonalizmu w międzywojniu i po II wojnie spowodował że tak posada stała się dużo bardziej atrakcyjna - na Zachodzie. U nas nadal tak magistraty, sponsoring prywatny jak i polityczni celebryci traktują to jak jakieś dziwne hobby "na które nikt przecież nie da sam z siebie pieniędzy".

Na solidnych uczelniach gra się dzisiaj rzeczy które kiedyś były możliwe do wykonania tylko przez wybitnych wirtuozów (taki koncert skrzypcowy Czajkowskiego - uważany wtedy za nie do wykonania). To że nie musi się to przekładać na efekt w odbiorze - to już bardziej skomplikowana sprawa. Warto sobie prześledzić nagrania dzisiejszej czołówki orkiestr - jak oni fantastycznie potrafią trzymać i modulować tempo - idealnie precyzyjnie, nie gorzej a często i lepiej niż machina za średniego Karajana (później mu się rozjechała).

To jak dzisiaj potrafią zagrać Mozarta - kiedy posłucha się nagrań oper Mozarta z lat międzywojennych to... no niestety.

Kiedyś bardziej liczyła się indywidualność. Wybitny dyrygent potrafił dać muzykom motywację i skłonić ich do nadzwyczajnej pracy a wtedy wchodzili na wyższy pułap. Tak to szło stopniowo, każdy wnosił nieco inne podejście ale charakterystyczne jest że kiedyś co lepszy wirtuoz swoją gażą pokrywał wtedy całą orkiestrę. Status dyrygenta też był różny - dużo dobrego zrobili tu Nikisch, Mahler, Weingartner, Beecham, Monteux, Martinon, Furtwangler, Toscanini oraz kupa znajomych im artystów którzy to napędzali (we Francji np. Cocteau i Corbusier) promując profesjonalizację zawodu i doskonałość techniczną.

Co kiedyś potrafili muzycy wyczyniać to można sobie poczytać, na pewno było mniej precyzji, tempa w dużych formach były wolniejsze za to grano dużo więcej muzyki lekkiej gdzie tempo szło szybciej niż dzisiaj (operetki, różne takie fruhstucki etc.).

Orkiestry nie miały tak wysokiego poziomu jak można by sądzić. Bach nie bez powodu ciągle narzekał, to że on miał możliwości jakie miał nie oznaczało że było takich na całe bataliony do wyboru. Normą było przerabianie utworów pod orkiestrę tj. wiadomo że ta sekcja dawała ciała więc przepisywano jej część na inną a tym zostawiano prostsze elementy, skrócano utwory pozbawiając je trudniejszych przejść itd. ba, zmieniano tempa poszczególnych części, nieraz zamieniano pewne elementy i publiczność nie narzekała np. w prowincjonalnym mieście wiadomo było że nie wytrzymają ponad godzinę więc skracano utwór do "akceptowalnej" wersji. Skracanie ze względów technicznych było normalne, dzisiaj nieraz różni muzycy wracają do oryginalnych zapisków kompozytorów odkrywając co tam właściwie napisano a orkiestry mają grać to co stoi w oficjalnych nutach.

Transmisje radiowe i nagrania spowodowały stopniowy zanik pewnej amatorszczyzny która obejmowała jakieś 80-90% orkiestr. Kiedyś wielkiego księcia nie było stać na stałe wystawianie 40 muzyków a że w XIX wieku radni miejscy i ambitni mieszczanie uparli się że "łorkestra" i "łopera" mają być bo to miasto a nie zadupie to tworzono potworki architektoniczne i muzyczne (strasznie dużo było wtedy muzycznego śmiecia, jakichś wstępów przed koncertem, symfonie przerywano wstawkami żeby ludzie nie posnęli etc). Do sali wchodzono z jedzeniem, psami i zapasem w szkle, dopiero Wagner zgasił światła i terroryzował ludzi żeby siedzieli cicho i mężczyźni patrzyli się na scenę a nie piersi kobiece a kobiety na pekaesy mężczyzn. Dydona potrafiła umrzeć w drugim akcie po czym w trzecim wracała na scenę i było git. W końcu ustawiono przed salą tabliczki: "Psów na salę nie wpuszczamy". Kurzyło się podczas koncertów cygarety, klaskało i krzyczało. Doda była by zachwycona.

A wszystko się popsuło przez postromantyków, impresjonistów, symbolizm a końcu modernistów.

Kiedyś taki Toscanini żeby mu dobrze zagrali musiał walić batutą po łbie.

Dzisiaj wszystko jest przecież lepsze i równouprawnienie wtedy same chłopy grali.

 

Piotr

Dopiero teraz po Twoim wpisie zrozumiałem o co Ci chodziło.

Proszę napisz więc kiedy grali lepiej powiedzmy w latach 40-50 czy teraz według Ciebie oczywiście.

Kiedyś orkiestry były bardzie repertuarowe, gdy grali inne rzeczy to z reguły nie za bardzo. To co dobrze przerobili (ze swoim stałym szefem) to potrafili grać tak żeby się spodobało, to nie musiało oznaczać dobrze. Dzisiaj jest więcej orkiestr na wybitnym poziomie technicznym. Ta precyzja powoduje jednak że granice interpretacji są ograniczane a dyrygenci są nieco sponiewierani przez prawo pracy, związki zawodowe etc. Dużo zależy od kultury z różnych stron - w społeczeństwach z wysoką kulturą pracy i pieniędzmi może być lepiej, tam gdzie jest wesoły bałagan i patologie jest niestety gorzej. Mainstream muzyki ma pewien kryzys - krępujące standardy techniczne, rozwiązania w prawie i stosunkach w pracy, nastawienie na realizację projektu a nie odkrycie utworu na nowo. Nie bez powodu tylu muzyków poszło z jednej strony we współczechę a z drugiej w hip.

Świetne orkiestry nadal się trzymają i jest ich dość dużo (więcej niż kiedykolwiek). Co jednak z nimi zrobić, i jak? Niejeden wybitny dyrygent byłby dziś uznany za socjopatę lub na odwrót etc. lekarz zalecił by prozac, środku rozluźniające, osłonowe, seanse psychoanalityczne i z interpretacji otrzymujemy... :D Bez pewnej manipulacji wobec wykonawców, jakiegoś egzystencjalnego trzaśnięcia pewnych rzeczy się nie wydobędzie ale dzisiaj takie rzeczy nie przejdą...

W przedostatnim numerze Forum był ciekawy wywiad z pierwszym skrzypkiem wiedeńczyków.Mówi on w nim np. o rekrutacji muzyków do zespołu i o wyborze dyrygenta.

okazuje się,że zespół ten jest niezwykle konserwatywny i dopiero od niedawna dopuszczono kobiety i obcokrajowców.Natomiast dyrygentów wybierają sami muzycy w referendum( w Berlinie chyba też).W amerykańskich zespołach jest chyba inaczej.

Korzystając z okazji mam pytanie do Piotra.W których zespołach wg. Ciebie jest najlepsza blacha?Czym tzw. wielka piątka amerykańska wyróżnia się w stosunku do Europy?Czy w Azji jest już jakiś wielki zespół?

To nie tak prosto - kiedyś mówiono np. że w USA mają fajne blachy, niesamowicie precyzyjny rytm i tempo ale dużo zależy od muzyki np. do Wagnera czy Debussiego czas i rytm powinny był płynnie modulowane i orkiestra powinno tu się zgrać z dyrygentem. Byli dyrygenci którzy krytykowali amerykańskie kształtowanie brzmienia (np. Furtwangler, Monteux). To strasznie skomplikowany temat, orkiestry się zmieniają w czasie, może amerykańskie są najbardziej równe w poziomie który osiągnęły (profesjonalizacja, przejrzystość procedur naboru, premiowanie formalnych i nieformalnych kompetencji etc). Ja jestem amatorem, nie mi konkretnie oceniać.

W Polsce mamy przykłady że kiedy się chce to można ale patologie społeczno-zawodowe potrafią często rozwalić potencjał (choćby w Filharmonii Narodowej która ma trochę świetnych nagrań ale często... no nie za bardzo). Jest elastyczna i najlepsza chyba Sinfonia Varsovia, Orkiestra Radiowa miewała i miewa bardzo dobre nagrania ale tam też polskie piekiełko wychodzi na wierzch i reguła jest inna.

Piotr ma rację, zadanie wyznaczone przez Wojtka jest zupełnie nierealne. :)

 

Jeśli spojrzymy na to zagadnienie z punktu widzenia potencjału wykonawczego, okaże się, że wiele orkiestr spełniało i spełnia najwyższe standardy i wymagania, jak np. 100% precyzja intonacji, wirtuozowskie kompetencje solistów poszczególnych sekcji, wysokiej jakości instrumentarium, zgrane brzmienie, frazowanie i oddychanie, giętkość interpretacyjna... Jednak to, w jaki sposób ten potencjał zostanie wykorzystany zależy jeszcze od wielu innych czynników, jak np. konkretny repertuar, dyrygent (jego charyzma, wartość indywidualnej koncepcji interpretacyjnej, zdolność komunikowania i egzekwowania wskazówek), aktualna forma zespołu, czy wreszcie szereg okoliczności pozamuzycznych, których nie sposób wszystkich wymienić. Występuje tu zbyt wiele zmiennych, aby dokonywać jakichś sensownych uogólnień.

 

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik (częściowo powiązany z tematem wątku): zmieniające się trendy interpretacyjne i gusta słuchaczy (chodzi mi tutaj o bardziej generalne zjawiska, gdyż na poziomie jednostkowym upodobania od zawsze się różniły i będą się różnić). To, co kiedyś uchodziło za bardzo atrakcyjne, nie musi być takim dzisiaj. I odwrotnie, dzisiejsze interpretacje efektownych symfonicznych fresków (np. „Planety” Holsta, czy „Pinie rzymskie” Respighiego), z przerysowanymi kontrastami dynamicznymi i artykulacyjnymi, generalnie w nieco szybszych tempach, wcale nie musiałyby podpasować przedwojennej publice.

 

A propos tempa...

W bardzo interesującej książce Ludwika Erhardta „Sztuka dźwięku” (Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1980) znalazłem taki oto ustęp:

 

„...niekiedy wykonania tych samych utworów pod względem czasu różnią się bardzo znacznie. Marsz żałobny z III Symfonii Beethovena według oznaczenia kompozytora winien trwać 12 i pół minuty, tempo Kusewickiego wynosiło 13 i pół minuty, Beechama - 16 minut, Toscaniniego - aż 19 minut. Zmarły przed paru laty Hans Knappertsbusch znany był z powolnego tempa; niektóre symfonie Haydna pod jego batutą trwały niemal dwukrotnie dłużej niż w nagraniach dzisiejszych. W naszych czasach można bowiem zaobserwować tendencję do przyspieszania tempa muzyki. Idylla Zygfryda Wagnera pod dyrekcją kompozytora trwała podobno 30 minut, zaś dziś Bernard Haitink tę samą muzykę wykonuje w 12 minut. [...] Takie różnice tempa mają oczywiście zasadnicze znaczenie dla całego dzieła i jego wyrazu. Przyśpieszenie tempa może sprawić, że jakiś fragment utworu nagle ożyje, nabierze charakteru tanecznego lub żartobliwego, roziskrzy się nieoczekiwanymi akcentami, rozedrga perlistymi biegnikami. Może ono jednak również zatrzeć niezbędny kontrast wobec sąsiednich fragmentów, może dramatyczne napięcie lub podniosły nastrój zamienić w pustą grę dźwięków. Podobnie zwolnienie tempa może wywołać wspaniały efekt albo spowodować katastrofę” [Erhardt, s. 39-40].

 

Zatem, nawet jeśli udałoby się wytypować orkiestry „niezawodne” w pewnych specjalnościach (ta ma świetną blachę, inna rewelacyjne smyki), to i tak nie stanowi to gwarancji naszego pełnego zadowolenia przy zakupie ich nagrań. Przecież posiadanie nawet najlepszego modelu Stradivariusa nie daje automatycznie przepustki do genialnych interpretacji Mozarta, Brahmsa, czy Karłowicza. Także i w tym wątku jesteśmy chyba skazani na typowanie swoich ulubionych, konkretnych nagrań, konkretnych utworów symfonicznych. Nasze listy „The best of...” mogą być bardzo rozbudowane i diametralnie różnić się między sobą. :)

  • 2 miesiące później...

Nagroda dla dyrektora Chicagowskiej Orkiestry Symfonicznej. Sukces CSO - jej dyrektor artystyczny Riccardo Muti

otrzymał w Sztokholmie nagrodę w wysokości 1 mln. dolarów. "Birgit Nilsson Prize" to największa nagroda w historii

muzyki klasycznej. Riccardo Muti otrzymał ją z rąk króla Szwecji Karola Gustawa podczas ceremoni w Szwedzkiej Operze

Królewskiej. 70 letni Riccardo Muti powiedział, że jest zaszczycony i szczęśliwy. Nie chcał jak do tej pory wyjawić

dziennikarzom co zrobi z nagrodą. Muti jest drugim muzykiem, który otrzymał nagrodę w wysokości 1 miliona dolarów

imienia Birgit Nilsson - szwedzkiej sopranistki, która zmarła w 2005 roku. Po raz pierwszy został nią uhonorowany

hiszpański tenor Placido Domingo. Nilsson wyznaczyła Domingo jako laureata nagrody swego imienia blisko dziesięć

lat temu. Za jej życia nazwisko pierwszego uhonorowanego było utrzymywane w tajemnicy.

Warto dodać, że Chicagowska Orkiestra Symfoniczna jest według rankingów najlepszych orkiestr piąta na świecie.

Riccardo Muti jest jej dziesiątym muzycznym dyrektorem.

Parker's Mood

Przy okazji oceniania rożnych wykonań koncertu Wieniawskiego w ostatnim Trybunale Dwójki, któryś dziennikarz zauważył, że zmienił się sposób wykonywania utworów. Nurt HIP w wykonawstwie historycznym spowodował, że utwory barokowe gra się dużo szybciej. Ale za to utwory romantyczne są grane wolniej. Przedwojenne wykonanie koncertu Wieniawskiego było znacznie szybsze od nagrań współczesnych.

 

Co do najlepszych orkiestr, to takie rankingi można sobie robić, ale to bez sensu. Można pewnie wybrać kilkanaście bardzo dobrych, ale jak ustalić, która jest najlepsza ? Poza tym najwięcej zależy od dyrygenta. Nawet najlepsza orkiestra ze słabym dyrygentem nie zabrzmi dobrze. Mogę się zgodzić, że przeciętnie teraz gra się lepiej niż kiedyś. Kiedyś byli geniusze batuty, ale poza nimi poziom był raczej mierny. Teraz średni poziom znacznie się podniósł, ale o geniuszy batuty ciężko.

 

Ciekawe rzeczy mówił Neville Mariner w wywiadzie dla gazety wyborczej

 

"W latach 50. muzycy w brytyjskich orkiestrach nie mieli stałych kontraktów. Czy tak jest do dzisiaj?

 

- Nadal dostają honoraria za koncert, nie mają ubezpieczenia. Jeśli opuszczą próbę, nie dostają zapłaty. Jeśli nie pojawią się dwa razy, są zwalniani.

 

To bezwzględne.

 

- Ale pomaga w podnoszeniu poziomu gry, bo za każdym razem grasz o życie. Kiedy zacząłem dyrygować orkiestrami w Europie i Ameryce, w których muzycy pracują na stałych, bezpiecznych kontraktach, odniosłem wrażenie, że nie angażują się tak jak brytyjscy instrumentaliści. Potrafili rozsiąść się na krześle, oprzeć wygodnie i tak zrelaksowani grać. To wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych. Pierwotnie muzycy pracowali tam na 30-tygodniowych kontraktach, a latem musieli szukać pracy, na przykład w kameralnych zespołach grających w miejscowościach letniskowych na wybrzeżu. Ale w latach 50. związki zawodowe wymogły 52-tygodniowe kontrakty i od tego momentu muzycy w orkiestrach amerykańskich byli bezpieczni. W przeciwieństwie do dyrygenta, który jeśli nie odniesie sukcesu, nie dostanie następnego angażu."

Ciekawe rzeczy mówił Neville Mariner w wywiadzie dla gazety wyborczej

 

"W latach 50. muzycy w brytyjskich orkiestrach nie mieli stałych kontraktów. Czy tak jest do dzisiaj?

 

- Nadal dostają honoraria za koncert, nie mają ubezpieczenia. Jeśli opuszczą próbę, nie dostają zapłaty. Jeśli nie pojawią się dwa razy, są zwalniani.

 

To bezwzględne.

 

- Ale pomaga w podnoszeniu poziomu gry, bo za każdym razem grasz o życie. Kiedy zacząłem dyrygować orkiestrami w Europie i Ameryce, w których muzycy pracują na stałych, bezpiecznych kontraktach, odniosłem wrażenie, że nie angażują się tak jak brytyjscy instrumentaliści. Potrafili rozsiąść się na krześle, oprzeć wygodnie i tak zrelaksowani grać. To wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych. Pierwotnie muzycy pracowali tam na 30-tygodniowych kontraktach, a latem musieli szukać pracy, na przykład w kameralnych zespołach grających w miejscowościach letniskowych na wybrzeżu. Ale w latach 50. związki zawodowe wymogły 52-tygodniowe kontrakty i od tego momentu muzycy w orkiestrach amerykańskich byli bezpieczni. W przeciwieństwie do dyrygenta, który jeśli nie odniesie sukcesu, nie dostanie następnego angażu."

To punkt widzenia dyrygentów. Większość z nich chciałaby absolutnie wolnej ręki przy współpracy z muzykami. Jeśli dyrygent jest profesjonalistą, to zazwyczaj nie potrzebuje takiego narzędzia; jego wiedza, charyzma, umiejętność współpracy itd, wyciskają wszelkie pokłady artyzmu w muzykach. Gorzej jest ze średniakami i słabeuszami, a takich przecież nie brakuje. Tych irytuje, że coś jest nie tak, mnożą próby w nieskończoność, przedłużają je, nie potrafią należycie zmobilizować zespołu, zamęczają muzyków, często obrażają, poniżają a efektów i tak zwykle nie widać. Bardzo chętnie przerzucają wtedy winę na instrumentalistów - a to nieprzygotowani, a to za mało prób, cokolwiek. A potem ganią związek zawodowy, że ośmiela się dbać o to, by muzyk miał godne warunki do uprawiania swojej profesji - bez obrażania, poniżania, w ramach rozsądnego czasu pracy. Prawdziwa sztuka nie rodzi się w ucisku, warunkiem koniecznym jest profesjonalizm po obu stronach i umiejętność współpracy. Stałe, bezpieczne kontrakty? Nie ma czegoś takiego. Z powodu obniżenia poziomu można zwolnić muzyka z każdej umowy. Ale trzeba to rzeczowo uzasadnić a nie na zasadzie "widzimisię" czy złego humoru dyrygenta czy dyrektora. Stała umowa to dziś powszechny standard niemal na całym świecie i nie powoduje załamania poziomu orkiestr, uważam, że wręcz przeciwnie. Tak samo działalność związku zawodowego. Niemiecki DOV, potężny, liczny, prężny, wynegocjował solidny, szczegółowy układ zbiorowy, uwzględniający specyfikę pracy muzyka, zawiera także wiele przywilejów i udogodnień a jakoś nie doprowadził do spadku poziomu orkiestr niemieckich. Nasz kraj w tym zakresie jest pustynią cywilizacyjną. Brak nam takich rzetelnych aktów prawnych, wolimy "artystyczny" nieład. Znam temat, jestem muzykiem dobrej, polskiej orkiestry, która współpracuje z dyrygentami fenomenalnymi, dobrymi, przeciętnymi i słabymi.

Najlepsze światowe orkiestry symfoniczne według "Gramophone"

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

The Top 10

1) Royal Concertgebouw Orchestra, Amsterdam

2) Berlin Philharmonic Orchestra

3) Vienna Philharmonic Orchestra

4) London Symphony Orchestra

5) Chicago Symphony Orchestra

6) Bavarian Radio Symphony Orchestra

7) Cleveland Orchestra

8) Los Angeles Philharmonic

9) Budapest Festival Orchestra

10) Dresden Staatskapelle

 

The Next 10

11) Boston Symphony Orchestra

12) New York Philharmonic

13) San Francisco Symphony

14) Mariinsky Theater Orchestra

15) Russian National Orchestra

16) Leningrad Philharmonic

17) Leipzig Gewandhaus Orchestra

18) Metropolitan Opera Orchestra

19) Saito Kinen Symphony Orchestra

20) Czech Philharmonic

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Szkoda, że "Gramophone" nie zauważyło, że Leningrad Philharmonic już w 1991 roku powróciło do poprzedniej nazwy - Saint Petersburg Philharmonic...

Stereo i Kolorowo - Underground

Mój blog i recenzje różnych urządzeń audio-stereo: stereoikolorowo.blogspot.com

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.