Skocz do zawartości

1057 opinie płyty

Miles Davis - Kind of Blue

Muzyka zawarta na tej płycie to opowieść wymykająca się opisowi. Ale skoro mam spróbować i w dodatku jestem pierwszy (bardziej się jednak temu dziwię niż czuję tremę), to pozwolę sobie na wyróżnienie BLUE IN GREEN, przy którym wiele razy zdarzało mi się "odpaść" i to zanim sprzęt na nowo odkrył uroki tej płyty.. A'propos ALL BLUES; do dziś utwór ten wprowadza pewien dysonans w moim odbiorze całości, choć z opinii zebranych wśród znajomych jestem w tej kwestii osamotniony. Druga wersja FLAMENCO SKETCHES (dodana na końcu tego wydania) to prawdziwa ciekawostka. Pozycja absolutnie obowiązkowa. Dla mnie absolutny numer jeden, właśnie tą płytę zabrałbym na bezludną wyspę (ale na pewno starałbym się przemycić jeszcze to i owo). Absolutna sublimacja geniuszu instrumentalistów i ich zdolności, w świetle posiadanej wiedzy na temat powstania płyty, do tworzenia.

Patricia Barber - Companion

Świetna muzyczka, przemyślane zmiany tempa, hipnotyzujące momenty. Ulubione: nr 2 za kontrabas nr 4 za całość + świetny tekst (i te brawa za TĘ aluzję) nr 7 - tam jest po prostu wszystko... Reszta dlatego jako reszta, bo powyższe naprawdę wypada wyróżnić:) Poza tym, zespół jest świetnie zgrany, gitarzysta i kontrabasista daja popisy mistrzostwa, że aż się chce brawo bić. No i rewelacyjna Patrycja Goliwąs.

Queen - Queen I

Pierwsza płyta najlepszego w historii zespołu rockowego za pierwszym razem nie zachwyca, ale im dłużej się jej słucha, tym bardziej wciąga. Fakt, że piosenki nie są ze soba powiazane i niejednokrotnie są jeszcze takie "niedojrzałe", ale ten album może się podobać. To niewątpliwie najsłabsza płyta Queen'ów, ale są zespoły, które nie dorównują do jej poziomu. Moim zdaniem ciekawa pozycja.

Diana Krall - When I look in your eyes

Jestem pierwszy! :-) Krallowna cieszy sie duza populranoscia i slusznie bo ma pelen, mocny i podatny na modelowanie glos a przy tym nie uzywa go z zadna widoczna i drazniaca maniera. Na tej plycie spiewa standardy. Przygrywa sobie na fortepianie a kilku muzykow dodaje cos do tla. Niektore interpretacje sa bardzo osobiste lub przynajmniej takie wrazenie swietnie udaja. Inna sa bardziej przecietne czy moze raczej profesjonalnie znakomite. Czy to wystarcza by plyta interesowala? W zasadzie tak. Sluchajac nie nudze sie choc owe mniej personalne kawalki powoduja, ze nagle mysli zaczynaja biec w kierunku ptaszkow za oknem czy mineralnej w szkle. Muzycy w tle sa bardzo fajni aczkolwiek dosc szybko przyzwyczajamy sie do ich bieglosci i pewnej monotematycznosci w podejsciu do interpretacji. Sekcje smyczkowa w niektorych utworach warto wspomniec aczkolwiek jest na trzecim czy czwartym planie. W sumie fajna, klasyczna plyta z zakresu jazzu wokalnego. Sluchajac jej mysle sobie, ze Norah Johns moglaby Krallownie sznurowac buciki a z kolei Krallowna moglaby to samo robic chocby Dee Dee Bridgewater. Laska krytykow na pstrym koniu jezdzi. I jeszcze jedno - plyta pieknie wydana.

Nils Petter Molvaer - Khmer

Jazz z elementami trzyhopa :-) Plyta ma intrygujaca okladke. Jeszcze nie rozszyfrowalem, czy fragment plaskorzezby przedstwia pare w milosnym uscisku czy tylko zapasnikow. W kazdym razie jest to cos z serii 'i zalozyl noge na noge z tym, ze nie na swoja'. No ale my tu o obrazkach a trzeba napisac o plycie. Plyta to seria obrazkow lub moze raczej filmow o. O czym? Tu juz trzeba samemu sobie dospiewac bo sadzac z relacji Negry mozna zobaczyc rozne rzeczy. Muzyka jest jednak tak sugestywna i wciagajaca, ze od jakiejs wizualizacji trudno uciec. Mogalby stanowic ilustracje filmu i to dziejacego sie w dowolnym miejscu na Ziemi i w dowolnym czasie. Zalozenie jest jedno - niezbyt skomplikowany i wciagajacy rytm stanowi tlo do opowiesci snutych przez trabke a pan Molvaer nie stroni od wykorzystania swej techniki na dziesiatki sposobow. Zero wokalu. Surowosc, naturalistycznosc trabki jest doprowadzona do granic. Slychac nawet dzwieki jakie wydaje powietrze w poblizu ustnika, mruczenie solisty kiedy trabka udaje ludzi glos. Jest naprawde intrygujaco. Slucham tej plyty zawsze na jeden sposob. Staram sie zapominac o tle a koncentruje sie na opowiadaniu glownego instrumentu. Mimo tego odglosy tla dochodza i czasami wrecz staja sie najwazniejszym elementem jakiegos fragmentu. Nie do pominiecia jest takze strona realizacyjna bo trabka choc w przewadze posrodku sceny to takze nagrana jest z roznej odleglosci, chwilami wrecz wchodzimy w instrument a chwilami echa i poglosy oddalaja nas od niej. Wazne sa takze efekty 3D, szczegolnie elektorniczne dzwieki, ktore lokuja sie tuz za naszymi uszami i strasza. Sluchanie tej plyty to przezycie. Najlepiej wstrzasa w ciemnym pokoju, po polnocy. Goraco rekomenduje. Ta plyta jest znacznie lepsza niz moje wywody :-)

Diana Krall - Love Scenes

to moja ulubiona płyta DK i zarazem pierwsza na jakiej DK usłyszałem. Posiadając wszystkie krążki DK do tego wraczam najczęściej. Czemu? może przez sentyment, a może przez zawartość. Wiem, że niektórzy uważają że ta urocza Kanadyjka wszystko śpiewa na jedno kopyto, ale jej lekko matowy głos ma w sobie jakiś niesamowity magnetyzm. I właśnie na "Love scenes" najlepiej to czuć. Kameralny skład (gitara, kontrabas i DK przy fortepianie) tworzy cudowny klimat. Leniwe "I miss You so" ukoi skołatane nerwy po ciężkim dniu. A cała płyta idealnie się srawdzi jako "muzyczne" tło do romantycznej kolacji przy świecach. Poza tym jeśli ktoś nie przepada za jazzem to może warto spróbować przygodę z ww gat. właśnie od tej płyty. Powinno się udać.

David Bowie - Lodger

’Lodger’ czyli na nasze ’Lokator’ to plyta z 1979 roku. Pochodzi z tego samego nurtu co o rok pozniejsze arcydzielko ‘Scary Monsters’. Plyty sa podobne ale ‘Lodger’ jest delikatniejszy i chwilami wydaje sie, ze piosenki sa nie do konca dopracowane, kolejne wersje demo. Nie to, ze jest zle – co to to nie. Ale leci sobie piosenka a potem w niej solo na gitarze a potem jaks zmiana tempa, a potem... Innymi slowy widac jak na dloni jak nad piosenka pracowano dodajac to czy owo a nie ma sie wrazenia, ze jest to calosc przemyslana od poczatku do konca a pozniej zamieniona w piosenke. Brzmieniowo ta plyta w zasadzie nie rozni sie od ‘Scary Monsters’ ale nic dziwnego, nad plyta pracowala niemal ta sama ekipa. Zastanawiam sie czasami co by sie stalo gdyby ta plyta wypadla z dyskografii Davida Bowie. Chyba niewiele zlego. ‘Lodger’ to pozycja w pewnej serii bardzo podobnych dokonan, eksperymentalny okres w karierze David Bowie. Prosze, nie myslcie, ze ‘eksperymentalny’ oznacza w tym wypadku trudny czy nieprzystepny. Nie, piosenki sa wciaz piosenkami choc zapewne nie jest to znane z nam z radia mainstreamowe granie. No i jak sie zbierze kilka takich plyt do kupy to mamy kolo 50 utworow w tym samym stylu. Marudze? Byc moze. Ale warto to sobie uzmyslowic. ‘Lodger’ wciaz jednak jest jedna ze najlepszych plyt Bowiego. Co wiecej, plyta ta rosnie w miare sluchania – ostatnie utwory sa lepsze niz dosc dretwy poczatek. Kupice sobie ‘Lodgera’ jezeli jeszcze nie macie. Ostatnio po mniej niz 20 zl.

David Bowie - Scary Monsters

‘Scary Monster’ to plyta specjalna. Wydana w roku 1980 nie zestarzala sie i w 25 lat pozniej brzmi wciaz nadzwyczaj swiezo. Jezeli spytacie mnie, ktora plyta Bowiego jest przeze mnie najbardziej powazana to chyba wlasnie ‘Scary Monsters’. Slychac od poczatku do konca, ze David Bowie byl naladowany pomyslami, pelen inwencji i zapalu do stworzenia tego dzielka. Owa atmosfera robienia czegos specjalnego chyba udzielila sie reszcie wspolpracownikow i dokonano nagrania, ktore po prostu lsni. Plyta ma dosc nazwijmy to mlodziezowe teksty, ktore traktuja o buncie, probie odnalezienia sie w swiecie ale fakt, ze wyszly spod piora czlowiek po 30-tce nadaje im innego charakteru. Cos jakby starszy brat objasnial nam zycie. Muzyka jest niepokojaca, pelna pomyslow, wybija sie na pierwszy plan znakomita zupelnie gitara Alomara. Mimo calej zawilosci, uzywania dysonansow i odstepstw od zgodnosci z tonacja plyta jest melodyjna, w jakims sensie nawet latwa choc moze nie do konca. Wlasciwie wszystkie piosenki sa wybitne. No moze ‘Because You’re Young’ lekko odstaje w dol ale nie zmiani to faktu, ze plyta jest nadzwyczaj porzadna i przekonywujaca. Z bardziej znanych kawalkow, sztandarowych, mamy 'Ashes to Ashes' czy 'Fashion'. ‘Scary Monsters’ mam ‘od zawsze’ zatem przesluchalem ja naprawde wiele razy. I wciaz odkrywam cos nowego. Jej wielowarstowowsc jest niezwykla, takze w sensie dosluchiwania sie niuansow w zaleznosci od sprzetu, na ktorym sie jej slucha. Bardzo, bardzo polecam.

Blur - Think Tank

Płytka mogła by właściwie być solowym albumem Albarna któremu chyba kończą się pomysły na blur bo w szaleje w Gorillaz. A jeśli chodzi o sam album jest inny od poprzednich i to może denerwować fanów. Jak dla mnie jest bardzo dobry całość słucha się świetnie utworki zwłaszcza te spokojną mogą zachwycić.

Yasunori Mitsuda - Chrono Cross O.S.T

Doskonały soundtrack składający się z trzech płyt te kompozycje są świetne utworków można słuchać na okrągło ogromne bogactwo instrumentów pianina gitary instrumenty smyczkowe tradycyjne. utworki spokojne, żywe po prostu bogactwo dobrej muzy

U2 - Vertigo

U2 jak zwykle nie zawodzi płytka jest rewelacyjna porządny kawałek pop-rocka

Keiko Matsui - Deep Blue

Doskonała pianinowa muzyka mamy tu kompozycje które brzmią jak z soundtracka mamy melodyjne kawałki i utwory które brzmią jak piosenka bez słów. Piękny styl gry na pianie urzeka.

Zero 7 - Simple Things

Płytka w sam raz dla fanów Air i innych podobnych elektronicznych brzmień Bardzo dobrze skomponowana miło brzmi dla ucha bogactwo instrumentów powoduje że można długo się wsłuchiwać w pojedyncze utworki.Wszystko doskonale współgra tworząc piękną harmoniczną całość

Rage Against The Machine - Rage Against The Machine

Debiut RATM premiera płyty miała miejsce w roku 1992 no i na owe czasy była niezłym zaskoczeniem łączyła rock z rapowaniem. Swietne ostre granie na gitarze dobry wokal słucha się zajebiście ich najlepsza płyta

Norah Jones - Feels Like Home

Płytka spokojna bardzo nastrojowa nie każdemu musi przypaść do gustu. Po prostu zajefajna niesamowity klimat świetne instrumenty gitara akustyczna , pianino Nora bardzo dobrze gra na pianinie jej głos jest świetny można słuchać bezkońca dobra szczególnie wieczorem. tylko słuchać i odlecieć

Gorillaz - Demon Days

Wspaniała płytka. Możemy usłyszeć wypasiony zestaw instrumentów sampli i głosy różnych gości zaproszonych do udziału w nagraniu a także chór gospel. Całość brzmi genialnie a końcówka płyty to po prostu rewelka utworki świetnie przechodzą jeden w drugi tworząc super klimat. Muza ta to inteligenty pop i jedna z bardziej wyróżniających się płytek 2005 roku

Strachy na Lachy - Strachy na Lachy

Oddzielny projekt Grabarza i Kozaka z Pidżamy Porno Płytka ma fajne brzmienie w muzyce wykorzystane są różnorakie instrumenty Mamy tu trochę ska trochę innego brzmienia

David Bowie - Let's Dance

’Let’s Dance’ z roku 1883 jest slynnym albumem. Pierwsze 3 piosenki zna chyba kazdy: Modern Love, China Girl i tytulowy, 7 minutowy samograj. Dalej jest nadal dobrze ale juz nie tak ekscytujaco. Plyta wyraznie wyhamowuje i mimo, ze wciaz jest ciekawie nagrana, ma znakomite fragmenty to jednak nieco rozlazi sie w szwach. Reszta utworow sprawia wrazenie sciagnietych z roznych parafii panienek do upiekszenia mszy. I jest i owszem, efektownie ale takze odczuwa sie zamieszanie i brak jednorodnosci. Mysle, ze kazdy z owych utworow od 4 do 9 sam w sobie jest ciekawy ale jednak nie przystaja one za dobrze do siebie. W czasie sluchania wkrada sie niepokoj – konieczne jest przestawianie sie na nowe tory przy w zasadzie kazdej kolejnej piosence. Sa elementy soulowe, jest funk, jest disco ale wszystko z dziwacznym nalotem Bowiego - chorki, deciaki. W sumie ani to do tanczenia ani do sluchania. Przyciezkawo. Przyznam szczerze, ze przy koncu ‘Let’s Dance’ trudno mi sie skupic nad muzyka i czekam konca. A poczatek przeciez tak wyrozniajacy sie! Podsumowujac – plyta warta posiadania i nadaje sie do puszczenia w gronie przypadkowych gosci – beda zachwyceni bo znaja kilka numerow. Przy odrobinie wysilku i koncentracji daje sie odsluchac do konca i dostarczyc pozytywnych wrazen. Ale moglo by byc lepiej.

David Bowie - Tonight

Plyta ‘Tonight’ z roku 1984 David Bowie ma swietna opinie wsrod gawiedzi a marna u krytykow. Krytycy wlozyli Davida do szuflady z napisami Progres, Przyslosc, Nowatorstwo, a tu prosze, obracanie sie po znanych terenach muzyki tancujacej. Porazka? Kiedys czytalem, ze ta plyta to popluczyny po poprzedniczce ‘Let’s Dance’. Zeby kazdy potrafil tak poplukac! ‘Tonight’ jest jedna z najczesciej przeze mnie sluchanych plyt bo jest po prostu przyjemna. Na dodatek ma jeszcze pewien nazwijmy to audiofilski atut – jest nagrana szalenie przezroczyscie. Jest wiele przestrzeni dookola instrumentow i lekka, zwiewna atmosfera. Oczywiscie na ostrzejszych kawalkach nie ma czasu na subtelnosci ale wciaz jest efektownie. W studio wyraznie pracowali nad mnozeniem przyjemnosci a nie nad robieniem sztuki przez duze Sz. Utwory opislabym jak ponizej jezeli juz trzeba w skrocie. Loving The Alien – przydlugawe ale ze zmianami tempa i macacym melodie wibrafonem. Don’t Look Down – Iggy Pop w wersji popowej ;-)). Swietny tekst, mila atmosfera, poglosy. Jedna z przyjemniejszych piosenek na plycie – grob Rudolfa Valentino, Paryz... God Only Knows – lament w stylu pieknych glosow. Ladne ale nie angazuje bo traci sztucznoscia. Tonight – ladny basik i wszechobecny wibrafon. Takze mile i takze niezobowiazujace. W chorku Tina Turner. Wowwwwwww! Neighborhood Threat – no teraz to cos sie dzieje – sporo emocji i swietna dynamika. Rzucaja sie w oczy przewalanki na bebnach. Blue Jean – podobno jedyny hit na plycie. W tloku innych utworow jednak nie wyroznia sie niczym specjalnym. Szczerze mowiac nie przepadam za ta piosenka. Tumble and Twirl – znakomity utwor, chyba najlepszy na plycie. Borneo, 9 corek i stereo, zabawne ale i wciagajace tak co do melodii jak i rytmow. Swietny kawalek. I Keep Forgetting – krociutenko ale z iskrami spod kol. Kapitalne wybrzmiewanie bebnow. Dancing With The Big Boys – kolejna mocarna piosenka na plycie. Sekcja deta, gitara, dziwna melodia. Szkoda, ze taka krotka i szkoda, ze to juz koniec. Podsumowujac – swietna plyta, dajaca sie sluchac bez oporow. Pozycja odpoczynkowa na dlugiej liscie Davidowych dokonan. Ambitni beda zawiedzeni. Szukajacy odpoczynku oczarowani. Jezeli ktos ma ‘Let’s Dance’ a nie ma ‘Tonight’ to porownujac ta pierwsza jest bardziej natezona, ‘Tonight’ bardziej na luzie i nie tak wystudiowana i dopieszczona. Ciekawostka omawianej plyty jest, ze w kazdym utworze slychc wibrafon. Znak szczegolny ‘Tonight’?

David Bowie - Never Let Me Down

‘Never Let Me Down’ jest plytka z 1987 roku co w przypadku Davida Bowie oznacza srodek kariery i przejscie do kolejnego etapu po tanecznych ‘Let Dance’ czy ‘Tonight’. Plyta jest miesznaka piosenek w roznych stylach i z pewnoscia nie stanowi zadnej zwartej calosci. Patrzac z dzisiejszego punktu widzenia sa tam tak sygnaly o tym co bedzie pozniej jak i piosenki zywcem zdjete z poprzednich czasow. Calosc zatem stanowi swietny zer dla krytykow, ktorzy moga zarzucac tej plycie brak pomyslu czy nieopanowanie formalne. Tymczasem jest tu wiele piosenek naprawde z najwyzszej polki, znakomita produkcja i sporo melodii, ktore chwytaja juz przy pierwszym sluchaniu. Po kolei zas: ‘Day-In Day-Out’ – nieco krzykliwa gitara ale silnie energetyzujacy kawalek. Dobre rozpoczecie podnosi temperature . ‘Time Will Crowl’ – podobne w stylu do otwarcia ale przyjemniejsze dzieki deciakom, nabuzowanej poglosem gitarze i powietrzu dookola instrumentow. ‘Beat of Your Drum’ – rozkolysany, taneczny kawalek ale o nieco monotonnej melodyce. ‘Never Let Me Down’ – takze utaneczniony utwor ale o wyjatkowej urodzie, numer jeden na plycie jezeli szukamy hitow. ‘Zeros’ – dluga i rytmiczna kompozycja w nieco dawnym stylu, chwytliwy refren. ‘Glass Spider’ – kolejne spojrzenie wstecz, rozgadany poczatek i efektowne rozwiniecie, kosmiczne wizje swiata przyszlosci, wyjatkowy i intrygujacy utwor choc powtorka z Bowiego z lat 70-tych. ‘Shining Star’ – disco-nie-disco – mozna sie natrzasc podskakujac do cietego rytmu raz-dwa-raz-dwa. ‘New York’s in Love’ – piosenka-wypelniacz ale nie smiec; przy odrobinie dobrej woli daje sie sluchac. ’87 and cry’ – jedna z moich ulubionych choc moze nieco prymitywna; podobne piosenki spotkamy pozniej na chocby ‘Reality’. ‘Too Dizzy’ – nieco nudnawy kolejny profesjonalny wypelniacz. ‘Bang Bang’ – swietny oryginal Iggy Popa w komercyjnej formie trzyma sie dobrze i zamyka plyte brawurowym akcentem. W podsumowaniu - ani specjalnie dobra ani specjalnie zla plyta Davida Bowie. W przypadkowym zetknieciu moze sie spodobac i bardzo polecam jezeli traficie na nia za np. 20 zl co sie zdarza.

Tiamat - Wildhoney

Nie chcialbym dokonywac takich wyborow, ale coz... przez wiele lat Wildhoney stanowil dla mnie plyte, ktora nie miala sobie rownych. Coz, po pewnym czasie oczywiscie musi nadejsc znudzenie, co nie zmienia faktu, iz jest to swietna plyta... niepowtarzalny klimat, przepiekna muzyka... niosla natchnienie przy wielu okazjach :) Plyta stanowi muzycznie jedna, spojna calosc... chyba najbardziej przemyslana w dorobku tiamatu. I niestety (badz stety, bo to juz inna historia) na niej tiamat moim zdaniem zakonczyl pewien etap swojego istnienia. Pozniejsza muzyka to juz calkiem inne brzmienia (takze swietne kawalki, jednak juz zupelnie inne klimaty) i chyba nie nalezy sie nimi sugerowac przy odsluchach wildhoneya. Szczerze polecam.

Tool - Aenima

Hmm, tak sie zastanawialem jakby tu zaczac. Muzyka. Ciezko tu przekonywac o swoich odczuciach... szczegolnie w przypadku tak odmiennych brzmien jakie prezentuje tool. Pomijajac juz sprawe z lachrymologia (wierzac badz nie w cala ta legende tkana glownie przez tool'a) Aenima moim zdaniem kreuje niesamowity wrecz klimat. Albo sie spodoba i zachwyci albo odrazu odrzuci :) Mnie powala na kolana... wciaz i wciaz od daty jej wydania. Po prostu trzeba posluchac samemu. Obok undertow'a wybitna plyta znajdujaca sie w moim scislym top30 :)

Arild Andersen - Electra

W porównaniu do mojej ulubionej płyty Arild Andersena "Kristin Lavransdatter" na początku brakowało mi trochę tajemniczości. Dopiero po kilku odsłuchach doszedłem do wniosku, że wina za to mogę obarczyć coraz większą ilość elektroniki, którą Arild "upycha" na swoich krążkach. O ile Kristin... była swojego rodzaju baśnią, którą muzyk snuł dla słuchacza tutaj poszczególne utwory nie twożą takiej spójnej bryły. Oczywiście magnetyzm twórczości Arilda nadal jest wyczuwalny z łatwością i po włożeniu krążka słuchacz nie chce myśleć o zakończeniu odsłuchu. Ponadto płyta nie jest wymagająca od słuchacza a jedynie powoli prowadzi go za rękę pozwalając wraz z kolejnymi odsłuchami odkrywać kolejne smaczki. Krótko mówiąc rewelacyjne skandynawskie granie na najwy ższym poziomie.

Cynic - Focus

Wspaniała i jedyna w swoim rodzaju płyta. Wydany w 1993r. „Focus” stal się ewenementem na scenie death, gdzie oryginalne kompozycje przeplatały się z wirtuozerskimi zagraniami, zahaczającymi o jazzowe klimaty. Niestety sukces artystyczny nie okazał się w pełni komercyjny i chyba to było jednym z powodów rozejścia się muzyków w inne projekty. „Fokus” nie należy do najłatwiejszych płyt. Łatwiej się zniechęcić niż w pełni przekonać do tego, czym nas uraczyli P. Masdival, J. Gobel, S. Reinert oraz S. Malone. A warto. Takiego bogactwa dźwięków, zmian temp i styli ciężko wyszukać miedzy tysiącami płyt, jakie wychodzą co roku. Według mnie nie ma innej takiej płyty na scenie (a może i nie tylko) metalowej. Warsztat techniczny muzyków może tylko budzić zazdrość, bo obok genialnych zagrywek cały czas płynie muzyka przez duże M. Jest to swego rodzaju referencja i zazwyczaj takiego grania staram się szukać. Kiedy przegryzłem się przez ta płytę szybko stała się jednym z najważniejszych pozycji w mojej „płytotece” i jeden z najważniejszych dokonań w muzyce w ogóle. Wspomniałem powyżej, ze dużo jest na tej płycie zmian tempa. One są niesamowite! Tak szybko jak ostre deathowe gitary przechodzą w piękne jazzowe, akustyczne plumkania tak szybko zmieniają się znowu w przesterowany dźwięk. Przede wszystkim jest to płyta death metalowa, ale tyle smaczków, które są w niej ukryte przyprawiają o zawrót głowy. Mam na myśli grę poszczególnych instrumentów. Harmonia miesza się z subiektywnym wrażeniem dysharmonii czy nawet bałaganu. Ile potrzeba czasu i pewnej wiedzy muzycznej by stwierdzić, ze to inteligentne zamierzenie muzyków. Rewelacyjne solówki. Gra perkusisty to czysta magia a basista nie ukrywa się gdzieś w tle tylko „tworzy własną muzykę”. Na płycie nie ma zbytnio wyróżniających się utworów. Wszystkie kompozycje tworzą jedność i każda z osobna to istny majstersztyk. Choć warto wspomnieć o instrumentalnym „Textures”, który nieco w łagodniejszy sposób (bez deathowych naleciałości) może w pełni pokazać kunszt gry zespołu Cynic. Drażnić mogą tez nieco (na początku) wokale, które obok zwykłych growlingow przeplatane są z czystymi wokalizami przepuszczonymi przez syntezatorowy przester. Dopiero po jakimś czasie, przynajmniej ja, przyzwyczaiłem się do tego rodzaju śpiewu, a teraz nie wyobrażam sobie bez tego dodatku tej płyty.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.