Płyta "...And Justice for All" Metalliki obchodziła niedawno swoje 35-lecie istnienia. Od momentu wydania napisano na świecie kilkaset, jeśli nie więcej recenzji. Zatem skupię się na własnych doświadczeniach i przygodach związanych z tym albumem. Był to czas mojej szkoły podstawowej. Metalliką zaraził mnie mój starszy kuzyn, który mieszkał w tamtym okresie we Włocławku. Podarował mi czapkę z daszkiem tzw. "dżokejkę" koloru czarnego z naszywką na przedniej części. Materiał czapki był gruby i miękki, jakby welur albo inny plusz. Podarował mi również kasetę magnetofonową, która jak się po czasie okazało zawiera niekompletny materiał. Niektóre solówki zostały obcięte. Dopiero po latach, gdy kupiłem sobie wersję na CD dotarło do mnie ile ciekawych solówek mnie ominęło. Można uznać, że od tego albumu zaczęła się moja przygoda z Metalliką i grą thrash metalu na gitarze elektrycznej.
O czym jest ten album? O sprawach ważnych. O niesprawiedliwości na świecie, buncie człowieka, sile pieniądza, wojnach, ich konsekwencji wobec człowieka - pojedynczej jednostce. Taki choćby utwór "One", opowiada historię Johnnego, który poszedł na wojnę, wdepnął na minę i urwało mu wszystkie członki ciała. Została jedynie głowa, ale wzrok, słuch i mowa odmówiły posłuszeństwa. W jakiś bliżej nieokreślony sposób prosi lekarzy o eutanazję, bo zwyczajnie ma dość takiego życia. A ci odmawiają mu tej "przyjemności". Ciekawe efekty są na koncertach. Gdy Hetfield wykrzykuje "Landmine has taken my sight!" tuż po słowie "landmine" następuje wybuch, wielkie uderzenie. Efekt jest piorunujący. Po raz pierwszy doświadczyłem tego 1 czerwca 1999 r. na koncercie Metalliki w Warszawie na Stadionie Gwardii. Zagrzewał Mercyful Fate. Niezapomniane przeżycia. Jeśli lubisz twórczość tego zespołu i zżyłeś(aś) się z Metalliką, a nie byłeś(aś) nigdy na koncercie, to namawiam żeby nadgonić te zaległości. Inaczej się nie da. Systemy audio nawet te najbardziej "wypasione" nie są w stanie przenieść tej energii, tego dynamitu i wygaru. To trzeba przeżyć na żywo, oczywiście znajdując sobie jakieś dobre miejsce na płycie, ewentualnie na krzesełkach. Utwór tytułowy traktuje o systemie sądownicznym w USA, kiedy to przewagę ma ten, który ma pieniądze. Biedny człowiek, nawet gdy jest niewinny, okaże się ofiarą. Hetfield śpiewa o tym. Nie zgadza się na taki stan rzeczy. W jego głosie słychać smutek. "Harvester of Sorrow" jest o normalnym zwyczajnym człowieku, który żyje sobie stabilnie, pewnie ma rodzinę, dzieci, pracę. Ale w końcu pojawia się w jego życiu znudzenie, monotonia i jego mózg zaczyna szwankować. Wpada w szał i robi demolkę dookoła i zaczyna mordować innych ludzi. Mógłbym tutaj każdy utwór brać na tapet i próbować interpretować o czym on jest. Jako dzieciak siadałem ze słownikiem angielsko-polskim / polsko-angielskim, teksty miałem z książeczki, kupionej w sklepie płytowym we Wrocławiu, przy ulicy Kołłątaja. Sklep od dawna nie istnieje, a ja już nawet jego nazwy zapomniałem. O! Melissa - przypomniał mi na WhatsAppie kolega.
Jeśli chodzi o kwestie czysto instrumentalne i co ja o nich myślę. Płyta brzmi surowo, garażowo, ale dość czysto "technicznie". Partie gitary basowej wyciszono. Słuchać doskonale riffy gitarowe, perkusję i wokal. Bębny brzmią głęboko, brutalnie. Przy głośnym odsłuchu jest uderzenie i mlaśnięcie, akurat takie jakie lubię. Oprócz sprawy oczywistej jaką jest treść i przekaz utworów ważną rolę odgrywa tutaj kostkowanie na gitarze. Riffy, ich ilość, ich sposób grania, atak, stłumienie struny i ponowny atak. Kostkowanie tylko z góry, od dołu czy też kostkowanie naprzemienne - wszystko tutaj jest przemyślne i zagrane idealnie. Bez gitarowej kostki/piórka/ang. "pick" to by się nie udało. Mark Knopfler i jego gra palcami nie miała by tutaj racji bytu. Wszystko wykostkowane jest perfekcyjnie, w punkt, na czas. To bardzo ważne. Thrash metal polega właśnie na tym rytmie i szaleńczych tempach gitar. To właśnie sprawiło kiedyś że zachciałem sam tak grać na gitarze. Nie ma sukcesu jeśli zagrane zostanie to od niechcenia, a już na pewno porażką jest granie nierówno. Grane jest tutaj równo, perfekcyjnie. Ta muzyka wprawia nie tyle w osłupienie, ale powoduje, że słucham tej płyty od początku do końca. Wczoraj wraz z córą wysłuchaliśmy w skupieniu cały utwór "One" na dość dużej głośności. Chyba po raz pierwszy doświadczyła tego uderzenie, bo żywo reagowała na perkusję i riffy. Ja uderzałem dłońmi w swe uda, chwaląc się córce na koniec że to wszystko kiedyś grałem na gitarze, wraz z solówkami. Córka na to "To zagraj proszę teraz". Tak, teraz, już to widzę.
To jedna z najważniejszych płyt Metalliki. Jest spójna, jest o czymś ważnym. Są mankamenty w postaci wyciszenia śladów gitary basowej. Ale tak musiało chyba być. Jason Newsted musiał wiedzieć gdzie jego miejsce w szeregu i być może był to dla niego sprawdzian. Inny muzyk spakowałby manatki i powiedział "Bye bye", ale on hardo parł do przodu i wierzył, że kiedyś będzie się liczył w tej formacji. Przeliczył się. Zawsze czuł się jak to piąte koło u wozu. Na jego miejsce wszedł Robert Trujillo, który na samo wejście do składu przygarnął 1 000 000 $ amerykańskich - czyli prezent od członków zespołu na dzień dobry.
Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe.
Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.
Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.
Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.