Skocz do zawartości
IGNORED

Matrix Donalda Tuska


graaf

Rekomendowane odpowiedzi

bardzo trafne analizy Migalskiego

 

przeczytajcie PełOgłówki a zrozumiecie (jeśli myślicie) dlaczego mam radochę z tego tzw. "zwycięstwa PO", które jest początkiem jej końca - początkiem konsumpcji dania głównego (po spożyciu przystawek)

 

 

>>

 

Matrix Donalda Tuska

 

Marek Migalski 19-11-2007, ostatnia aktualizacja 19-11-2007 03:17

 

Nowy premier wykończył wszystkich konkurentów w PO, ale nadal ma opinię sympatycznego chłopczyka. Pod maską uśmiechu i uprzejmości ukrywa się brutalny gracz polityczny – pisze Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego

źródło: Rzeczpospolita

 

Nowy rząd ma być jedynie administratorem – zarządzać, a nie dokonywać rewolucji lub cudów. Taki styl winien zapewnić Donaldowi Tuskowi prezydenturę w 2010 roku. Elementem niezbędnym w osiągnięciu tego celu jest zmiana polityki na wirtualną grę z użyciem dziennikarzy – bez odniesień do realnej rzeczywistości, za to ze skierowaniem uwagi mediów na kwestie stylu. To plan szefa Platformy Obywatelskiej na najbliższe trzy lata. Czy się uda?

 

Bez rewolucji

 

Skład personalny obecnego rządu wskazuje na to, że będzie on raczej zarządzał krajem, niźli rządził. Znaczna ilość tzw. bezpartyjnych fachowców implikuje administrowanie państwem, a nie jego gwałtowną reformę. Profesjonaliści mogą skutecznie zarządzać powierzonymi instytucjami, natomiast nie są w stanie podejmować się znaczącej zmiany całego systemu. Do tego trzeba woli politycznej, wizji owej reformy oraz zdolności do przełożenia swych ambitnych zamierzeń na konkretne działania i instytucjonalne zmiany.

 

Zdolni do tego są jedynie politycy – to oni mają w głowach całościowe projekty reform, posiadają kanały komunikacji z wyborcami, dysponują aparatami partyjnymi, które zdolne są do przeprowadzenia potrzebnych inicjatyw przez ciała ustawodawcze.

 

Bezpartyjni fachowcy niczego z tego reformatorskiego rezerwuaru nie mają. Ministrowie Zbigniew Ćwiąkalski, Katarzyna Hall czy Elżbieta Bieńkowska są niewątpliwie profesjonalistami w swych dziedzinach, tyle tylko, że nie chcą dokonywać żadnych znaczących rewolucji w swoich resortach. A nawet gdyby taka myśl postała im w głowie, to nie znaleźliby dość środków i sposobów na ich wprowadzenie w życie bez uprzedniej akceptacji przez partie współtworzące rząd.

 

Można nie lubić ministrów Romana Giertycha i Zbigniewa Ziobry, można sprzeciwiać się ich wizji powierzonych im resortów, ale trzeba przyznać, że dokonane przez nich reformy możliwe były tylko dzięki temu, że byli pełnokrwistymi politykami, a nie administratorami (na marginesie – z punktu widzenia interesu Donalda Tuska bezpartyjni fachowcy mają jeszcze jedną zaletę – ich wymiana nie będzie się wiązać z żadnymi kosztami politycznymi, żadnymi wewnątrzkoalicyjnymi lub wewnątrzpartyjnymi perturbacjami).

 

Bez tygrysich skoków

 

O tym, że nowy rząd nie ma zamiaru dokonywać tygrysich skoków, świadczy także i to, że niektórzy wybitni partyjni działacze zostali skierowani do resortów dla nich obcych. Bogdan Zdrojewski, typowany na szefa Ministerstwa Obrony Narodowej, „wylądował” w resorcie kultury, a Cezary Grabarczyk – mający wszelkie predyspozycje, by kierować Ministerstwem Sprawiedliwości – zajmie się budową autostrad.

 

Obaj są sprawnymi politykami, dlatego też poradzą sobie prawdopodobnie w swoich resortach, ale nie dokonają w nich rewolucji, bo nie mają żadnego planu ich zmiany. Zdrojewski w MON czy Grabarczyk w MS mieliby szanse na wprowadzanie zasadniczych zmian, zajmowali się bowiem odpowiednią materią od wielu lat, ale w swych nowych rolach będą – podobnie jak bezpartyjni fachowcy – raczej zarządzać, niż rządzić.

 

Dwie kartki na cztery lata

 

Drugim tropem, po którym można rozpoznać niechęć szefa PO do uczynienia z rządu ekipy do trudnych zadań głębokiej reformy kraju, jest dotychczasowy kształt debaty o programie nowego gabinetu. A raczej jej brak. Umowa koalicyjna liczy dwie strony, a to oznacza, że nie realizacja jakiegoś programu ma być priorytetem rządu PO – PSL. Tusk ma rację, wskazując, że z wielosetstronicowych umów koalicyjnych zawieranych pomiędzy PiS, LPR i Samoobroną czy też, wcześniej, SLD i PSL, niewiele zostawało. Ale jednak pozwalały one na odczytanie, czego tamte gabinety chciały, co pragnęły zrealizować.

 

Pomagało to także komentatorom, a za ich pośrednictwem wyborcom, dokonywać bilansu działań tamtych ekip i określać stopień realizacji przez nie obietnic wyborczych. Dziś jednak mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną – koalicja została zawarta bez zająknięcia się o programie. Pewnie exposé premiera w najbliższy piątek trochę w tej materii wyjaśni, ale nie zmienia to faktu, że koalicja ludowców i platformersów została zawarta bez określenia nawet ramowych celów programowych.

 

Zwycięstwo Pawlaka

 

Bo też realizacja programu nie jest celem Donalda Tuska. Jest nim prezydentura w 2010 roku i, ewentualne, ponowne zwycięstwo PO w 2011 roku. Przeprowadzanie gwałtownych reform mogłoby zaszkodzić realizacji obu tych celów. Szef Platformy wybrał więc dryf.

 

Wyborcy tej partii, którzy głosowali na nią jako na ugrupowanie cudu zasadniczej reformy kraju, mogą być rozczarowani. Dziś wiemy, czego ten rząd nie zrobi, nie mamy jednak najmniejszego pojęcia, co będzie jego zadaniem na najbliższe lata. Nie będzie podatku liniowego, bonu edukacyjnego, ordynacji większościowej – wszystkie te rezygnacje zostały wymuszone na Tusku przez Pawlaka. I lider PO łatwo oddał fundamentalne dla swojej partii postulaty programowe.

 

Co więcej, umowa koalicyjna zobowiązuje obie strony do niepodejmowania wysiłków w przeforsowywaniu ustaw, które nie znalazły uznania partnera. Oznacza to zrównanie w swej sile klubu 209-osobowego z 31-osobowym. To fundamentalne ustępstwo jest faktycznym ubezwłasnowolnieniem się Platformy, deklaruje ona bowiem, że rezygnuje z prób przegłosowania PSL przy pomocy LiD lub PiS. Siły obu klubów koalicyjnych są więc w tym układzie jak 1:1, co jest ogromnym zwycięstwem Pawlaka (jego klub był za mały na to, by przy pomocy jedynie PiS lub jedynie LiD forsować swoje propozycje wbrew stanowisku PO). Donald Tusk uzależnił swój potężny klub od widzimisię ludowców.

 

Brutalność za uśmiechem

 

Powstaje pytanie: Dlaczego Tusk to robi? Jaki jest powód zaniechania głębokich reform, skonstruowania rządu administratorów, uczynienia jedyną gwiazdą nowego gabinetu samego siebie, ubezwłasnowolnienia się przez partnera koalicyjnego?

 

Prezydencki plan szefa Platformy wydaje się oczywisty i tak atrakcyjny, że warto dla niego poświęcić zapowiadaną rewolucję.

 

I nie byłoby w tym nic złego – gdybyśmy żyli w Królestwie Norwegii albo w Księstwie Monako. Tam można zastosować radę Karla Raimunda Poppera, że polityka winna być raczej zwalczaniem małego zła niźli budowaniem wielkiego dobra. Ale na nasze nieszczęście żyjemy w kraju transformacji ustrojowej i ekonomicznej; w kraju, który jak kania dżdżu potrzebuje reform, i to głębokich. Tusk, wydaje się, wybrał strategię trwania, konsumpcji wzrostu gospodarczego i absorpcji środków unijnych, kosmetycznych reform finansów publicznych itp. Żadnej rewolucji, żadnego szarpania cuglami – dryf.

 

Ale żeby ów plan się powiódł, szef PO musiał wynaleźć nowy sposób uprawiania polityki. W jednym z ostatnich numerów „Wprost” to ciągłe mówienie o miłości, przyjaźni i wartościach nazwałem Erą Wodnika. Tusk od dłuższego już czasu próbuje uprawiać postpolitykę – prezentuje się w uśmiechach, komplementach, wyrazach uznania dla przeciwników. Jest w tym mistrzem – w partii bezpardonowo wykończył wszystkich swoich konkurentów, a jednak w dalszym ciągu ma opinię sympatycznego chłopczyka.

 

Pierwszymi posunięciami nowego gabinetu było przejęcie służb specjalnych, choć media wciąż skupiały się na jego żartach i zapewnieniach o tym, że ukochał całą ludzkość (ze szczególnym uwzględnieniem zapewne „Janka” Rokity, któremu, jak mnie pamięć nie myli, obiecał w czasie kampanii wyborczej udział w rządzie). Lider PO jest brutalnym graczem politycznym, ale skutecznie ukrywającym ową brutalność pod rozbrajającym uśmiechem i piętrzącymi się uprzejmościami.

 

Gra komputerowa

 

Nie zostało to dotąd zauważalne dzięki postawie mediów. Nieczyste zagrywki Jarosława Kaczyńskiego et consortes były odnotowywane od razu i w atmosferze powszechnego oburzenia; faule Tuska uchodzą mu na sucho. I to jest klucz do odkrycia najważniejszej części strategii szefa PO – do przeniesienia walki na sferę symboli do świata mediów.

 

Obecny premier wie, że trzy lata to okres tak długi, że prowadzenie prawdziwej polityki, a potem rozliczenie się z jej efektów mogłoby być dla niego i jego planów zabójcze, dlatego postanowił przenieść pole konfliktu na sferę metapolityczną – w rejony symboli i stylu. Tu kontakt z rzeczywistością nie jest konieczny, tu można ją kreować.

 

Tusk proponuje nam nie politykę, ale grę komputerową o nazwie „polityka”. Chce, by tematem rozmów nie były reformy i konkretne działania w świecie realnym – bo zaniechał ich poprzez nadanie administracyjnego charakteru swemu gabinetowi. Woli zastąpić te tematy deliberowaniem o stylu, jakości, formach. Nie mamy debatować o tym, co zostawia poprzedni rząd, lecz w jakim odbywa się to stylu. Nie powinniśmy pytać o program nowego gabinetu, ale podziwiać, jak elegancko odbywa się jego formowanie. Nie powinno mieć znaczenia, co stanie się przez następne trzy lata, ale jak będzie to oceniane (zwłaszcza za granicą).

 

Dlatego Tusk oddał walkowerem przewagę PO nad PSL w ramach rządu – dla niego nie jest ważne, jaką politykę będzie prowadził nowy gabinet, lecz czy będzie się to odbywać w atmosferze wzajemnych komplementów i prawienia sobie duserów. Dlatego sformował rząd technokratyczny – ma on spokojnie zarządzać krajem, w klimacie porozumienia i konsensusu. Dlatego porzucił hasła Platformy sprzed kilku lat – dziś ma to być sympatyczna partia uśmiechniętych ludzi.

 

Komentujemy styl

 

I prawie mu się to udaje – od wielu tygodni w Polsce nie mamy okazji do komentowania polityki, komentujemy styl politykowania. Każda dyskusja publicystów i naukowców zaczyna się i kończy pytaniami o styl uprawiania polityki – w jakiej sali odbyła się jakaś uroczystość, czy uśmiechano się, jak długie były listy polityków do siebie, czy to ładnie, że kogoś nie było lub że ktoś był, czy jakieś sformułowanie nie było aby zbyt ostre...

 

To nie jest polityka, to nie jest komentatorstwo polityczne. Tuskowi udało się zaczarować polskie życie polityczne – kwestia stylu jest w nim dominująca. Wiemy, że rządy PiS były złe, bo odbywały się w nieeleganckiej atmosferze.

 

Wiemy także, iż PO jest fajna, bo uprawia politykę w ładnym stylu. Jeśli w dalszym ciągu polska debata publiczna będzie odbywać się w tej konwencji, premier Tusk zostanie prezydentem Tuskiem. Bo platformersi są naprawdę sympatyczniejsi niż pisowcy, a ludowcy bardziej cywilizowani niż Łyżwiński i Lepper. Na fotografowaniu twarzy liderów PO Cesare Lombroso nie zarobiłby zbyt dużo. Ale czy to aby na pewno trafny sposób opisywania polityki?

 

Starcie w świecie słowa

 

Donald Tusk bardzo liczy, że świat dziennikarski będzie mu w tym pomocny. I ma po temu pewne podstawy. W 2005 roku tygodnik „Wprost” piórem Bronisława Wildsteina przeprowadził ankiety wśród czołowych dziennikarzy polskich. Okazało się, że 60 proc. z nich głosowało wówczas na PO. Odbywało się to w warunkach, gdy partia ta w całej populacji otrzymała zaledwie 24 proc. głosów.

 

Dziś, gdy ugrupowanie to zyskało ponad 42 proc. popularności wśród wszystkich Polaków, procent dziennikarzy, którzy oddali swój głos na Platformę, musi być jeszcze wyższy. Na to liczy Tusk – chce wypowiedzieć wojnę swym przeciwnikom nie w realnej polityce, ale w świecie słowa, w matriksie konstruowanym przez żurnalistów, których postrzega jako swoich zwolenników. Tutaj wynik wojny z PiS czy z LiD wydaje mu się przesądzony.

 

Sędziowie wszak są po jego stronie, a i on w tym komputerowym, odrealnionym świecie porusza się lepiej niż jego konkurenci (zwłaszcza lepiej niż siermiężni woje od Kaczyńskiego).

 

Polityka jak Mefisto

 

Czy mu się to uda? Czy jego plan się powiedzie? Nie wiem, ale co najmniej z trzech powodów będzie to trudne. Po pierwsze, premiera wcześniej czy później zawiodą dziennikarze. Wbrew swym sympatiom, do których każdy ma prawo, media muszą pozostać wierne swemu powołaniu, którym – pomimo licznych niedawnych deklaracji – nie jest stanie przeciwko władzy, ale po stronie prawdy.

 

Raczej później niż wcześniej, ale minie okres miodowy i żurnaliści zaczną się pytać, co robią ludzie Tuska w służbach specjalnych, w spółkach Skarbu Państwa, w państwowych agencjach.

 

Przyjdzie za parę miesięcy (a na pewno na długo przed wyborami 2010 roku) czas na robienie przez dziennikarzy tego, co potrafią robić najlepiej – na wykonywanie swojego zawodu. Na stałą obecność w matriksie nie ma co liczyć.

 

Po drugie, Tuska zdradzi Pawlak. Już wie, jak bardzo zależy premierowi na udawaniu polityki, jak wiele jest w stanie oddać za pozory zgody, konsensusu, porozumienia. Już zrównał swój klub z siłą Klubu PSL, już oddał gospodarkę ludowcom, podzielił się dostępem do wszystkich resortów. Najbliższe lata będą stopniową, odbywaną w dobrym stylu, a jakże!, penetracją PSL w instytucjach państwowych. Pawlak zobaczył, jak słaby i ustępliwy jest Tusk w realizacji swego marzenia. Zażąda wysokiej ceny za udział w spektaklu „Kochajmy się”, którą reżyseruje premier.

 

Po trzecie, plan zagadania rzeczywistości jest diaboliczny. Grupa skupiona wokół Tuska (Nowak, Arabski, Graś, Liszka) będzie bardzo dbała, by premier nie musiał kontaktować się z brudną rzeczywistością i pozostawał w sterylnych i przyjaznych warunkach komputerowej gry, którą chcą zafundować wyborcom. Tylko że być może Polacy nie będą mieli na to ochoty i wybiorą „real” – przychodząc po obiecane im w kampanii wyborczej podwyżki, autostrady, pływalnie, by o cudzie już nie wspominać. Polityka jest jak Mefisto – wcześniej czy później upomina się o swoje.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/37804-matrix-donalda-tuska/
Udostępnij na innych stronach

fragmenty z rozmowy z dr. Tomaszem Żukowskim, politologiem z UW

Political fiction, czyli w sztucznym świecie; Spowiedź agenta, której nie było

 

Rz: Pastisz artykułu z "Newsweeka" wydrukowany w sobotniej "Rzeczpospolitej" część mediów potraktowała jako ujawnienie nowej afery. To brak poczucia humoru czy może są dziennikarze, dla których ochota przyłożenia PiS jest większa niż troska o prawdę?

 

Tomasz Żukowski: Jedno i drugie, ale przede wszystkim trzecie: przez miesiące ostrej debaty media zaangażowały się w spór polityczny. I dziś niektórzy dziennikarze uwierzyli w promowaną przez siebie wizję świata, lansowaną przecież nie po to, żeby dotrzeć do prawdy, tylko żeby wygrać. Stali się ofiarami własnych działań.

.

.

Ludzie są gotowi wierzyć w informacje, z którymi się utożsamiają emocjonalnie, potwierdzające zaakceptowane już przez nich schematy. Tekst redaktora Lisickiego był pastiszem publikacji "Newsweeka". I to tamten tekst jest najbardziej interesujący. Był dowodem postępującej tabloidyzacji debaty publicznej. Opowieść o "kuszeniu Beaty" mogłaby się przecież ukazać jako broszurka w serii Harlequina. W jednostronny sposób selekcjonowała fakty na temat działalności pani Sawickiej. Reagując na ten baśniowy obraz dawnej działaczki PO Paweł Lisicki wysłał do mediów bardzo wyraźny sygnał: uważajmy, bo jesteśmy blisko miejsca, w którym dziennikarstwo z szukania prawdy zamienia się w zwykły, polityczny PR.

 

Rz: Media, które złapały się w pułapkę wycofały się z doniesień po cichu. To dobra taktyka obrony?

 

Pokazuje, jak bardzo dziennikarze zmienili się z czwartej władzy w pierwszą. Ile w nich pychy, a w konsekwencji - nieumiejętności przyznania się do błędu. Szczególnie, gdy jest on wytknięty przez konkurentów. Na te zgubne poczucie nieomylności jedynym lekarstwem jest pluralizm środków przekazu nawzajem się kontrolujących. Dlatego bardzo się cieszę, że polskie media są na razie pluralistyczne.

No ciekawe jak McDoniu Tusk skończy... 2 lata wytrzymał PiS z LPR i Samoobroną a tu mordka premiera-hamburgera szybko się opatrzy i lud co go wybrał zatęskni za Kaczorem.

Problemy nierozwiązane, wiosną wrócą strajki, politykza zagraniczna go wykończy razem a gospodarka niedługo wyhamuje i deficyt wzrośnie.

Podatek liniowy to zło liberałów i nie ma na niego szans, obyśmy się przed euro uchronili.

Może Pawlak się wyrobi i rozwali POpapranych platwusów.

Cala nadzieja w tym ze przez 3 lata ludzie znienawidzą Tuska-złego premiera i nie zagłosują na tego cwaniaka w wyborach prezydenckich. Jeśli tylko o to mu chodzi to jest postkomunistyczną zmanipulowaną szują na sznurku agentów okrągłego czerwonego stołu.

Matrix się zaczął. Doda śpiewa dla Donalda w "Teraz MY". Ale prezent. Nowy Premier to generalnie swój chłop. Wie ile ziemniaki i jaja kosztują a i kibolem w czasach młodzieżowych był. Totalna popelina i wazelina.

Migalski to jednak najlepszy komentator polityczny w Polsce.

arek67, 19 Lis 2007, 23:19

 

>Migalski to jednak najlepszy komentator polityczny w Polsce.

 

Nie zapytam o kryteria oceny bo są oczywistą oczywistością

 

"Na firmamencie polskiej sceny medialnej pojawiła się nowa gwiazda, politolog Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego. Zaczął się pojawiać w okienku telewizyjnym jakieś półtora roku temu, tworząc za każdym razem alternatywne opinie do reszty wypowiedzi innych socjologów i politologów. Jak profesor Rychard coś powiedział – natychmiast była kontra Migalskiego. Jak Staniszkis czy Wawrzyniec Konarski wydali jakąś opinię – to Migalski był zaraz przywoływany – i co ciekawe – zawsze jego opinia miała wyraźnie propisowski wydźwięk i tłumaczyła postępowanie Jarosława Kaczyńskiego – oczywiście jako zgodne z polską racją stanu lub dobrem publicznym.(...)

Marek Migalski został aktywnym działaczem Prawa i Sprawiedliwości – można go śmiało nazwać pałkarzem PiS-u. To nawoływanie do rozłamu w PO, modlitwy o jej przegranie – to działanie nie publicystyczne – lecz czysto polityczne.

Rokita powróci do gry politycznej – to pewne. Nie wiadomo jak i gdzie – ale rojenia, że będzie rozwalał Platformę i walczył o przywództwo w tej partii – to tylko rojenia Migalskiego. Tak samo nie wierzę w premierostwo Rokity po auspicjami Jarosława Kaczyńskiego. Rokita bardzo chciałby rządzić ,ale wie, że przy układzie, kiedy za plecami miałby Jarosława Kaczyńskiego – nie jest to sytuacja komfortowa. I nawet kiedy PO przegrałaby wybory w tym roku – Rokita nie ma szans na powrót i szefowanie partii. W kolejce czekają Komorowski, Zdrojewski, Grobelny i Dutkiewicz. I to oni będą rozdawać karty, kiedy ewentualnie Tusk odejdzie.

 

Marek Migalski jest stroną w sporze politycznym, jest manipulatorem, wypełnia rolę uległego i zaangażowanego posłańca Prawa i Sprawiedliwości.

 

Dobrze by było, gdyby przestał się przedstawiać jako niezależny fachowiec."

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Migalski :-) No PR to on ma niezle, fakt :-) Ale sympatycznie go kiedys scial jakis profek z tego samego wydzialu na UŚ. Migalski cos tam komentowal zapamietale (oczywiscie nic sie nie sprawdzilo z tego co prorokowal) w TOK FM, a za chwile dziennikarka laczy sie z rzeczonym profkiem i prosi o komentarz do wypowiedzi Migalskiego, na co ow profek mowi - "Pani wybaczy, ale slyszala pani kiedys zeby biskup komentowal slowa proboszcza?"

:-)

a co uczynili Molibdenowi?

 

po prostu trafne określenie - wystarczy popatrzeć :-)

 

kaczyńscy faktycznie wyglądają jak chomiczki a Donald - wypisz wymaluj bułka z wołowiną, nieprawdaż? :-))

na cholere polakom premier,co zna tylko ceny zywnosci,a na innych sprawach sie nie zna.

ja nie wiem co ile kosztuje w sklepie spozywczym,nie musze tego wiedziec.

za to robie dobrze inne rzeczy,i place z tego tytulu duze podatki.

 

tez mi wyborcy,wybrali znawce cen jajek,ziemniakow i jablek.

a jarek na czym się zna?

 

 

 

a tak widzisz tomek, zadzwoni jaruś do dońcia, zapyta jaruś po czemu ziemniaki i za czym ta kolejka i będzie bidula wiedział, chyba że go mama na podwórko nie puści!

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.