Skocz do zawartości
IGNORED

Idole dorastają ?


cezary

Rekomendowane odpowiedzi

Jak gra i śpiewa Stevie Wonder wie kazdy. Dla mnie geniusz muzyczny. Zadziwił mnie cokolwiek dwupak koncertowy z Japonii 1996 (lepiej póżno niż wcale).Otóż Stevie frazuje tu jakby jazzowo, a momentami wręcz improwizuje!. A z kolei jego tegoroczny album studyjny to powrot do tradycji soul. Pytanie: czy na koncertach spotyka on bardziej wyrobioną publiczność, a może smycz producenta jet lużniejsza ?

Drugi podobny przykład : Prince (też geniusz).Trójpak z koncertowej trasy w USA 2002 "One nite alone Life" też trąca jazzowym smaczkiem.Nie znajdziemy tego na jego tegorocznej produkcji studyjnej: ta płyta z kolei jest dla mnie super testem zestawu stereo.Pozdr.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/28724-idole-dorastaj%C4%85/
Udostępnij na innych stronach

Cezary>

 

Wypowiedź Twoja moim zdaniem niesprawiedliwie wartościuje główny nurt tego co, tworzą pp Wonder (nie przepadam) i Prince (lubię). Oni robią to dużo więcej niż dobrze i cieszę się że padło w Twojej wypowiedzi słowo "geniusz" - nie jest jakimś tam (wielkim) dysonansem. Uznawanie za nobilitację samego faktu "jazzowania", w oderwaniu od choćby jego klasy, mierzonej własnym gustem rzecz jasna, jest perspektywą kibica-szalikowca.

 

Jakoś cholernie mi to przypomina niedawną dyskusję na Bocznicy n/t jak to niektórzy BARDZO nie mają telewizora. I BARDZO muszą to podkreślać. Cóż, medycyna w dziedzinie leczenia kompleksów ma jeszcze bardzo dużo do nadrobienia.

Czasem też idole dorastają inaczej...

Taki Sting na ten przykład robi teraz wszystko, łącznie z kolejną sprzedażą tej samej muzyki w nowych wersjach.

U2 teraz to robi głównie politykę, choć w przeszłośći prawdę mówiąc nie unikali jej, ale za to jak grali!

 

A Rolling Stones gra ciągle tak samo...

Wspomniany tu Sting, oprócz całkiem niezłych kawałków, robi też sporo po prostu gówna.

Kiedyś lubiłem tego gościa bardzo i nadal nie powyrzucam jego starszych płytek,

ale te um-cyki, które są choćby na "Sacred Love" znaaacznie osłabiły moją sympatię dla niego.

Janusz z Torunia

MariuszJ, 7 Paź 2006, 17:56

 

>Uznawanie za nobilitację

>samego faktu "jazzowania", w oderwaniu od choćby jego klasy, mierzonej własnym gustem rzecz jasna,

>jest perspektywą kibica-szalikowca.

 

Myślę że tu jest nieadekwatnie nazwana "perspektywa kibica-szalikowca" do wielkości określenia "jazzowania" które nota bene nie padło.

 

Wspomniano tylko o cyt "frazuje tu jakby jazzowo" i "trąca jazzowym smaczkiem" .

 

Cóż może medycyna oprócz nadrabiania osiągnięć w dziedzinie leczenia kompleksów powinna szybko zająć się megalomanią? :-)

Kurt>

 

Nie do końca rozumiem całą Twoją wypowiedź, odczuwam jednak jej ostatnie zdanie jako przytyk, który mnie zabolał, bo moją intencją było zupełnie coś innego. Być może za bardzo mam w pamięci wywody o wartości tego co słuchamy, w których tu kiedyś uczestniczyłem, ze szkodą dla własnych nerwów.

 

Oświadczam zatem, prostym knajackim językiem, że mam gdzieś wyrobienie jazzowej publiczności i domniemane wdzięczenie się do niej rzeczonych Panów. I tylko o to mi chodziło - Wonder czy Prince nie muszą do niczego dorastać, bo to co robią robią wystarczająco dojrzale. To czy to się komuś podoba czy nie - jest materią zupełnie różną od zajawki autora wątku - "o dorastaniu".

 

Ja tu z egalitarnym "nie" dla wywyższania się ze swoimi gustami, a Ty mi megalomaństwem prosto w łeb?

Nie przytykając nikomu dodam, że moim zdaniem "dorastanie" idoli, czy nawet geniuszy niekoniecznie polega na zmianie stylu grania w celu zdobycia, lub poszerzenia targetu. Czasem to się dzieje samoistnie i jest raczej ewolucją niż rewolucją. Ludzie się starzeją... po prostu.

Zwykle na początku młodzi geniusze grają surową bezkompromisową muzykę, która to wtedy jest często najbardziej wartościowa. Później zaczyna się stopniowe i chyba nieuchronne wchodzenie w różne style, tak aby coś zmienić, aby nie grać ciągle tak samo. Nie zawsze to się udaje, ale trudno oczekiwać, że wena twórców będzie trwała wiecznie.

Ciągłe granie tak samo jest z kolei niebezpieczne i tylko nieliczni na tym dobrze wychodzą, jeśli oczywiście starcza im talentu.

Dzień dobry

Proszę Państwa jeżeli chodzi o Stinga to właśnie ukazała(ukaże się) jego najnowsza płyta. Wydała ją wytwórnai Deutsche Grammophon a zawiera pieśni Johna Dowlanda na lutnię i głos oczywiście. Jeszcze tej płyty nie słychałem, ale niezależnie od tego czy mi się spodoba to cieszę się, że nie dostaliśmy następnej porcji lipnej i bezpłciowej muzyki w typie 'sacred love', ale wynik ewidentnego twórczego POSZUKIWANIA. Zapewne znajdą się i malkontenci, ale spójrzmy prawdzie w oczy czepialscy zawsze się znajdą. Chętnie posłucham "songs of the labyrinth" mimo iż absolutnie nie uważam się za wyznawcę Stingologii. :-)

 

Widzę promyk nadziei, może ten facet jeszcze się nie wypalił?

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-6776-100005118 1170302063_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Jaro>

 

Boję się w przypadku Stinga właśnie tego machania do "wyrobionej" publiczności, charakterystycznego dla ludzi wypalonych. Okazuje się, że paradoksalnie ich łatwiej zaspokoić czyniąc odwracające uwagę zabiegi typu zmiana instrumentarium, ogólnego nastroju czy fundamentu. Ale co nam po lutni jak serca nie ma? Chciałbym się mylić i dlatego pewnie kupię tę płytę. W końcu wcale mi nie zależy na tym, żeby artysta zwany Sting kończył się dla mnie tak dawno temu.

jaro_001, 9 Paź 2006, 08:06

 

> Chętnie posłucham "songs of the labyrinth" mimo iż absolutnie nie uważam się za

> wyznawcę Stingologii. :-)

 

Veni, vidi, vici. Czyli, w wolnym tłumaczeniu - znalazłem, zassałem, zaczynam słuchać. :)

 

Wrażenia za chwilę. :)

> cezary

 

ale u Prince'a inspiracje jazzowe (no, może raczej "jazzawe"...) to nie jest akurat żadna nowość - dla mnie dwa główne jego atuty to (1) talent kompozytorski oraz (2) niezwykła łatwość twórczego czerpania z różnych nurtów i gatunków - nie na sposób eklektyczno-postmodernistyczny, tylko twórczego filtrowania i przekształcania przez własną wrażliwość muzyczną. jazzujące harmonie, aranżacje czy quasi-improwizacje zdarzały mu się, o ile dobrze pamiętam, praktycznie od początku kariery.

dong,

masz racje. Z jego talentow dodalbym jeszcze wykonanie - przeciez chlopina gra na gitarze jak malo kto (ze nie wspomne o ponad 20 innych instrumentach) no i jakosc nagran. Jestem wielkim fanem Prince'a ale nie wychylam sie z tym na forum bo wiele osob w Polsce go nie zna (nie zna jego plyt) a przyklada latki. W jego wypadku jest to akurat fatalne bo on nagral tak wiele rozmaitych rzeczy jak malo kto. Szczerze mowiac ostatnie jego 2 plyty nie sa u mnie na topie. Wole takie ekscesy jak plyty 'Soul' czy 'Chaos and Disorder'. Z prinsowego 'jazzu' polecam zas 'Rainbow Children' i 'N.E.W.S.'.

Prince ma piekne brzmienie i kiedy wyslucham jakiejkolwiek jego plyty a potem poloze na tacy CDP cokolwiek innego to zawsze to cokolwiek wypada blado. Niesamowity czlowiek.

 

Co do Wondera - bardzo podoba mi sie jego ostatni plyta. Zaskoczenie na plus pelne. Od ladnych kilku lat spisalem go na straty i myslalem, ze wszystko co moze to goscinnie wkladac solowki na harmonijce a tu prosze - plyta jak marzenie.

 

pzdrw

 

soso

zildjian > Niestety Kydryński jest dla mnie mało poważny i niestety odpowiada po cześci za mój obecny sposób postrzegania Stinga. Oczywiście to nie jest sprawiedliwe, ale i sam Sting mocno się przykłada do tego, żeby nie kupowac jego płyt.

 

MariuszJ > Zgadza się. Gdyby się facet delikatnie nie spalił to prawdopodobnie nie szukałby nowego "sposobu wyrażenia swojej muzyki". Wszak nic na ta płytę nie skomponował. Nie chciałbym żeby to głupio zabrzmiało, ale publika Stinga nie jest raczej jak to nazwałeś "wyrobiona" i dla nich właśnie pieśni Dowlanda w wykonaniu rockowego artysty mogą wydać się czymś absolutnie wyszukanym. Taki snobizm...

 

Snajper > Nie będzie wrażeń za chwilę. Oczywiście, ze planuję zassać lub od kogoś skopiować tego Stinga. Muszę ci jednak przyznać, że z wyjątkiem "sacred love" (którą oddałem do sklepu!) mam kupione wszystkie studyjne płyty Stinga i większość " The Police". W przeciwieństwie do ciebie nie jestem "zasysaczem" (moje wnioski z lektury Twojego "o mnie") z radością kupuję płyty i buduję moją płytotekę - do której nie wliczam kopii i innych takich półśrodków. Pomimo tego nie zamierzam już wydać ani złotówki na płyty Pana żądło. Szkoda mi pieniędzy. Poza tym w ciemno nie kupuję już nic ...może tylko Zimermana i kilku innych.

MariuszJ, 8 Paź 2006, 23:19

 

Nie miałem chciałem Ci ołtarza megalomanii stawiać.

 

Ostatnie zdanie jest złośliwością (tu się przyznaję), ale w zamyśle nie miała zaboleć, taki prztyk w nos.

 

Nie wydaje mi się aby ktokolwiek tu się wywyrzszał ze swoimi gustami, raczej (ale oczywiście nieobiektywnie, bo w przypadku ukochanych idoli nigdy nie jest to w 100% możliwe) swój punkt widzenia na twórczość, i stosowny komentarz.

 

Poza tym oświadczając "prostym knajackim językiem" sprowadzasz swoich rozmówców do pewnego niższego poziomu, z którego nie mogą oni rzekomo poprawnie zrozumieć Twoich wypowiedzi :-).

 

Ten sam mechanizm (który jest w pierwszej Twojej wypowiedzi) skłonił mnie właśnie do tej złośliwości w Twoją stronę, która w zamyśle miała spowodować uświadomienie go sobie.

 

Zszargane nerwy są niestety wpisane w życie człowieka kochającego sztukę, ale te emocję mają myślę tylko pozytywny efekt.

jaro_001, 9 Paź 2006, 11:48

 

> W przeciwieństwie do ciebie nie

> jestem "zasysaczem" (moje wnioski z lektury Twojego "o mnie") z radością kupuję płyty i buduję moją

> płytotekę - do której nie wliczam kopii i innych takich półśrodków.

 

Przykro mi poinformować, ale Twoje wnioski o mnie są zbyt szybkie i błędne. Moja płytoteka, mimo iż póki co skromna, składa się w ponad 99% z płyt oryginalnych. Mam póki co dwie płyty ściągnięte i wypalone, czyli nieoryginalne. Czemu tak? Bo obie są absolutnie niedostępne, nigdy nawet nie wydane, więc nie do nabycia.

 

Zapewnie magiczne słowo "FLAC" w moim "o mnie" nakazało Ci wpisać mnie z miejsca na listę złodziei. Ale nie martw się - nie jesteś osamotniony w podejście w stylu "FLAC = pirat". Wielkie wytwórnie fonograficzne i inni świętsi od Papieża myślą tak samo... ;-)

 

A co do zasysania - podobnie jak Ty nie kupuję w ciemno. Mam zbyt duży szacunek dla własnych ciężko zarobionych pieniędzy, żeby kupować w ciemno. Tak więc najpierw zasysam (w czym chwilowo upodabniam się faktycznie do złodzieja), słucham raz albo trzy i usuwam. A potem albo idę do sklepu kupić płytkę, albo nie.

 

 

A wracając do tematu - mówcie sobie, co chcecie, ale mi się podoba. Ani nie jestem wielkim fanem Stinga, ani muzyki poważnej/starodawnej. Ale muzyka na tym krążku mnie wciąga. O jakości nagrania się nie wypowiadam, bo odsłuchałem na razie mp3 128kbps... ;) Ale myślę, że na złość jaro_001 pójdę do sklepu i kupię tę płytkę.

Kurt, uznajmy że mamy obaj kiepskie dni, jeżeli chodzi o formułowanie myśli. Ale i tak sobie dzisiaj wieczorem Princa puszczę, miast eceemowego pitolenia. Też lubię, ale nie dziś.

Snajper >

Masz rację powiązałem "FLAC = pirat". Ja podobnie jak ty też szanuję swoje ciężko zarobione dziengi i podobnie jak ty albo zassaną muzykę kupuję albo eksmituję z kompa. Tak jest najbezpieczniej dla mojego portela bo nie stać mnie na kupowanie płyt, których nie będę słuchał. A z tą "złością" to nie przesadzaj :-) Każdy kupuje to co mu się podoba. Polecam jednak Tobie posłuchać np. sonat Dowlanda na lutnię w wyk. Paula O'Dette. Słuchaliśmy u znajomego w piątek. Po prostu czysta, piękna muzyka. Polecam.

 

...pozostałych forumowiczów przepraszam za offtopic!

pozdrawiam

Nie dodała się fotka. Oto płyta, którą polecam (zresztą pozostałę 3 zboksu także).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

jaro_001, 9 Paź 2006, 13:38

 

> Tak jest najbezpieczniej dla mojego portela bo nie stać mnie na kupowanie płyt, których nie będę słuchał.

 

Otóż to. :)

 

> Polecam jednak Tobie posłuchać np. sonat Dowlanda na lutnię w wyk. Paula O'Dette.

 

Dzięki, spróbuję posłuchać.

 

> ...pozostałych forumowiczów przepraszam za offtopic!

 

Ja również! I już się zamykam... :)

Z wielkich zespołów, które według mnie znakomicie dojrzały był "The Beatles".

Choć nie jestem ich fanem, ale późniejsze płyty uważam za zdecydowanie lepsze od tych surowych, prostych nieskomplikowanych pierwszych piosenek dla piszczących panienek. Lepsza aranżacja, brzmienie, niekiedy daleko od rockendrolowych wpływów z nutą psychodelii, która się właśnie rodziła.

Pózniej, po rozpadzie już jako soliści raczej wymiękli. Błysk gdzieś zniknął (nie licząc wyjątków) choć grali muzykę dość zgodną z duchem lat 60-tych.

Wypalenie się artystów muzyce popularnej wisi nad nimi jak miecz Damoklesa, niżej i na cieńszym włosie niż w innych sferach "śtuki".

 

Można "dojrzewać" całe życie jak Waits, można mieć swoje pięć minut jak, nie przymierzając wymieniony tu Sting. Możliwe, że paliwo napędzające tworzenie czegoś wartościowego w otoczce prostej, chwytliwej melodii czy rockowego drajwu jest pochodną i echem zaburzeń hormonalnych okresu dojrzewania, przeciągniętych aż do czasu w którym trzeba zacząć matkować rodzinie? Jeżeli to (zwapnienie) przyjdzie (i kolbą w drzwi załomocze) zostaje nam ucieczka w ciszę lub - niestety - oszukiwanie, pewnie i siebie również. Sprawa na pewno nie dotyczy (jeszcze) Princa, oby nie dotyczyła Stinga (niech okaże się tylko długim kryzysem, zakończonym rezurekcją).

 

Szczęśliwymi Ci, którzy do końca wiernymi i twórczymi pozostawali. Nietrudno się domyślić, o kim myślę i dla kogo nie dotrzymałem słowa tego wieczoru.

 

To coś nienazwane i niedefiniowalne, głęboko w nas, potrzebne jest i by tworzyć, i by przeżywać. Oby nie zabrakło, obyśmy "nie dojrzeli".

Wydawać by się mogło, że taki artysta, który się nie spali przedwcześnie, to nie to samo co sportowiec i dobrą formę powinien zachować na dłużej. Jednak jego stan duchowy zmienia się z wiekiem podobnie jak stan fizyczny, choć z różnym rytmem i bardziej rozległy w czasie.

Poza tym są różne czynniki, które mogą wpłynąć na zmiany np. poglądy, gusta, czy inne postrzeganie świata, które na pewno mają jakiś wpływ na jego aktualną twórczość.

Ale tak naprawdę to nie ma pewności, kto tworzy dalej tę muzykę, czy robi się to metodą DIY, czy wspomaga się sztabem ludzi, którzy pracują na stałe, lub na umowę o dzieło, a dotyczy to zwłaszcza artystów masowych, którzy osiągnęli już wiele i drzwi wielu wytwórni płytowych otwierają im na ościerz.

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.