Jako że wymienić pragnąłem zarówno wzmacniacz jak i źródło miałem dość dużą możliwość wyboru, która ostatecznie okazała się zmorą z powodu tzw. klęski urodzaju. Niemniej pierwsze próby odsłuchowe w sklepach kończyły się z reguły konkluzją, że nowy sprzęt gra jedynie nieco lepiej niż mój stary system (najtańszy naim cd plus wzmacniacz). A ja chciałem przełomu, zwłaszcza w dziedzinie swobody grania, "oddechu", braku kompresji, kontroli basu i przestrzeni. Irytacja moja wzrastała gdy nawet dość drogie wzmacniacze za około 10 - 12 tys. nie grały na tyle dobrze, żeby uzasadnić ich wysoką cenę.
O audiomatusach usłyszałem przypadkiem, poczytałem trochę w internecie i zamówiłem u producenta, zwłaszcza że producent zapewnił mnie mailowo, że nie będzie problemu ze zwrotem. Pierwszy problem polegał na tym, że jako końcówka mocy wymagały od razu przedwzmacniacza, tudzież dobrego daca z regulacją głośności. Ale na początek podłączyłem monobloki audiomatusa do nuforce'a icon hdp, którego używałem jako wzmacniacza słuchawkowego. I do tego badziewnym kablem, nie miałem żadnych dobrych kabli rca. Już ta pierwsza próba pokazała jak dobrymi wzmacniaczami są audiomatusy. Uderzyła przede wszystkim swoboda grania i brak kompresji, kontrola basu. Co prawda bas był nieco detonujący a góra miejscami ostra (zwłaszcza przy trąbce, skrzypcach i akordeonie) ale i tak grało to razem dużo lepiej niż moje naimy. Zachęcony wypożyczyłem do odsłuchu topowy dac nad: m51. I tutaj wszystko zaskoczyło. Góra się wygładziła, zrobiła bardziej finezyjna a bas, który dalej potrafi przywalić i rozmasować wątrobę, jest trzymany w ryzach i nie żyje własnym życiem. Najbardziej zdziwiło mnie to, że wydałem w sumie niewiele więcej na wzmacniacz i żródło niż parę lat temu na zestaw naima a uzyskałem dźwięk, który jest w mojej opinii co najmniej o klasę lepszy, jeżeli nie o dwie. To po prostu dla inna liga grania, sprawy nieporównywalne na tyle, że nie wyobrażam sobie już powrotu do poprzedniego zestawu.
Czy jest to zatem dźwięk skończony? Podejrzewam, że nie. W tak zwanej skali absolutnej oczekiwałbym nieco większego nasycenia średnicy ale tylko nieco. I najlepsze: jako że tak niewiele wydałem na klocki to kolumny wybiorę sobie już z większą swobodą i bez spinania się, bo nawet na obecnych jeszcze długo mógłbym słuchać muzyki z prawdziwą przyjemnością. A i przedwzmacniacz będę sobie mógł wpiąć jeśli przyjdzie ochota: lampowy, tranzystorowy... Po prawie dwóch miesiącach wybierania, odsłuchiwania, analizowania, czytania moja rada jest taka: zacząć od końcówki mocy i daca z dobrą regulacją głośności a późniejsza rozbudowa systemu będzie łatwiejsza i mniej bolesna finansowo. No chyba, że ktoś koniecznie pragnie odtwarzacza cd...
Aha, i jeszcze jedno: nigdy nie wierzyłem w różnice pomiędzy kablami "cyfrowymi". Słuchając audiomatusów z nadem połączonych z komputerem wypożyczonym kablem USB po raz pierwszy usłyszałem różnicę w porównaniu do kabla nuforce'a (no name). Tyle że droższy okazał się gorszy ;) "Przezroczystość" tego zestawu jest bardzo duża i zachęca do eksperymentowania z kablami.