Topowy model Gigawatta to kawał świetnej inżynierskiej roboty. Wszystko jest doskonale rozplanowane, wykonane i złożone w całość. W środku wojskowy porządek i masywność komponentów. Wygląd nazwałbym purystycznym i ponadczasowym. Pasuje wizualnie do większości współczesnych urządzeń audio. Z tyłu mamy bogactwo gniazd sieciowych - w sumie można podpiąć 12 komponentów audio-video. Pod względem właściwości brzmieniowych PC-4 nie jest urządzeniem, które czaruje słuchacza od pierwszej chwili. Odniosłem wrażenie, że po podłączeniu systemu niewiele się zmieniło. Góra zrobiła się lekko ciemniejsza, gładsza, wokale bardziej czytelne a bas uległ skróceniu. Po dość długim okresie użytkowania postanowiłem posłuchać płyt z systemu bez PC-4. Porażka...muzyka nie płynie, brakuje detali, obecności muzyków, przekaz jest rozmyty i nie ma w nim ciepła, sprężystości i trójwymiaru. Niby gra dobrze,ale... Tu się kryje tajemnica monstrum Gigawatta. Z PC-4 wszystko jest prawdziwsze, bardziej obecne i bardziej naturalne. Niskie częstotliwości są fenomenalnie kontrolowane, bas nie dominuje w przekazie muzycznym i jednocześnie ma olbrzymią energię. Fortepian, kontrabas czy gitara basowa - szybkość impulsów powala. Średnica nie wyskakuje przed szereg, lecz jest gładka i bardzo wyraźna. Wokale są bardzo przekonujące a trąbki i saksofony pokazują pazur. Góra to świetne dopełnienie całości, mnóstwo detali podanych w wyważony, nienatarczywy sposób. Muzyka ma dużo powietrza i odczuwanej przestrzeni. Fenomenalnie brzmią dobre realizacje, przy słabych technicznie nagraniach nie oczekujmy cudu. Podsumowując, PC-4 potrafi wydobyć to, co najlepsze z systemów z tzw. wyższej półki. Dobre kable sieciowe to warunek konieczny.