Skocz do zawartości
IGNORED

ELO - jednoosobowy zespół Jeffa Lynne'a.


noster

Rekomendowane odpowiedzi

Co sądzicie o zespole ELO? Są w ogóle tu jacys fani tej kapeli? Co sądzicie o tym, że Jeff Lynne wieloosobowy niegdys zespół zredukował do solowego właściwie własnego tylko przedsięwzięcia? Przypomnę że zespół formalnie przestał istniec w 1986r. po nagraniu "Balance of Power". Ale już w 1988r. Bev Bevan zwrócił się do Jeffa Lynne'a z propozycją nagrania kolejnego albumu. Ten jednak odmówił udziału. Bev Bevan własciciel 50 proc. praw do nazwy ELO powołał bez udzialu Jeffa Lynne'a zespół ELO part two z większością dawnego składu zespołu w tym nawet z członkami którzy opuscili zespół jeszcze w latach 70tych. Nagrali bodaj 2 albumy studyjne ale jakiś większy sukces komercyjny osiągniety nei został. Aczkolwiek czasem w rozgłośniach radiowych mozna bylo uslyszec "Honest Man" czy "Thousand Eyes"... Ale Jeff Lynne po nabyciu od Beva Bevana jego praw do nazwy postanowił jednoosobowo w 2001r. wydac album pod firmą ELO "Zoom". Formalnie jest to po 1986r. kolejna płyta oficjalnego ELO, bo przeciez ELO part two to tylko 50proc. praw do nazwy. W tej sytuacji zespół dotąd występujacy jako ELO part two, po zbyciu praw na rzecz Jeffa Lynne'a przez Beva Bevana zmuszony został do zmiany nazwy na "The Orchestra", gdyz odtąd jedynym stuprocentowym właścicielem nazwy ELO jest Jeff Lynne. Ten jednak nie zdecydował się reaktywowac zespole w pełnym składzie. Jedynie w charakterze goscia uczestniczył w realizacji płyty "zoom" w 2001 r. Richard Tandy - dawny członek oryginalnego ELO. Dziwne to wszystko, gdyz przygniatająca wiekszosc składu dawnego ELO to dzis inny zupełnie zespół, natomiast prawa do oryginalnej nazwy zespołu dzierży dzis jeden tylko człowiek Jeff Lynne. Co prawda to Jeff był liderem i motorem zespołu ELO w czasach jego największych sukcesów. Żal tylko i jakaś nostalgia za pełnobrzmiącym zespołem w jego pelnym składzie. Czy sądzicie że jest cień nazwy że Lynne zaprosi jeszcze kiedys do zespołu jego dawnych członków? Czy w ogóle chcielibyście tego?

Czemu nie. Pod warunkiem, że zrobią to dla fanów, a nie dla szmalu. Tak szczerze mówiac bez Lynna ELO nic by nie znaczyło w historii rocka lub jak kto woli popu. Zawsze jak słyszę ELO jestem w rosterce, czy lepiej by było gdyby grupa po nagraniu drugiej płyty kontynuowała ten styl, czy jednak tak jak się stało. Tak czy owak brakuje mi tego ELO z lat 70 i 80 (do Time)

 

Raczej jednak "ELO" to rozdział w histori muzyki zamknięty na zawsze.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Ja słuchałem i czasem sobie lubię posłuchać. Wyrazisty wokalista (a tu przy okazji motor całości) zawsze daje rozpoznawalne brzmienie - więc ELO z Lynnem jak najbardziej. Tylko pytanie czy ktoś słyszał tę nową płyte i jaka jest?

ZOOM trzeba raczej traktować jak solową płytę Lynna, bez rozmachu i muzycznych uniesień - ot taki muzak na ciepłe popołudnie. Za to posunięcie Lynnowi należy się żólta kartka, każda następna płyta w tym stylu będzie u mnie potraktowana ignorem.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

No własnie i tu trafiles w sedno. Nie chodzi o muzę, ale że Jeff Lynne posłużył się nazwą ELO dla realizacji de facto solowego projectu. Obecnie Lynne wydał wznowienia starych płyt zespołu, gdzie są też niejako "bonusowe" wersje znanych kawałków tzw. "alternate version", gdzie Jeff Lynne w miejsce pełnobrzmiących chórków całego niegdysiejszego zespołu powstawiał chórki stworzone ze swojego li tylko wokalu. Za to posunięcie z kolei to juz chyba czerwona kartka powinna byc. Rozumiem że Lynne jest od 2000 roku 100proc. wlaścicielem praw do nazwy, ale po co na siłę wmawiac ludziom że ELO nawet w przeszłosci to robota głównie jego? Przeciez zespół z pewnym okresie liczyl nawet 8 osób.

Ja się przyznaję,że nie znosiłem tej kapeli z całej duszy. Typowy wytwór managerski na zrobienie kasy ( ale Roll Over Beethoven powoduje ciarki na łopatkach ).

Roll Over Beetoven - jak najbardziej.

 

ELO jak dla mnie to bezwzględnie 5 płyt do których zawsze będę wracał, reszta od czasu do czasu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-8986-100001055 1180439682_thumb.jpg

post-8986-100001056 1180439682_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-8986-100001053 1180439738_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Może troszkę zboczę z tematu ale za największe osiągniecie Jeffa Lynna uważam udział w nagraniu płyty "Lookin On" The Move

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

  • 8 miesięcy później...

Bardzo lubię Out Of The Blue, ale tak naprawdę za największe, choć niedoceniane dzieło uważam Time. Niby ortodoksyjni fani ELO kręcą nosem, że nie ten styl, że zmiana, że pop, ale ta płyta naprawdę jest genialna! Fantastyczne teksty, świetna opowieść, a do tego super przebojowe melodie ze znakomitymi aranżacjami elektronicznymi. Dużo efektów specjalnych, które jak na tamten czas były sporą sensacją. I wszystko to komponuje się w skończone, zamknięte dzieło.

Takie kompozycje, jak 21st Century Man, Rain Is Falling, Ticket To The Moon, Yours Truly 2095 czy Ticket To The Moon to jest naprawdę coś wspaniałego.

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Roll over Beethoven to zdaje sie temat Chucka Berry'ego... Co ciekawe Jeff Lynne nie ma formalnego wyksztalcenia muzycznego i wszystkie nagrania ELO powstawaly w ten sposob ze siadal przy fortepianie i zaczynal komponowac. Pamietam jak po nagraniu A new world record (1976) John Lennon powiedzial ze bardzo podoba mu sie ELO i gdyby The Beatles wciaz jeszcze istnieli graliby z pewnoscia podobna muzyke.

Niespecjalnie lubie pierwsze plyty zespolu (ELO i ELO II) natomiast bardzo podobaja mi sie On the third day (1973) i Eldorado (1974). Warto dodac ze wystepowal na nich w podstawowym skladzie kolega Lynne'a z The Move - Roy Wood. Tak naprawde ELO miala byc poletkiem doswiadczalnym The Move ale ze wzgledu na charyzme Lynne'a szybko sie usamodzielnila. Pozniejsze Face the music (1975) to juz styl bardzo podobny do ELO z II polywy lat 70-tych. Moje ulubione kompozycje to Poker i Waterfall. A new world record (1976) to klasa sama w sobie. Out of the blue (1977) zostala uznana za najlepszy album dwuplytowy roku. Zwlaszcza Concerto for a rainy day robi wrazenie. Discovery (1979) zostala chyba zrobiona pod wplywem dyskotekowego trendu konca lat 70-tych. Takie kawalki jak Confusion czy Last train to London sa nie tylko przebojowe ale i bardzo taneczne. Zupelnie niedawno do Last train to London nawiazala grupa Atomic Kitten (Be with you). Time (1981) przez wielu jest uznawany za najlepsza plyte ELO. Osobiscie siegam po niego rzadko moze dlatego ze od niego zaczynalem sluchac ELO. Secret Messages (1983) jest bardzo syntezatorowa ale moim zdaniem calkiem niezla. Train of gold to bardzo dobry kawalek ale na albumie znalazl sie takze dyskotekowy szlagier tamtych lat - Rock n' roll is king. Wroce jednak na moment do Time'u... Kiedys szalenie interesowaly mnie tzw B-sides singli ELO. Na jednej z nich mozna znalezc piekne nagranie Julie don't live here anymore ktore nie zmiescilo sie na albumie. Polecam tez 3 plytowe wydawnictwo Afterglow - swietna skladanke zawierajaca wiele stron B singli. Rok 1986 okazal sie przelomowym dla ELO. Zespol nagrywal juz tylko jako trio: Jeff Lynne, Bec Bevan i Richard Tandy. Plyta Balance od power moim zdaniem jest calkiem niezla i znow zawiera dyskotekowy przeboj: Calling America ale tez takie muzyczne cacka jak Sorrow about to fall. Muzycy poklocili sie o pieniadze i grupa sie rozpadla (zdaje sie ze chodzilo o dochod z koncertu). Bevan reaktywowal ELO pt II i mysle ze nalezy wspomniec o 2 plytach: ELO pt II gdzie moim zdaniem wybija sie nagranie Honest man i Moment of truth ktora byla zdecydowanie ambitniejsza. Album Zoom rzeczywiscie uznalbym za solowa plyte Lynne'a choc do Armchair theatre jej daleko. Osobiscie najbardziej lubie nagranie Video ze sciezki muzycznej do filmu Electric dreams. I na koniec mam pytanie... Zdaje sie ze na sciezce dzwiekowej do filmu Twin Peaks ale moge sie mylic znalazlo sie nagranie Wild times (czy cos w tym stylu... )To jedyny brakujacy w mojej kolekcji utwor Lynne'a i spolki... Pozdrawiam. R.

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

rafal996

o mnie | ignoruj | PW

stat: 47 / 118 / 0

 

13 Lut 2008, 10:43

Bardzo lubię Out Of The Blue, ale tak naprawdę za największe, choć niedoceniane dzieło uważam Time. Niby ortodoksyjni fani ELO kręcą nosem, że nie ten styl, że zmiana, że pop, ale ta płyta naprawdę jest genialna! Fantastyczne teksty, świetna opowieść, a do tego super przebojowe melodie ze znakomitymi aranżacjami elektronicznymi. Dużo efektów specjalnych, które jak na tamten czas były sporą sensacją. I wszystko to komponuje się w skończone, zamknięte dzieło.

Takie kompozycje, jak 21st Century Man, Rain Is Falling, Ticket To The Moon, Yours Truly 2095 czy Ticket To The Moon to jest naprawdę coś wspaniałego.

 

 

Time nigdy nie byl niedoceniany... Przeciwnie.

Jeszcze w kwestii B-side'ów.

 

Julie Don't Live Here znalazło się wraz z dwoma innymi kawałkami na remasterowanej edycji Time. I o ile kompozycja naprawdę jest świetna (dwie pozostałe mniej), to jednak doklejenie ich do oryginalnego konceptu nie było dobrym pomysłem.

Ja jeszcze takiego fana nie spotkałem ;) Do tej pory zawsze słyszałem, że to nie ten styl, że brak tego szerokiego instrumentarium, że koniunkturalnie poszli w stronę elektroniki i tak dalej.

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Rafal (imienniku) w sumie po czesci musze sie z Toba zgodzic. Generalnie wplywy trendow panujacych w muzyce na przelomie lat 70-tych i 80-tych widac bylo juz na albumie Discovery. Time poszedl jeszcze dalej. Jednak mimo wszystko udalo sie zachowac klase. Moim zdaniem Lynne nie stracil klasy az do albumu Zoom. Warto jeszcze wspomniec o formacji Traveling Wilburys ktora Lynne wspoltworzyl z Bobem Dylanem George'm Harrisonem Roy'em Orbisonem i Tom'em Petty. Obie plyty bardzo mi sie podobaly choc ta druga o ile pamietam zostala stworzona juz po smierci Orbisona. Tutaj nie mozna Lynne'owi absolutnie niczego zarzucic. Sam do dzis czesto slucham End of the line Tweeter and monkey man czy Congratulations. Znacie sciezke dzwiekowa z Electric dreams? Film bardzo sredni ale kawalek Video byl naprawde dobry. Polecam. A i bylbym zapomnial: muzyke robil Giorgio Moroder ktorego chyba przedstawiac nie trzeba. Nagranie wspolnie z Philipem Oakey z Human League - Together in electric dreams takze polecam:)

Disco

 

Małe sprostowanie, Roy Wood zagrał tylko na pierwszej płycie ELO (znanej także jako "No Answer")

 

Zgadzam się absolutnie TIME to majstersztyk o jakim wielu dzisiejszych muzyków moze sobie tylko pomarzyć.

 

Własciwie muzyke ELO mozna podzielić na dwa okresy: 1) artrockowy (dla mnie najlepszy) I (trochę psychodeli) II, On The Third Day, Eldorado. 2) popoworockowy (kasowy dla zespołu) Face the music, A New world record i Out of the Blue ( opus magnum Lynna jako kompozytora) oraz udany moim zdaniem pastisz na erę disco końca lat 70 słynny Discovery.

 

Potem było dziwnie czyli Xanadu (z paroma mimo wszystko fajnymi kawałkami) i wreszcie TIME ostatnie naprawdę wartosciowe dzieło Lynna....dalej już tylko gorzej chociaz Secret Mesages miał teoretycznie być muzyczną kontynuacją Time ale okazał się łabędzim śpiewem i w zasadzie na tym koniec. Następne płyty były, był ELO II, ZOOM i co z tego...ciągu dalszego wartego zainteresowania nie będzie, a jeśli będzie to lepiej aby był to powrót na miarę talentu Jeffa Lynna, który chyba sie zmarnował...a wielka szkoda.

 

Dadam, że warto posłuchać podwójnego koncertowego albumu ELO nagranego dla BBC - tam dopiero słychać ile muzycznie i wykonawczo zespół miał do powiedzenia mimo nie łatwych do zagrania na zywca aranżacji .

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

xniwax jak ja moglem zapomniec ze Wood stworzyl po odejsciu z ELO slynny Wizzard? O ja niewdzieczny:) Mam nadzieje ze mi wybaczysz:) Oczywiscie masz racje. Po Secret Messages (1983) byl jeszcze Balance of Power (1986). Ja tam lubie cale ELO moze dlatego ze jestem bardzo otwarty na gatunki muzyczne. Nie napisalem o Xanadu swiadomie. Don't walk away to moj ulubiony kawalek z tego krazka a sam film byl zalosny wiec pewnie dlatego raczej nie wsluchuje sie w ta plyte.

;)

 

Wizzard niekieddy był fajny.

 

Xanadu - tylko kawałki ELO bez Oliwii mogę słuchac i dzis, film ? No cóż - bzdecik.

 

Balnce of Power - świadomie pominąłem bo to już nie orkiestra :). W zasadzie płyta wydana jako ELO pod naciskiem wytwórni Epic - tak jak coś w stylu Tommy Iommi - Black Sabbath "Seventh Star" czyli miała być solowa ale paskudni kapitalisci się zawzięli na zasadzie "...a kto to kupi, musi być MARKA...wtedy będzie kasa, a jak nie to...senkju panu"

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Nie można chyba zapomnieć o "Night Calls" Joe Cockera w dużej mierze nagranej i zagranej wg aranżacji i typowego soundu ,za które był odpowiedzialny Jeff Lynne.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Wszystkim fanom Jeffa Lynna polecam "Lookin` On" The Moove - moim zdaniem najlepsza płyta na jakiej zagrał, zreszta Bevan tez.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Pozwolę sobie jeszcze przypomnieć koncert "zoom" (wydany zresztą na dvd) i przepięknie przypomniane - grane na żywo - stare utwory ELO - niektóre w trochę innych aranżacjach. Zresztą nabyłem ten koncert tylko dla tych starych utworów, bo sam zoom to już tylko wspomnienie dawnego ELO - ale i tak dobrze, że się ukazał. Może będzie ciąg dalszy!!!

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.