O muzyce:
Wciągające i nastrojowe ballady z countrowo-jazzowym posmakiem, których słucha się chętnie i wraca. Relaksujące brzmienie, ciekawe, różnorodne pomysły muzyczne. Płyta w całości b. dobra, spójna. Polecam gorąco utwory1,4,7-początek z rockowym zacięciem, 11- pogodny i z przymrużeniem oka, z kapitalnym pomysłowym wstępem oraz 12, który najbardziej lubię. Forma zawsze łączy się tu z treścią, a nastrój od początku do końca jest konsekwentnie zachowany. Ponadto towarzyszący instrumentaliści stanowią doskonałe uzupełnienie dla byłego członka grupy King Crimson. Powinna spodobać się 30-40 latkom, ale nie tylko. Nie jest nudna.
O dźwięku:
Ta płyta jest jak narkotyk. Ciągle do niej wracam, ze względu na łatwo wpadajace w ucho melodie, ładne brzmienie i interesująco współbrzmiące poszczególne instrumenty. Mogłyby być więcej krótkich, solowych popisów poszczególnych instrumentalistów. Zabrakło mi trochę więcej żaru, wyrazistości, przez co płyta zyskałaby niewątpliwie. Całość płyty jest dość spójna - widać, że nie było problemu z jej wypełnieniem. Po trudniejszych i co tu dużo mówić cięższych płytach Patricii B., czy Kasandry W. słucha się tego z przyjemnością, nie myśląc o niczym, a skupiając na muzyce. Za dźwięk wystawiam 4+, za wciągające brzmienie:5, za pomysł na płytę:6.