Skocz do zawartości
IGNORED

czy ktoś tu czyta poezję?


kalimorfa

Rekomendowane odpowiedzi

Rozkład jazdy

 

rozłożono jazdę na konie i ludzi

potem na konie i siodła

potem na ludzi i hełmy

potem na pęciny chrapy i piszczele

rozłożono wszystko bardzo szczegółowo

to był dobrze pomyślany rozkład

bardzo długo rozkładano ręce

teraz jazda taka stąd zabiera

spory kawał czasu i łąki

wszystko od tej jazdy się zabrało

rozłożystą nieruchomością

Rozkład jazdy

 

rozłożono jazdę na konie i ludzi

potem na konie i siodła

potem na ludzi i hełmy

potem na pęciny chrapy i piszczele

rozłożono wszystko bardzo szczegółowo

to był dobrze pomyślany rozkład

bardzo długo rozkładano ręce

teraz jazda taka stąd zabiera

spory kawał czasu i łąki

wszystko od tej jazdy się zabrało

rozłożystą nieruchomością

Szare eminencje zachwytu

 

Jakże się cieszę,

że jesteś niebem i kalejdoskopem,

że masz tyle sztucznych gwiazd,

że tak świecisz w monstrancji jasności,

gdy podnieść twoje wydrążone

pół-globu

dokoła oczu,

pod powietrze.

Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,

łyżko durszlakowa!

 

Piec też jest piękny:

ma kafle i szpary,

może być siwy,

srebrny,

szary - aż senny...

a szczególnie kiedy

tasuje błyski

albo gdy zachodzi

i całym rytmem swych niedokładności

w dzwonach palonych

polanych biało

wpływa w żywioły

obleczeń monumentalnych.

karuzela z madonnami

Wsiadajcie, madonny

madonny

Do bryk sześciokonnych

...ściokonnych!

Konie wiszą kopytami

nad ziemią.

One w brykach na postoju

już drzemią.

Każda bryka malowana

w trzy ogniste farbki

I trzy są końskie maści:

od sufitu

od dębu

od marchwi.

Drgnęły madonny

I orszak konny

Ruszył z kopyta.

Lata dokoła

Gramofonowa

Płyta,

Taka

płyta:

 

Migają w krąg anglezy grzyw

I lambrekiny siodeł,

I gorejące wzory bryk

Kwiecisto-laurkowe.

A w każdej bryce vis à vis

Madonna i madonna

W nieodmienionej pozie tkwi

Od dziecka odchylona

- białe konie

- bryka

- czarne konie

- bryka

- rude konie

- bryka

Magnifikat!

 

A one w Leonardach min,

W obrotach Rafaela,

W okrągłych ogniach, w klatkach z lin,

W przedmieściach i niedzielach.

I w każdej bryce vis à vis

Madonna i madonna.

I nie wiadomo, która śpi,

A która jest natchniona

- szóstka koni

- one

- szóstka koni

- one

- szóstka koni

- one

Zakręcone!

 

I coraz wolniej karuzela

Puszcza refren

I preryfe

rafa

elickie

madonny

przed

mieścia

wymieniają

konne piętro

- - - - - - - -

Wsiadajcie

w sześcio...!

Pantofelek

 

Andrzej Bursa

 

 

 

Dzieci są milsze od dorosłych

 

zwierzęta są milsze od dzieci

 

mówisz że rozumując w ten sposób

 

muszę dojść do twierdzenia

 

że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

 

 

 

no to co

 

 

 

milszy mi jest pantofelek

 

od ciebie ty skurwysynie.

A kiedy porwie się taniec

 

zwyczajem każdego kłębka,

 

pójdę do nieba -

 

gdzie nic się nie czuje,

 

gdzie od początku byłem, zanim byłem,

 

gdzie już do końca będę, gdy nie będę,

 

tam - radość nie do opisania.

 

To wszystko.

Dyskurs z poetą

 

Andrzej Bursa

 

 

 

Jak oddać zapch w poezji...

 

na pewno nie przez proste nazwanie

 

ale cały wiersz musi pachnieć

 

i rym

 

i rytm

 

muszą mieć temperatury miodowej polany

 

a każdy przeskok rytmiczny

 

coś z powiewu róży

 

przerzuconej nad ogrodem

 

 

 

rozmawialiśmy w jak najlepszej symbiozie

 

aż do chwili gdy powiedziałem:

 

"wynieś proszę to wiadro

 

bo potwornie tu śmierdzi szczyną"

 

 

 

możliwe że to było nietaktowne

 

ale już nie mogłem wytrzymać

dobrze, że są jeszcze tacy autorzy jak Krystyna Garmaż :-)

 

i wiersze jak poniższy zatytułowany "Cierpki smak jogurtu, com go wiozła aż z Frankfurtu".

 

Wiersz wykona grupa społecznej pracy twórczej "Krwawy Mozół".

 

"Poprzez wicher i słotę

Przez bezkresną dal śnieżną..."

Był to fragment wiersza w wykonaniu Feliksa Paprota. Prosimy - CICHO! -

ciąg dalszy...

"...Poprzez żar i spiekotę

Przez pustynię bezbrzeżną

Poprzez kry, poprzez lody

Przez odwieczne zmarzliny

Poprzez bagna i wody

Nieprzebyte gęstwiny

Poprzez leśne dąbrowy

Poprzez stepy i knieje

Poprzez mroczne parowy,

W których nigdy nie dnieje

I gdzie płoszą się sowy,

Gdy złe jęknie lub strzyga

A dźwięk słysząc takowy

Serce w trwodze zastyga

Niezrażony ciemnością,

Którą mrozi głusz dzika

Sam na sam z samotnością

Co do szpiku przenika,

Pełen hartu i woli

Podpierając sam siebie

Mając zamiast busoli

Krzyż Południa na niebie

Pokonując złe żądze

Wietrząc wrogów w krąg wielu

Ufny, iż nie zabłądzę

Idę naprzód do celu

Drogi mej nie wytyczyły

Ni dźwięk werbla,

Ni dźwięk cytry

Idę póki starczy siły

Idę po pół litry!".

 

:-)

Dziewictwo

 

Andrzej Bursa

 

 

 

minąłem salę błękitną gdzie pili wino

 

i szmaragdową gdzie poker szedł

 

minąłem salę żółtą gdzie palili opium

 

i herbaciarnię gdzie żuli peyotl

 

wstąpiłem też do kabiny purpurowej

 

zaciemnionej jak trumna

 

o przeznaczeniu odrażającym i rozkosznym

 

 

 

dopiero po północy

 

uznawszy że jestem wystarczająco nasycony kolorami

 

odważyłem się wyjść na ulicę

 

 

 

cóż kiedy i tak

 

lilijna biel mojej duszyczki

 

zwróciła uwagę policjanta.

Sylogizm prostacki

 

Andrzej Bursa

 

 

 

Za darmo nie dostaniesz nic ładnego

 

zachód słońca jest za darmo

 

a więc nie jest piękny

 

ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta

 

trzeba zapłacić za wódkę

 

 

 

ergo

 

klozet w tancbudzie jest piękny

 

a zachód słońca nie

 

 

 

a ja wam powiem że bujda

 

 

 

widziałem zachód słońca

 

i wychodek w nocnym lokalu

 

 

 

nie znajduję specjalnej różnicy

Z zabaw i gier dziecięcych

 

Andrzej Bursa

 

 

 

Gdy ci się wszystko znudzi

 

spraw sobie aniołka i staruszka

 

gra się tak:

 

podstawiasz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą o bruk

 

aniołek spuszcza główkę

 

dasz staruszkowi 5 groszy

 

aniołek podnosi główkę

 

stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary

 

aniołek spuszcza główkę

 

ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju

 

aniołek podnosi główkę

 

wylejesz staruszkowi na głowę nocnik

 

aniołek spuszcza główkę

 

powiesz staruszkowi "szczęść Boże"

 

aniołek podnosi główkę

 

i tak dalej

 

potem idź spać

 

przyśni ci się aniołek albo diabełek

 

jak aniołek wygrałeś

 

jak diabełek przegrałeś

 

jak ci się nic nie przyśni

 

r e m i s

Ze sposobów znęcania się nad gośćmi niskiego wzrostu

 

Andrzej Bursa

 

 

Podczas zabawy wywołaj go do drugiego pokoju i poczęstuj papierosem. Gdy kurdupel szarmancko poda ci zapaloną zapałkę,

odbierz mują, chwyć go za kołnież, unieś do góry i potrzymaj nad ogniem. Z początku będzie protestował.

Daj mu wtedy prztyczka w nos i zwróć mu uwagę, że jeżeli będzie zachowywał się zbyt głośno,

może tu przybiec jego dziewczyna, tańcząca właśnie z którymś z twoich kolegów.

Po chwili kurdupel umilknie i przestanie wierzgać, tylko oczy staną się wilgotne i będą świecić w ciemnym pokoju.

Wtedy go postaw na ziemi. Gdy kurdupel będzie się starał wyśliznąć cichaczem z pokoju, uderz go na odlew w twarz.

Przystanie i zamruga, wtedy wal.

 

Kurdupel będzie ci usłużnie podsuwał to prawy, to lewy policzek, błagając cię półgłosem i spojrzeniem,

by uderzenia nie były zbyt hałaśliwe, aby nie usłyszała ich przypadkiem jego dziewczyna.

To jest najzabawniejszy moment, zwłaszcza, że mały będzie jednocześnie drobił poparzonymi stopami.

Teraz już możesz go puścić. Zobaczysz, jak pomknie w lansadach do swojej dziewczyny.

Możesz mu wtedy posłać ironiczne spojrzenie, ale raczej nierób tego. Zbyt tani efekt.

 

Podobnie jak z kurduplami można postępować z garbusami.

Tylko wtedy trzeba działać ostrożnie. Taki w krytycznej chwili potrafi zabić.

*** (przecież znasz wszystkie moje chwyty)

 

Andrzej Bursa

 

 

 

...ty znasz moje chwyty, ja znam twoje,

 

marnujemy czas.

 

roger vailland

 

 

 

przecież znasz wszystkie moje chwyty

 

życie moje

 

wiesz kiedy będe drapał krzyczał i rzucał się

 

znasz upór moich zmagań

 

i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie

 

wtedy zatruwasz mój sen majakami

 

aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl

 

znam twoje słodycze

 

które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością

 

i po których szarpią mnie torsje

 

przywykłem do twoich okrucieństw

 

nauczyłem się śmiać z własnego trupa

 

(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)

 

znudziliśmy się sobie życie moje

 

mój wrogu

 

 

 

cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki

 

aby utrudnić mi ziewanie

Depesza

 

(autor nieznany)

 

 

 

do redakcji przyszła depesza

 

następującej treści

 

"mordujemy wszystkich poetów

 

od dnia pierwszego września"

 

 

 

depeszowiec zbladł jak biuletyn

 

czy można zamieścić

 

czy można zamieścić

 

tę opóžnioną depeszę

 

o tak niejasnej treści

 

 

 

więc dzwoni do naczelnego

 

ale w słuchawce zachuczał jakiś demon

 

jest zdezorientowany

 

nic nie wie z tego

 

 

 

więc szuka w encyklopediach

 

pod "antypoetyzacja" i w biuletynach

 

i tomach lenina

 

lecz i u lenina nic nie ma

 

 

 

i tylko noc ołowiana ściana

 

i nikt w hi fi ani audiostereo nie siedzi o tej porze

 

i z tą depeszą

 

i z tymi poetami

 

 

 

o rozpaczy najczarniejsza redaktora jozwy maryna

Anna Fidecka

 

WSzystko po to

 

nie wiadomo

kiedy przychodzą

najcięższe sny

 

ale nie można przecież

krzyczeć

przez całą noc

oli wehr

 

 

 

nastaną przyjdą

wyciągną po ciebie ręce

jak po plaster chleba wygłodzeni

nazwą cię Józefem K albo umarłym

zjedzą twoje śniadanie

wyprowadzą dom i ciepło prosto na śnieg

zdecydują o błogosławieństwach

i godnych kary

 

przetoczą cię na plecy

 

otworzą twoje miasta lęki pępowinę

wszystkie niedoszłe pęknięcia

których nawet nie przypuszczasz

wszystkie wnętrza w barwach butelkowej

czerwieni

przetną pętlę twojego czasu

usuną grunt światło grawitację

zniweczą gest i modlitwy

 

a wszystko po to

 

wszystko po to

byś stał się

jeszcze bardziej

 

intensywny

 

 

Anna Fidecka z tomiku "Wszystko co podeszło i zabrało nam" Oficyna wydawnicza Rytm Warszawa 1999

z dedykacją dla kolekcjonera

 

Poeta? Zbrodniarz?Szaleniec?

 

Wymyśla sobie świat od początku do końca.

Blada prowincja papieru gdzie hoduje różowe cynie.

Ma lęk przed wyobraźnią

pustynią zasypującą mu oczy i usta.

Kiedy wyobraził sobie powódź

woda zalała miasto

Kochał poetę i handlarza broni

Nocami czytał jego wiersze

Iluminacje Sezon w piekle

Umiera razem z nim

Na krótko jednak.

Dookoła paruje rzeczywistość

Na łąkach rosną trumny.

Zamiast lasu peruka lasu.

Zamiast powietrza orchidee dymów

Jako miłośnik przyrody

pielęgnuję w umywalni rzekę

Unika latarni morskiej

która posyła mu wróżebne znaki.

Umiera po raz drugi

na atak wolności

Potem jeszcze raz

szuka ratunku w języku

który jak wszystkie żywe gatunki

gotowy jest do okrucieństwa i zdrady.

Budzi go wrzask przeszłości.

Nikt o nim nie wie nic

Podobno przechodząc przez kotlinę dzieciństwa

ukąsił żmiję

 

Moja ukochana Ewa Lipska

Metafizyka zwyczajna

 

I

 

O umieraniu

 

można umrzeć ukradkiem przy dźwiękach radia o siódmej rano

za oknem skrzy się śnieg

wszystko jak co dzień

idziesz do pracy odbierasz telefon buty ślizgają się oblodzonym chodniku

 

wieczorem

kobieta nie ma smaku

wczepiasz się w nią niczym ciężka brosza z nieszlachetnego metalu

 

 

autor: Kalimorfa wiersz napisany zimą 2006

Misterium Poganki

 

 

Prolog

I

 

Przyjdę boso po lustrzanej tafli

 

Dotrę do twoich bram

jak ślepiec

przez zapach plamy na prześcieradle

 

Znam tylko zaklęcia dzikich

 

Plemienne tańce to moje modlitwy

 

 

 

 

II

 

Zawiąże Tobie oczy pasem z ludzkich włosów

 

Będę tańczyć wokół otulona brunatnym tiulem

pachnąca świeżą krwią

 

Zobaczysz jak mknie po niebie rydwan

 

Wilczyca skowytem przywołuję jutrznię

 

 

 

 

III

 

Dla Ciebie poranię stopy o kamienie

będę uderzać nimi w ziemię tak długo

aż pęknie skóra

 

W skołtunione włosy wczepię pochodnie

i wodne węże

 

Oddam się Tobie na tygrysim grzbiecie

w takt plemiennych modłów

 

 

 

 

 

IV

 

 

Twoja intymność

to obce przykazanie

 

 

 

V

 

Zawieszam na Twojej szyi sznur grzybów

a nozdrza drażnię aromatem palonych korzeni

 

Kamienne noże drżą jak zaklęcia

 

Uciekasz na polanę

gdzie białe sowy

 

Wybacz

 

tylko tak umiem mówić

 

 

 

autor Kalimorfa napisane jesienią 2005

ta.....piekne..

 

 

ale...kto zjadl ten sznur grzybow...

 

biale sowy??

 

...biale myszy sa mi bardziej bliskie...ta...

 

kury, kaczki...drob...taaa.....

 

 

Panie Strus no chodz pan tu...na tom poezje...serdecznie zapraszamy...

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.