Zimowo - świąteczne wyprzedaże i wietrzenie magazynów powoli dobiegają końca, ekscytacja posiadaczy telewizorów wielkości okien balkonowych, z resztą bardzo często je przesłaniających, zdążyła już opaść i chciał, nie chciał wracamy do szarej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której rozmiar niby dalej ma znaczenie, ale gdzieś, już bynajmniej wcale nie tak daleko z tyłu głowy, lecz zdecydowanie bliżej płata czołowego, kołacze myśl, iż o ile obraz nadal zachwyca, a po wyłączeniu większości ulepszaczy nawet oczy już tak bardzo nie łzawią, to dźwięk wydobywający się z ponad 50,60,70-cio calowej „płaszczki” jest równie płaski, jak ona sama. I właśnie gdy taka refleksja dopadnie „ofiarę” okazyjnych zakupów z pomocą przychodzą producenci coraz bardziej przystępnych cenowo a zarazem zaawansowanych technologicznie i uzbrojonych w najnowsze dekodery soundbarów. Do powyższego grona należy oczywiście Yamaha, która mając w swym portfolio nader liczną rodzinę urządzeń komunikujących się pomiędzy sobą w ramach firmowej platformy MusicCast jakiś czas temu rozszerzyła ją właśnie o wspomniane soundbary. Korzystając zatem z uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi & Video Design – dystrybutora marki, postanowiłem empirycznie sprawdzić jak owa integracja sprawdza się w praktyce i pozyskałem na testy zestaw MusicCast Bar 400.
Pod wydawać by się mogło wszystko mówiącą nazwą Bar 400 kryje się jednak nie tylko „belko-podobny” polepszacz kanałów przednich naszego multimedialnego centrum rozrywki, lecz również dedykowany mu, oczywiście w pełni bezprzewodowy, słusznych rozmiarów subwoofer. Nie bez przyczyny wspominam o tym już na wstępie, gdyż całość dostarczana jest we wspólnym kartonie, z którego wysmyknięcie otulonej ochronnymi styropianowymi profilami zawartości lepiej odpowiednio zaplanować, gdyż musimy ją de facto z owego zbiorczego opakowania wysunąć, co w praktyce oznacza wygospodarowanie przynajmniej „wolnych” dwóch metrów na podłodze. Potem jest z już całe szczęście górki, tzn. do czasu, ale nie uprzedzajmy faktów.
Korpus jednostki centralnej wykonano z budzącego zaufanie tworzywa, o którego sztywność dba również zajmująca całą powierzchnię frontu metalowa i zakładam, że niezdejmowalna maskownica z centralnie umieszczonym czujnikiem IR. Zabezpiecza ona zestaw sześciu przetworników składający się z czterech 4,6 cm średniotonowców i dwóch 2,5 cm kopułek wysokotonowych rozmieszczonych na obu krańcach soundbara w układzie midwoofer-tweeter-midwoofer, czyli coś na kształt horyzontalnie zorientowanego D’Appolito.
Płyta górna, przynajmniej patrząc od frontu niczym nie przykuwa uwagi i … bardzo dobrze, gdyż zamiast standardowych przycisków producent zdecydował się panel sterowania oprzeć na dotykowych sensorach i wtopionych w płaszczyznę mikro-diod, co sprawia, iż nawet podczas wieczorno – nocnych sesji nic nie odwraca naszej uwagi od akcji rozgrywającej się na ekranie, a po podejściu nie trzeba się zastanawiać co kliknąć.
Ściana tylna prezentuje się również pozornie całkiem normalnie i pozornie niczym nie odbiega od tego, co miał do zaoferowania YAS-109. Jednak jak to w życiu bywa pozory mylą i lepiej poświęcić chwilę dłużej w salonie / przed ekranem komputera, na nieco bardziej wnikliwy, aniżeli li tylko pobieżny rzut oka. Chodzi bowiem o to, że o ile testowany w listopadzie krewniak miał wszystkie interfejsy przyłączeniowe umieszczone w dedykowanym wykuszu równolegle do tylnej ścianki, o tyle w 400-ce jakiś samozwańczy geniusz postanowił pójść własnymi ścieżkami i nieco omijając zagadnienia ułatwiające codzienne użytkowanie przedmiotów wszelakiej maści określane mianem ergonomii, przeniósł je na boczną ścianę owego wcięcia. Do dyspozycji otrzymujemy pojedyncze wejście i wyjście HDMI, gniazdo Ethernet, optyczne wejście Toslink, 3,5 mm wejście liniowe mini jack i przeznaczone wyłącznie do celów serwisowych (update firmware’u) USB.
W rezultacie próby podłączenia nieco wyższej, aniżeli budzącej niechęć i mój wewnętrzny sprzeciw znajdujących się w komplecie „sznurówek”, klasy okablowania HDMI i Ethernet okazały się tyleż utrudnione co wręcz niemożliwe a przy tym okraszone soczystą wiązanką zupełnie nienadających się do publikacji słów ogólnie uznawanych za nieparlamentarne. Krótko mówiąc posiadając „taśmy” HDMI (Van Den Hul Flat, Wireworld Chroma), oraz okablowanie Ethernet uzbrojone we wtyki Telegärtnera (Audiomica Laboratory Anort, fidata HFLC) lepiej oszczędzić sobie nerwów. Mówi się trudno, najwidoczniej ktoś uznał, że albo okablowanie na tym pułapie cenowym nie ma znaczenia, albo nie zorientował się, że nawet „składane” wtyki HDMI zginają się w płaszczyźnie poziomej, więc gniazda powinny być ustawione pionowo a nie poziomo, a tym samym ewidentnie strzelił sobie samobója. Oczywiście czytelnicy nieskażeni audiofilskością i kablosceptycy problem mają z głowy – przewody dostarczone przez producenta pasują jak ulał. Całe szczęście gniazdo zasilające (tzw. ósemka) dysponujące własnym wykuszem zamontowano już bez udziwnień.
W subwooferze nijakich udziwnień nie stwierdzono. Solidna obudowa z podklejonymi gumowymi nóżkami. Ujście układu bass refeks usytuowano na froncie, natomiast 16 cm basowiec napędzany 100W wzmacniaczem wylądował na ścianie bocznej.
Najmniejszych emocji nie budzi za to sama konfiguracja, której dokonuje się po prostu błyskawicznie, a mając już jakieś urządzenie należące do rodziny MusicCast z poziomu dedykowanej aplikacji automatycznie uzyskujemy dostęp do skojarzonych z nim zasobów tak lokalnych, jak i znajdujących się w „chmurze”, czyli popularnych serwisów streamingowych jak Tidal, Deezer, czy Spotify (również wersji Free). Dodatkowo można tytułowy zestaw w dowolnej chwili rozszerzyć o głośniki efektowe, jak testowane jakiś czas temu MusicCast 20, lub MusicCast 50. Prościej, szybciej i intuicyjnie się nie da, tym bardziej, że subwoofer z soundbarem łączy się sam – bez naszej ingerencji i po prostu działa. Ponadto całością możemy terować nie tylko ze wspomnianej aplikacji, czy też panelu sterowania palcując jednostkę centralną, lecz również ze znajdującego się w zestawie niewielkiego pilota zdalnego sterowania. I tutaj kolejna „pochwała wzrokowa” – Yamaha umożliwia płynną regulację głośności obu komponentów zestawu osobno, dzięki temu nawet podczas seansów grubo po inauguracji ciszy nocnej będziemy mogli precyzyjnie dopasować do okoliczności intensywność infradźwiękowych doznań. Szalenie pomocna jest też funkcja „Clear voice” uwypuklająca ścieżki dialogowe.
A jak Yamaha MusicCast Bar 400 sprawdza się na co dzień w zadaniach do jakich została stworzona? Przewrotnie powiem, że to zależy. Jeśli bowiem potraktujemy ją jako środek zaradczy na dysfunkcję dźwiękową współczesnych telewizorów i zarazem kompaktowe centrum rozrywki, to szczerze powiem, że rewelacyjnie. Dźwięk wreszcie ma odpowiedni wolumen, pojawia się całkiem sugestywna przestrzeń a i „gadające głowy” podczas studyjnych debat przestają wreszcie szeleścić i można zrozumieć co mają do przekazania (choć nie zawsze jest to powód do radości). Od razu jednak zaznaczę, że przy tego typu dość statycznych prezentacjach lepiej zbytnio nie kombinować z przestrzennymi profilami „Surround” i „3D Surround”, gdyż efekt będzie tyleż spektakularny co kuriozalny. Za to na wszelakiej maści hollywoodzkich superprodukcjach, szczególnie tych z uniwersów DC i Marvella japoński duet dwoi się i troi, byśmy poczuli się jak w kinie i to wręcz na prywatnym seansie, gdzie nikt obok nie siorbie, nie szeleści i nie tłumaczy przez telefon, że „nie może rozmawiać, bo jest w kinie, ale …”. Z oczywistych względów latających za głową helikopterów nie ma co się spodziewać, ale prawdę powiedziawszy niespecjalnie mi tego typu atrakcji brakowało, gdyż to, co się działo przede mną było na tyle absorbujące, że jakoś nie czułem wewnętrznej potrzeby szukania przysłowiowej dziury w całym. Ot kawał porządnego dźwięku mogącego bardzo pozytywnie zaskoczyć, szczególnie patrząc na rozmiary tytułowego zestawu. A, i jeszcze jedno. Otóż warto poświęcić subwooferowi kilka minut i trochę z nim pojeździć po pokoju odpowiednio operując głośnością, dzięki czemu bas będzie zwarty, konturowy i szybki.
No to teraz drugi etap, czyli muzyka. I tu już wszystko zależeć będzie od naszych indywidualnych preferencji. O ile bowiem przy filmach 400-ka równie przekonywująco wypadała na ociekającym posoką „Rambo”, jak i traumatycznej, znaczy się romantycznej „Planecie singli” (macie Żony? No to wiecie o co chodzi), to już serwowany repertuar muzyczny wydaje się być zdecydowanie bardziej krytycznym czynnikiem decydującym o zakupie. W telegraficznym skrócie i nie wnikając w detale okazuje się, że mówiąc pół żartem, pół serio „im gorzej, tym lepiej”. Tzn. im prostszą, bardziej skompresowaną i pozbawioną naturalnego instrumentarium muzykę z Yamahy zagracie, tym efekt finalny będzie … lepszy. Przykładowo zarówno ścieżka dźwiękowa „Bad Boys For Life”, jak i „Queen” Nicki Minaj wypadły zaskakująco akceptowalnie. Pulsowały rytmem, miały sporo „body” i dziwnym zbiegiem okoliczności cała ich plastikowość miała jakieś tam uzasadnienie natury estetycznej. Po prostu na ich przykładzie dało się wytłumaczyć zjawisko tzw. imprez tanecznych i to bez konieczności sięgania po jakiegoś remizowego Zenka, Zdziśka, czy też inny sceniczny wybryk natury.
Z kolei nader często goszczące na moich playlistach cięższe brzmienia w stylu „Meta” Thy Catafalque przeplatające się jazzowo – orientalnymi klimatami serwowanymi m.in. na „Sounds of Mirrors” Dhafera Youssefa z jednej strony cierpiały na brak prawidłowej budowy stereofonicznej sceny dźwiękowej – niezbyt przekonujące wypełnienie centrum „kadru”, a z drugiej nieco brakowało mi namacalności średnicy i impetu w tym podzakresie. Ale tak jak zaznaczyłem na wstępie – mając świadomość własnych preferencji muzycznych wiemy, czy taki sposób prezentacji wpisuje się w nasze gusta czy te nie.
Yamaha MusicCast Bar 400 jest dokładnie tym, do czego została stworzony – świetnie sprawdza się w roli domowego centrum rozrywki oferując angażujący i dynamiczny dźwięk. Jest też oczywistym punktem wyjścia zarówno do bardziej rozbudowanej formy – z bezprzewodowymi zestawami głośnikowymi (MusicCast 20 / 50), bądź nawet systemu multi-room.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 2 499 PLN
Dane techniczne
Wykorzystane przetworniki
Soundbar: 4 x 4,6 cm średniotonowe; 2 x 2,5 cm tweetery
Subwoofer: 16 cm basowy
Moc wyjściowa: 200 W ( 100 W soundbar (2 x 50 W) + 100 W subwoofer)
Pasmo przenoszenia
Soundbar: 160 HZ - 23 kHz
Subwoofer: 40 Hz to 160 Hz
Dekodery dźwięku przestrzennego: DTS Virtual X, Dolby Digital, Dolby Pro Logic II, DTS Digital Surround
Profile dźwięku: Music, TV program, Movie, Sports, Game
Obsługiwane format audio: MP3 / WMA / MPEG-4 AAC do 48 kHz / 16-bit, ALAC do 96 kHz / 24-bit, FLAC / WAV / AIFF do 192 kHz / 24-bit
Obsługiwane serwisy streamingowe: Tidal, Spotify (również free), Deezer
Łączność bezprzewodowa: Wi-Fi (2.4 / 5 GHz), Bluetooth (Ver. 4.2 + EDR / A2DP, AVRCP), MusicCast Surround, AirPlay 2
Łączność przewodowa: Ethernet
Pobór mocy
Soundbar: 30 W, 0.4 W - 2,1 W (standby)
Subwoofer: 19 W, 1.3 W (standby)
Wejścia: HDMI, Toslink, 3,5 mm analog
Wyjścia: HDMI (ARC)
Wymiary
Soundbar (S x W x G): 980 x 60 x 110.5 mm
Subwoofer (S x W x G): 180 x 417 x 405 mm
Waga
Soundbar: 2.7 kg
Subwoofer: 9.4 kg