Skocz do zawartości
IGNORED

Genesis


Rekomendowane odpowiedzi

Ja z kolei bardzo cenię album Genesis ,,Invisible Touch" pomimo, że nie jest ich najlepszą płytą. Poza tym generalnie się z tobą zgadzam.

,,Żyj prawdziwie, kochaj szczerze zanim wszystko śmierć zabierze".

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5867208
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, cortes napisał:

bardzo cenię album Genesis ,,Invisible Touch"

To jest fajny "muzak", do słuchania gdzieś obok, bez spinki i zaangażowania, świetna muzyka rozrywkowa, świetne aranże, świetny wokal.
Dla mnie jest jeszcze ta świadomość, że to był kiedyś epicki Genesis. Fajnie jest widzieć minę młodego pokolenia, gdy się puszcza Trick... i zaraz po tym właśnie Invisible Touch. Dla mnie reakcje bezcenne, te częste niedowierzanie na twarzach znajomych "dzieciaków". Naprawdę fajne doświadczenie i wcale nie koniecznie in plus dla tej ostatniej płyty 😉 

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5867358
Udostępnij na innych stronach
W dniu 20.03.2023 o 01:37, marecki marek napisał:

W 1974 roku kiedy Genesis koncertował w Vancouver Phil Collins odszukał swą pierwszą miłość Andreę Bertorelli, która wraz z rodzicami w wieku 18 lat wyjechała do Kanady. 

Szybko się pobrali i w 1976  urodził się syn Simon, oraz zadoptował Joely, pierwszą córkę swojej żony. W 1979 kupił nawet dom w Vancouver, aby ratować rodzinę. Jego koledzy w tym czasie nagrywali solowe płyty i on też nagrał Face Value. W 1980 wziął rozwód z Andreą. Ten projekt Collinsa zakończył się porażką choć płyta okazała się być sukcesem.

Syn Simon jest perkusustą i śpiewa w zespole Sound of Contakt

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Świetny szczegół, mało znany.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

De gustibus non est disputandum

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5867418
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, xniwax napisał:

To jest fajny "muzak", do słuchania gdzieś obok, bez spinki i zaangażowania, świetna muzyka rozrywkowa, świetne aranże, świetny wokal.
Dla mnie jest jeszcze ta świadomość, że to był kiedyś epicki Genesis. Fajnie jest widzieć minę młodego pokolenia, gdy się puszcza Trick... i zaraz po tym właśnie Invisible Touch. Dla mnie reakcje bezcenne, te częste niedowierzanie na twarzach znajomych "dzieciaków". Naprawdę fajne doświadczenie i wcale nie koniecznie in plus dla tej ostatniej płyty 😉 

 

De gustibus non est disputandum

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5867483
Udostępnij na innych stronach

...pamiętam jak w latach 80 w radio i TV rządziło Genesis z utworem Mama a chwilę potem Peter Gabriel ze swoim "Sledgehammer" - teledysk wyjmował z butów. Nie znałem wtedy ich wczesnej twórczości i szokiem było dla mnie Nursery Cryme które wpadło w końcu w moje ręce - jak ta muzyka była zupełnie inna! to tak tytułem wstępu.

Zacznę od albumów IMO słabszych:

1. Trespass - taka rozbiegówka przed Nursery;

2. Foxtrot - człowiek patrzy na okładkę, postać na krze lodu, ubrana w czerwona suknię, w masce lisa... trochę pretensjonalne i nieco wydumane, tak samo jak momentami muzyka, np niektóre fragmenty Supper's Ready;

3. Selling England - cóż, czasem IMO dłużyzny w After The Ordeal ale przede wszystkim Battle of Epping Forest - nie klei się, mam wrażenie walki tekstu i wokalu z instrumentami, może o to chodziło ale dla mnie jak wizyta u dentysty, IMO zdecydowanie najsłabszy numer Genesis z epoki Gabriela

Wielka Trójca:

1. Nursery Cryme - arcydzieło od początku do końca, świetne utwory i atmosfera;

2. The Lamb - z dwupłytowymi różnie bywa, Yes Tales zupełnie nieudany, flagowy The Wall PF mnie osobiście przytłacza i tłamsi ciężarem gatunku ale Genesis się broni. Spójny zbiór kapitalnych utworów, które zalotnie spoglądają w kierunku piosenek, znakomite i niebanalne melodie.

3. Trick of The Tail - jest dla mnie tym samym co Moving Pictures w przypadku Rush, zwięzłe, efektowne - ale nie efekciarskie! - kompozycje stanowiące niejako esencje gatunku, brak zbędnych nut. Są chwile kiedy myslę sobie że to być może ich najlepsza płyta....

potem coraz bardziej różnie to bywało ale duke sobie odświeżę skoro kolega przychylnie pisze, przyznam że minęły lata.

Edytowane przez Peter75
Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5867919
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.03.2023 o 22:24, soundchaser napisał:

Proponuję abyśmy przeanalizowali poszczególne płyty Genesis. 
Niech każdy napisze, które są najważniejsze i najlepsze

No dobra, widzę, że nie będę odkrywcą ale ta jedna i najważniejsza dla mnie płyta Genesis i jedna z Naj w całym gatunku ProgRocka to NURSERY CRYME.

Jeszcze zdążyła sie pojawić w końcówce roku 1971, czyli NajRoku dla tej muzyki.

Dlaczego ta płyta?

Bo na niej jest Musical Box. Kropka.

Tyle powinno wystarczyć, a poważniej to już sama okładka jest dziełem wartym studiowania.

Tu niestety bez wersji winylowej i okładki gatefold nie ma co zaczynać rozmowy.

Dzieło Paula Whiteheada ilustruje w niesamowitym klimaciku absurdalno-surrealistyczno-mroczno-baśniowo-wiktorianskim wszystkie utwory płyty z główną rolą niejakiej Cynthii i głównym utworem czyli Musical Box, nie pomijając jednak bohaterów i symboli innych utworów. Są tu dosłownie wszyscy, potrzebna jest tylko większa niż CD reprodukcja.

 (Harold Baryłka też jest...🙂)

Jest też nowe logo Genesis.

Muzyka? Dla mnie początek i koniec płyty to Giganty i wzorzec progrocka -quasi operowe "wypowiedzi" Gabriela, śpiewane różnymi głosami do przydzielonych wielu ról (Harold the Barrel), symfoniczny rozmach, polifonie (!), delikatna pastelowość 12 strunowych gitar i zwalajace z nóg sola nowego gitarmena Hacketta w otwierajacym Musical Box i kończącym The Fountain of Salmacis.

Pomiędzy nimi ulotne, zjawiskowe, pogięte, zabójcze miniaturki ...tak więc Genesis umiał komponować nie tylko rozbudowane długasy! 😉

Nursery to jest szczyt, póżniej (podkreślam, dla mnie) aż do Wind and Wuthering nastepują rozwinięcia tych wątków, pomysłów, brzmień.

Słychać synezator na płycie? Nie ma go (tu, za tekstem Lukasza Hernika z monografii o zespole), jest "tylko" sprytne modulowanie gitary Hacketta, wtedy jeszcze nie dorobili się takiego instrumentu.

O zmianach metrum, pracy sekcji i rytmie nie będę wypisywał banałów, przecież to gigantyczny monument prog rocka.

Dzięki za uwagę. 🙂

 

 

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5868054
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, iro III napisał:

quasi operowe "wypowiedzi" Gabriela, śpiewane różnymi głosami do przydzielonych wielu ról (Harold the Barrel)

W tym kawałku śpiewa też Collins.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5868103
Udostępnij na innych stronach
W dniu 23.03.2023 o 10:58, Peter75 napisał:

...pamiętam jak w latach 80 w radio i TV rządziło Genesis z utworem Mama a chwilę potem Peter Gabriel ze swoim "Sledgehammer" - teledysk wyjmował z butów. Nie znałem wtedy ich wczesnej twórczości i szokiem było dla mnie Nursery Cryme które wpadło w końcu w moje ręce - jak ta muzyka była zupełnie inna! to tak tytułem wstępu.

Zacznę od albumów IMO słabszych:

1. Trespass - taka rozbiegówka przed Nursery;

2. Foxtrot - człowiek patrzy na okładkę, postać na krze lodu, ubrana w czerwona suknię, w masce lisa... trochę pretensjonalne i nieco wydumane, tak samo jak momentami muzyka, np niektóre fragmenty Supper's Ready;

3. Selling England - cóż, czasem IMO dłużyzny w After The Ordeal ale przede wszystkim Battle of Epping Forest - nie klei się, mam wrażenie walki tekstu i wokalu z instrumentami, może o to chodziło ale dla mnie jak wizyta u dentysty, IMO zdecydowanie najsłabszy numer Genesis z epoki Gabriela

Wielka Trójca:

1. Nursery Cryme - arcydzieło od początku do końca, świetne utwory i atmosfera;

2. The Lamb - z dwupłytowymi różnie bywa, Yes Tales zupełnie nieudany, flagowy The Wall PF mnie osobiście przytłacza i tłamsi ciężarem gatunku ale Genesis się broni. Spójny zbiór kapitalnych utworów, które zalotnie spoglądają w kierunku piosenek, znakomite i niebanalne melodie.

3. Trick of The Tail - jest dla mnie tym samym co Moving Pictures w przypadku Rush, zwięzłe, efektowne - ale nie efekciarskie! - kompozycje stanowiące niejako esencje gatunku, brak zbędnych nut. Są chwile kiedy myslę sobie że to być może ich najlepsza płyta....

potem coraz bardziej różnie to bywało ale duke sobie odświeżę skoro kolega przychylnie pisze, przyznam że minęły lata.

 

De gustibus non est disputandum

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870021
Udostępnij na innych stronach

"Wyjście z cienia" - tak pisano po wydaniu płyty "A Trick of the Tail". 
Burzliwy okres w grupie zwieńczony arcydziełem, rodzącym się w bólach jakim był niewątpliwie Baranek i odejście Petera Gabriela, który zdominował zespół, czym doprowadził w pewnym sensie do wewnętrznych konfliktów. To była jedna z przyczyn usunięcia się Petera.
Grupa miała spory problem ze znalezieniem podobnie dobrego frontmana, ale tę historię chyba wszyscy fani Genesis pamiętają...w końcu okazało się, że najlepszym zastępcą jest Phil Collins.
Grupa odżyła i stworzyła kompletnie inny w klimacie album, ale także znakomity. W dodatku krytycy i publiczność zachwycili się. To był kolejny krok ku zdobyciu większej sławy i popularności, chociaż do tej największej - stadionowej - przyszło muzykom jeszcze trochę poczekać...

Edytowane przez soundchaser
Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870168
Udostępnij na innych stronach

Było o Sledgehammer.

Natomiast doskonale pamiętam też wcześniejsze: "Games Without Frontiers", "Biko", "Shock The Monkey" (z radio, a czy z tv - raczej nie).

 

"Solsbury Hill" odkryłem dopiero w 21 wieku. Podobnie - "Intruder".

To tyle wyrazistych wspomnień  z płyt "peter gabriel" umownie zwanych: Car, Scratch, Melt, Security - jak na razie.

O World Music, o Womad może ktoś bardziej obeznany z tematem napisze, ja tylko zdawkowo wspomnę.

No i - SSL, firma Solid State Logic czyli Fairlight CMI itd. Generalnie to o tym, że Peter Gabriel jest mocno technologiczny i nie zawaha się jej użyć (tej logiki). To widać słychać i czuć.

(Pierwsze podejście - osobiście wolę mniej oficjalne wideo)

Jeszcze - "Ptasiek" i "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (OST).

~Way hay and up she rises early in the morning~("Morskie opowieści")

~Braterstwo narodu buduje się na kiczu~("Nieznośna lekkość bytu" Milan Kundera)

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870943
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, xetras napisał:

Peter Gabriel jest mocno technologiczny i nie zawaha się jej użyć (tej logiki). To widać słychać i czuć.

A cóż to za dziwne określenie? Możesz rozwinąć tę myśl?

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870949
Udostępnij na innych stronach

Chociazby to:

"In 2005, Mr. Gabriel bought half of Solid State Logic, or SSL, a leading maker of high-end recording studio consoles."

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

~Way hay and up she rises early in the morning~("Morskie opowieści")

~Braterstwo narodu buduje się na kiczu~("Nieznośna lekkość bytu" Milan Kundera)

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870963
Udostępnij na innych stronach
48 minut temu, xetras napisał:

Peter Gabriel jest mocno technologiczny i nie zawaha się jej użyć (tej logiki).

Ważne, że to on zawładnął "technologią" a nie ona nim.  

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870972
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, xniwax napisał:

Ważne, że to on zawładnął "technologią" a nie ona nim.  

O,o, o, ... O to chodzi!

~Way hay and up she rises early in the morning~("Morskie opowieści")

~Braterstwo narodu buduje się na kiczu~("Nieznośna lekkość bytu" Milan Kundera)

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5870977
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.03.2023 o 22:24, soundchaser napisał:

Proponuję abyśmy przeanalizowali poszczególne płyty Genesis. 
Niech każdy napisze, które są najważniejsze i najlepsze, a które najgorsze.
Ale uwaga - z pełnym uzasadnieniem. Nie wystarczy argument - podoba się, albo nie podoba.
W ten sposób może rozwinąć się ciekawa dyskusja: "za i przeciw".

W takim razie cofnijmy się do roku 1969 " From Genesis To Revelation" Znalazłem ciekawą recenzję tej płyty i zgadzam się z nią w całości.

"Oj ciężko zrecenzować pierwszy album zespołu, który prawdopodobnie sam się do niego nie przyznaje. W oficjalnej wersji remasterów, które jakiś czas temu ukazały się we wznowienia na CD zupełnie zapomniano o tej płycie, ba nie ma jej okładki nawet wśród oficjalnych płyt, jakie wymieniano w remasterowych bookletach. To ci los dopiero.

Dziwna to płyta. Źródła podają, że wpływ na zawartość miał w głównej mierze ówczesny producent płyty – Jonathan King. Któremu marzyło się ponoć stworzenie drugiego Bee Gees (inna sprawa, czy wyobrażacie sobie Gabriela i Rutherforda śpiewających takimi śmiesznymi falsecikami??). Nieważne w sumie, ile prawdy jest w tych pogłoskach, czas usiąść i przysłuchać się muzyce.

Pierwsze trzy nagrania na płycie aż po Where The Sour Turns To Sweet włącznie niczym specjalnym nie wyróżniają się, choć trzeba przyznać, że zawierają już (w niewielkim stopniu, ale zawsze) pewne elementy późniejszego Genesis. Pojawia się brzmienie akustycznych gitar, tak charakterystyczne dla brzmienia grupy aż do czasów A Trick Of A Tail. Jako całość poszczególne nagrania jednak się nie bronią się. Może za sprawą dość prymitywnych wstawek klawiszy Banksa, a może przez kiepskie solówki gitarowe?  Nie wiem. W każdym razie mnie nie przekonują. Dalej jest In The Beginning – i ten utwór ostrym riffem gitary (plus akustyki rzecz jasna znowu) niesie zapowiedź takich nagrań jak The Knife. I szkoda, że zespołowi nie dane było rozwinąć skrzydeł w tym utworze. Bo nie wierzę, że chłopaki chcieli nagrać takie trzyminutowe „cuś”, skoro słychać, że mają ochotę na dużo, dużo więcej. Podsumowując, jest to z pewnością jedno z tych nagrań, którym warto poświęcić te parę chwil.

Peter Gabriel śpiewa nieźle. Nie ma tu jeszcze szaleństw głosowych, które później zaserwuje nam odgrywając poszczególne postacie ze swoich utworów, ale już na tej płycie słychać, że to świetny wokalista. Tony Banks również pokazuje się na tej płycie jako bardzo zdolny instrumentalista. Mimo moich narzekań dwa akapity wyżej, grę Banksa można ocenić pozytywnie. A to za sprawą fortepianowych wstawek w Fireside Song, a to poprzez romantyczne impresje w Am I Very Wrong?.

Zresztą ten ostatni utwór znamionuje nam potencjał do pisania pięknych melodii, jakie w przyszłości zarówno Genesis, jak i jego poszczególni ówcześni członkowie (Gabriel, Rutherford) mieli nam zapewnić. Świetna melodia, wyśpiewywana przez Petera, a na dodatek harmonijna gra akustycznych gitar – to z pewnością nagranie warte zapamiętania.Anthony Phillips i Mike Rutherford dzielnie próbują w każdym utworze wykorzystywać harmonię brzmienia dwóch gitar akustycznych. Dzięki takiemu podejściu utwory nabierają lekkości i dynamiki zarazem, co wychodzi im tylko na plus. Pewnie, gdyby nie zapędy realizatorskie producenta albumu, byłoby znacznie lepiej. A tak jest po prostu normalnie.

Na ocenę dostateczną.Perkusisty … nie zauważyłem. Z ostrożności procesowej nie napiszę zatem, co o nim myślę.Wersja płyty, która posiadam, zawiera 19 nagrań. Wyszła jako remaster, choć jak wyżej wspomniałem, zespół jakby się do niej nie przyznawał. Utwory są krótkie, niektóre melodyjne na tyle, że nawet wpadają w ucho. Ale bez wodotrysków. Moim zdaniem – rzecz dla fanów"

Do recenzji użyto wznowienia płyty firmy Disky Communications Europe B.V. z 1996.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

W dniu 21.03.2023 o 22:24, soundchaser napisał:

Proponuję abyśmy przeanalizowali poszczególne płyty Genesis. 
Niech każdy napisze, które są najważniejsze i najlepsze, a które najgorsze.
Ale uwaga - z pełnym uzasadnieniem. Nie wystarczy argument - podoba się, albo nie podoba.
W ten sposób może rozwinąć się ciekawa dyskusja: "za i przeciw".

Dobra sugestia...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Yankes

De gustibus non est disputandum

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871260
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście debiut Genesis to coś, co kompletnie nie pasuje do muzyki, którą muzycy zaprezentowali już od następnej płyty - Trespass. Zawsze traktowałem go bardziej jako ciekawostkę niż pełnowartościowy album w dyskografii.
Jakże inne były debiuty innych herosów rocka progresywnego jak King Crimson, ELP, czy nawet Yes. Te płyty wyznaczały kierunek rozwoju. Debiut Genesis niczego nie wyznaczał i trudno było po tej płycie przewidzieć co nagrają później.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871331
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, soundchaser napisał:

Rzeczywiście debiut Genesis to coś, co kompletnie nie pasuje do muzyki, którą muzycy zaprezentowali już od następnej płyty - Trespass. Zawsze traktowałem go bardziej jako ciekawostkę niż pełnowartościowy album w dyskografii.
Jakże inne były debiuty innych herosów rocka progresywnego jak King Crimson, ELP, czy nawet Yes. Te płyty wyznaczały kierunek rozwoju. Debiut Genesis niczego nie wyznaczał i trudno było po tej płycie przewidzieć co nagrają później.

Jednak "jakaś" płyta musiała być pierwsza. Powolutku dojdziemy do kolejnych.

De gustibus non est disputandum

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871460
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, soundchaser said:

Rzeczywiście debiut Genesis to coś, co kompletnie nie pasuje do muzyki, którą muzycy zaprezentowali już od następnej płyty - Trespass. Zawsze traktowałem go bardziej jako ciekawostkę niż pełnowartościowy album w dyskografii.
Jakże inne były debiuty innych herosów rocka progresywnego jak King Crimson, ELP, czy nawet Yes. Te płyty wyznaczały kierunek rozwoju. Debiut Genesis niczego nie wyznaczał i trudno było po tej płycie przewidzieć co nagrają później.

Genesis to chłopaki z 1950 rocznika i nie są jeszcze do końca zorientowani co z sobą począć i nie wiadomo kto tym wszystkim kieruje w chwili debiut 1969.

Anderson to rocznik 1944, a Robert Fripp 1946. Mają już trochę więcej doświdczenia i jakąś wizje tego co chcą robić.

ELP to już całkiem inna historia. Na pierwszej płycie w 1970 Karl Palmer  miał występy w Atomic Rooster, a Keith Emerson w The Nice.

Greg Lake to King Crimsone weteran. ELP jest super grupą w chwili powstania.

Edytowane przez marecki marek
Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871567
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Yankes napisał:

Pojawia się brzmienie akustycznych gitar, tak charakterystyczne dla brzmienia grupy aż do czasów A Trick Of A Tail.

Takie brzmienia (12 strunowe gitary) byly obecne nieco dłużej, do Wind and Wuthering.

 

3 godziny temu, Yankes napisał:

W oficjalnej wersji remasterów, które jakiś czas temu ukazały się we wznowienia na CD zupełnie zapomniano o tej płycie, ba nie ma jej okładki nawet wśród oficjalnych płyt, jakie wymieniano w remasterowych bookletach. To ci los dopiero.

To tłumaczyć może, poza wstydliwą zawartością muzyczną, również wytwórnia płytowa Decca, w której już potem nie nagrywali.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871578
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, soundchaser napisał:

Rzeczywiście debiut Genesis to coś, co kompletnie nie pasuje do muzyki,

Trzeba pamiętać jednak, że chłopaki męczyli część materiału na debiut ze dwa lata od 1967.
Część ich pracy wydano na poniższym albumie:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871727
Udostępnij na innych stronach

Wszystko się zgadza. To był wielki fail start. Zresztą Trespass, mimo iż muzycznie o niebo lepszy też poniósł klęskę. Odszedł perkusista Mayhew, odszedł Anthony Phillips, którego pozostali muzycy bardzo cenili i dalsza kariera zespołu stanęła pod znakiem zapytania.
Szczęśliwie dołączyli Collins i Hackett i w tym składzie już poszło z górki.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5871738
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o złoty okres w historii zespołu, czyli lata 1970-1980, to w moim przypadku gradacja płyt wyglądałaby następująco:

1. Wind & Wuthering (1976) 10/10

2. A Trick Of The Tail (1976) 10/10

3. Selling England By The Pound (1973) 10/10

4. The Lamb Lies Down On Broadway (1974) 10/10

5. Foxtrot (1972) 8/10

6. Trespass (1970) 8/10

7. Duke (1980) 7,75/10

8. ...and then there were three... (1978) 7,5/10

9. Nursery Cryme (1971) 7/10

 

WIND & WUTHERING (1976)

„Wind & Wuthering” jest znakomitym podsumowaniem najbardziej twórczego okresu w historii zespołu. To właśnie na nim grupa przedstawiła wszystkie elementy swojej muzyki, w których była najlepsza. Doskonale skonstruowane kompozycje, umiejętność budowania kulminacji, kunsztowne aranżacje, piękne, rozlewne melodie, mistrzowskie operowanie nastrojem i dynamiką. Jest to najbardziej malarski i wysmakowany brzmieniowo album w dorobku zespołu. Po raz kolejny kawał świetnej roboty wykonał producent David Hentschel. Nie dziwię się, że jest to jedna z ulubionych płyt Tony’ego Banksa. Swoją drogą, jest to również najbardziej banksowski album w dorobku zespołu. Na tym polu w szranki może stanąć z nim tylko „A Trick Of The Tail”. „Wind & Wuthering” to prawdziwa kopalnia pereł. Muzyka, której można słuchać po wielokroć i zupełnie się nie nudzi. Tylko ,,Your Own Special Way” odstaje poziomem od reszty utworów. „Wind & Wuthering” nie oddziałuje może od razu na słuchacza tak szybko jak ,,A Trick Of The Tail”, jednak warto się nad nim pochylić z uwagą. Doświadczenie niejednego słuchacza wskazuje na to, że jest niemała szansa na to, że z czasem zyska na wartości i dostarczy wielu wzruszeń i emocji.

Na płycie pojawiają się trzy dłuższe kompozycje. Przynajmniej w dwóch przypadkach muzycy starają się jednak nie powielać starych wzorców. Znamienną egzemplifikacją tego trendu są dwie najbardziej rozbudowane formy. Wielowątkowy „One For The Vine” nie ma swojego odpowiednika w przeszłości. Trzyczęściowa minisuita „Unquiet Slumbers For The Sleepers...” - „...In That Quiet Earth” - „Afterglow” równie zawiera nowe akcenty. „Blood On The Rooftops” i „All In The Mouse’s Night” są dobrym przykładem kompozycji, w których krzyżują się wpływy dwóch światów muzycznych - klasycyzującego progrocka i soft rocka. Jest to jeden z istotnych wyróżników muzyki Genesis z okresu transformacji. Na „Wind & Wuthering” zespół rozwija twórczo niektóre pomysły z „A Trick Of The Tail” (1976). Dobrym przykładem mogą być próby syntezy rocka progresywnego z jazz rockiem („Wot Gorilla?).

Brzmienie syntezatorów Banksa to osobne zjawisko w świecie rocka. Bez trudu można poznać go już po kilku taktach, dzięki specyficznemu soundowi oraz różnym patentom aranżacyjnym. Na żadnej płycie nie brzmiały równie frapująco, jak na „Wind & Wuthering”. W tym czasie Steve Hackett wykształcił już w pełni swój dojrzały styl gry, czasami mówi i piszę się wręcz o hackettowskiej szkole gry. W okresie „Wind & Wuthering”, głównie za sprawą Collinsa, Banksa i Hacketta, Genesis był jednym z najbardziej idiomatycznych bandów rockowych. Słychać dalszy postęp w sferze wykonawczej. Świadczy o tym nie tylko zapis omawianej płyty, ale także nagrania koncertowe. Warto porównać starsze studyjne wersje klasyków z lat 1971-1974 z ich koncertowymi odpowiednikami z lat 1976-1977. W tym względzie instruktywny jest nie tylko fenomenalny żywiec „Seconds Out”, ale także liczne bootlegi z tego okresu.

Ósmy album studyjny zespołu nierzadko jest traktowany jako łącznik okresu „progresywnego” i „pop rockowego”. Trzeba jednak zaznaczyć, że na „Wind & Wuthring” wyraźnie dominuje idiom progresywny. Dowodnie świadczą o tym epickie „Eleventh Earl Of Mar” i „One For The Vine”, a przecież mamy jeszcze „Wot Gorilla?”, „Unquiet Slumbers For The Sleepers...” i nade wszystko „...In That Quiet Earth”. W rejony pop rockowe grawitują dwie kompozycje („Your Own Special Way” i „Afterglow”). Bardziej skomplikowany jest przypadek „All In A Mouse's Night”. Z perspektywy czasu można skonstatować, że „Wind & Wuthering” był zwieńczeniem artystowskiego okresu w historii zespołu. Istotnym przełomem okaże się „... and then there were three...” (1978), na którym zespół objawi inne oblicze. Znacznie bliżej będzie mu do pojemnej szuflady z napisem „pop rock” lub „soft rock”. Nie wyrzeknie się jednak swojej przeszłości, o czym najlepiej zaświadczał banksowski „Burning Rope”.

„Wind & Wuthering” to niewątpliwie na wskroś angielska muzyka, a w szerszym kontekście europejska. Mocno zakorzeniona w muzyce klasycznej. Głównie za sprawą Tony’ego Banksa, choć i Steve Hackett ma silne predylekcje w tym kierunku. Bardziej eklektyczną osobowością muzyczną był Phil Collins, który zawsze był rozmiłowany w „czarnej” muzyce rozrywkowej, choć nie można zapominać również o fusion. W tym czasie jego wpływ na styl zespołu oraz wkład kompozytorski był jeszcze stosunkowo niewielki. Nadal rej wodził klawiszowiec, którego wkład w muzykę Genesis był trudny do przecenienia. Nieco na drugim planie pozostawał Mike Rutherford, jednak jego wkładu nie można lekceważyć. Basista był autorem jednej kompozycji („Your Own Special Way”) i współautorem trzech. Tylko Banks mógł pochwalić się większą ilością utworów.

„Afterglow” jest jednym z tych utworów, który szybko przemawia do słuchacza. Podobnie jest w przypadku „Your Own Special Way”, choć ten drugi ma tendencję do szybkiego „zużywania się”. Najczęściej jest jednak tak, że z materiałem z tej płyty trzeba się trochę oswoić. Tuż po jej premierze w podobnym duchu wypowiadał się Mike Rutherford. Basista stwierdził, że „Wind & Wuthering” nie oddziałuje na słuchacza tak szybko, jak „A Trick Of The Tail”, dlatego należy dać mu więcej szans. Jest to wolno rozpuszczającą się kapsułka, która z czasem odsłania swoje ukryte uroki. Na podstawie własnych doświadczeń mogę tylko napisać, że w pełni podzielam ten pogląd.

„Wind & Wuthering” ma mnóstwo zalet, można zachwycać się wieloma aspektami tego wydawnictwa. Czy jest jednak pozbawione wad? Nobody’s perfect. Do ideału jest jednak naprawdę blisko. Gdybym miał się czegoś czepiać, wskazałbym błędny dobór repertuaru. Rzecz jasna, chodzi o „Your Own Special Way”. Odrzut z sesji ,,Inside And Out” jest znacznie ciekawszy. Na szczęście był to jedyny taki błąd. Słusznie zarzucono pomysł nagrania dwupłytowego albumu. Pozostałe nagrania - „Match Of The Day” i „Spot The Pigeon” były pozbawione błysku, szczególnie drugi z wymienionych był nad wyraz przeciętny. Nie oznacza to jednak, że grupa nie miała więcej dobrych pomysłów. Świadczy o tym nie tylko „Inside And Out”, ale także hackettowski „Please Don’t Touch”. Do tego drugiego muzycy nie byli przekonani. Phil Collins nie miał pomysłu na odpowiednią strukturę rytmiczną. Ostatecznie muzycy doszli do wniosku, że lepiej dopieścić „Wot Gorilla”. Hackett był wściekły, jednak o utworze nie zapomniał. Ostatecznie trafił na jego drugi album solowy, zatytułowany, a jakże, „Please Don’t Touch”.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5872292
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.03.2023 o 22:59, xetras napisał:

Natomiast doskonale pamiętam też wcześniejsze: "Games Without Frontiers", "Biko", "Shock The Monkey" (z radio, a czy z tv - raczej nie).

Gabriel wg mnie najlepsze 3 i 4. Intruder po dzień dzisiejszy wywołuje u mnie ciarki:

I like to feel the suspense
When I'm certain you know I am there
I like you lying awake
Your baited breath charging the air
I like the touch and the smell
Of all the pretty dresses you wear

jak bardzo Peter potrafił wczuć się w rolę, zdumiewające, albo w pokrętny sposób sam czuł się intruzem który za pomocą muzyki zakradał się do słuchaczy. Perkusja - taki prosty patent a jedyny w swoim rodzaju. Czwórka to kapitalne rozwinięcie nakreślonych pomysłów.

Kolejne od So w górę mam wrażenie że nieco przeprodukowane i wygładzone, brakuje szaleństwa intrudera.

PS. w weekend odświeżyłem sobie Duke, no nie wchodzi........

1 godzinę temu, mahavishnuu napisał:

WIND & WUTHERING (1976)

świetnie piszesz aż chce się na nowo słuchać! mam nadzieję że popełnisz o wszystkich wspomnianych przez siebie płytach.

Edytowane przez Peter75
Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5872406
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, mahavishnuu napisał:

Jeśli chodzi o złoty okres w historii zespołu, czyli lata 1970-1980, to w moim przypadku gradacja płyt wyglądałaby następująco:

1. Wind & Wuthering (1976) 10/10

2. A Trick Of The Tail (1976) 10/10

3. Selling England By The Pound (1973) 10/10

4. The Lamb Lies Down On Broadway (1974) 10/10

5. Foxtrot (1972) 8/10

6. Trespass (1970) 8/10

7. Duke (1980) 7,75/10

8. ...and then there were three... (1978) 7,5/10

9. Nursery Cryme (1971) 7/10

U mnie jest bardzo podobnie. Pierwsze dwa miejsca są zarezerwowane dla The Lamb... i Selling England...
Na pudło załapuje się Wind and Wuthering.
Później jest Foxtrot, A Trick of the Tail, Trespass, Duke, Nursery Crime i ...and then... na końcu tej listy.

Z płyt późniejszych najwyżej cenię Invisible Touch, a dalej - Calling All Stations, Genesis, We Can't Dance i na szarym końcu - Abacab.

1 godzinę temu, Peter75 napisał:

Gabriel wg mnie najlepsze 3 i 4.

Zgoda. "So" idzie zaraz za tymi dwoma płytami.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5872506
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

45 lat temu...

31 marca 1978 r. ukazał się dziewiąty, studyjny album grupy Genesis zatytułowany "...And Then There Were Three...". Był to pierwszy album nagrany bez Petera Gabriela, w składzie: Phil Collins, Tony Banks i Mike Rutherford.

Pierwszym singlem z tego krążka jest piosenka „Follow You Follow Me”.

Genesis – Follow You Follow Me

 

Blogi --> Blog Kangiego. Zapraszam.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5877289
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, kangie napisał:

45 lat temu...

31 marca 1978 r. ukazał się dziewiąty, studyjny album grupy Genesis zatytułowany "...And Then There Were Three...". Był to pierwszy album nagrany bez Petera Gabriela, w składzie: Phil Collins, Tony Banks i Mike Rutherford.

To był pierwszy album nagrany bez Steve’a Hacketta. Bez Gabriela nagrali już dwie wcześniejsze płyty. A potem zostało ich trzech…

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5877295
Udostępnij na innych stronach

Hackett wydał swoją pierwszą płytę solową w 1975 roku, wykorzystując chwilową przerwę w działalności zespołu, spowodowaną poszukiwaniem nowego wokalisty. Na tej płycie wykorzystał m.in. materiał, który koledzy odrzucili z sesji The Lamb Lies Down on Broadway. Okazało się, że debiut osiągnął spory sukces, bo muzyka była naprawdę dobra. To tylko przyspieszyło decyzję Steve'a o odejściu z grupy. Następne płyty solowe tylko potwierdziły, że słusznie postąpił.
Do dziś trzy pierwsze albumy Hacketta stanowią kanon progresywnego rocka i należą do moich ulubionych jego płyt.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/162085-genesis/page/3/#findComment-5877369
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.