W ramach dalszej eksploracji rynku rozwiązań dedykowanych do naszych szarych, szalenie dalekich od idealnych realiów, tym razem postanowiliśmy na redakcyjny tapet wziąć konstrukcję pozornie, przynajmniej pod względem aparycji i segmentu jej przypisanego, popularną i niebudzącą nawet najmniejszych kontrowersji. Mowa bowiem o wydającym się nieodzownym rozszerzeniem współczesnych, cienkich jak opłatek, imponujących swoimi przekątnymi ekranów / telewizorów ciekłokrystalicznych - soundbarze. W dodatku soundbarze sprawdzającym się zarówno w roli solisty, jak i mogącego stanowić element większego, firmowego ekosystemu, o ile tylko jego posiadacza najdzie ochota na dołożenie tego, czy owego. Jeśli zastanawiacie się cóż tym razem przykuło moją uwagę spieszę donieść, iż jest to Denon Home Sound Bar 550.
Pomimo wcześniejszych oporów przed testowaniem tego typu „wynalazków” im dłużej i częściej z nimi obcuję, tym częściej łapię się na refleksji, że to wcale nie są głupie rozwiązania. Niezbyt, bądź wręcz wcale, szczególnie gdy powiesimy je na ścianie, absorbujące gabarytowo. Praktycznie bezobsługowe dla większości, a zupełnie (bezobsługowe), nie licząc kliknięcia w apce „dodaj” dla posiadaczy jakiegokolwiek komponentu wchodzącego w skład rodziny Denon HEOS (nie dość, że się grzecznie meldują, to z automatu dziedziczą dostępy) i co najważniejsze oferujące coraz lepszą a przy tym nieosiągalną dla wspomaganych przez nie telewizorów jakość brzmienia. Ba, zdarzają się przypadki, gdzie taki „bar” zdolny jest z powodzeniem konkurować z konwencjonalnymi zestawami klasy micro i mini. Jak będzie tym razem? Uchylając rąbka tajemnicy zdradzę, że ciekawie. Zanim jednak przejdziemy do meritum, zgodnie z tradycją najpierw pochyle się nad aparycją naszego bohatera.
550-ka dociera do finalnego odbiorcy w zaskakująco niewielkim, białym kartonowym pudełku a przed trudami podróży i bezmyślnością firm spedycyjnych chronią ją stosowne styropianowe wytłoczki z dedykowanymi dołączonemu okablowaniu i pilotowi komorom. Pierwsze wrażenie przy wysmykiwaniu „drogocennego wsadu” okazuje się zaskakująco pozytywne, gdyż Denon przy całkiem poręcznej długości 65 cm waży solidne 4 kg, więc nie mamy poczucia, że jest zrobiony z plastiku, z jakiego z reguły wykonuje się kubeczki do jogurtów. Powyższe wrażenie pogłębia przyjemna w dotyku, pokrywająca lwią część ścian bocznych tekstylna maskownica. Płyta górna owego wdzianka została pozbawiona, co nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż to właśnie na niej umieszczono dotykowy panel sterowania. I tutaj kolejna miła niespodzianka. Otóż piktogramy odpowiedzialne za sterowaniem siłą głosu, pauzę/odtwarzanie, obsługę mikrofonu i aktywację Alexy pojawiają się dopiero po najechaniu nad panel dłonią. Cóż w tym takiego pozytywnego? To, że w momencie, gdy soundbar znajduje się tuż pod ekranem jego kontrolki nie odbijają się w ramce / samym ekranie. Mała rzecz a cieszy.
Podobnie „goła” jest zlokalizowana na plecach wnęka z przyłączami, gdzie oprócz gniazda zasilającego (ósemka) znajdziemy cyfrowe wejście optyczne, liniowe aux, wejście (eARC/ARC) i wyjście HDMI zdolne obsłużyć sygnał 4K (ze ścieżkami dźwiękowymi Dolby Atmos & DTS:X 3D Audio), dedykowane pamięciom masowym USB oraz port Ethernet. Na pokładzie nie zabrakło oczywiście komunikacji przewodów niewymagającej, więc z 550-ką porozumiemy się po Wi-Fi i Bluetooth. W zestawie jest również poręczny, pokryty zapobiegającą ślizganiu guma pilot, z którego pomocą ustawimy poziom głośności, tryb pracy i źródło dźwięku, choć z autopsji mogę powiedzieć, że o ile tylko zaprzyjaźnimy się Heos-ową aplikacją niezbyt często będziemy po niego sięgali.
Od strony technicznej Denon nie odsłania może wszystkich kart, ale przynajmniej informuje o tym co najważniejsze, czyli fakcie użycia dwóch 19 mm tweeterów, pary 55 mm szerokopasmowców i wspomaganiu najniższych składowych tercetem 50x90mm membran pasywnych. Ponadto wczytując się nieco uważniej w dane techniczne da się wyłuskać miłe audiofilskim gustom drobiazgi, jak obsługa sygnałów PCM do 192 kHz/24 bit i DSD do 5.6 MHz oraz pełne wsparcie dla wszystkich najważniejszych serwisów streamingowych.
I jeszcze jedna kwestia, którą zasygnalizowałem we wstępie – o ile na początek już przesiadka z telewizyjnych „szczekaczek” na 550-kę będzie iście milowym krokiem w kierunku sonicznych rozkoszy, to zgodnie z porzekadłem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia nie będzie najmniejszych problemów z późniejszą rozbudową naszego systemu o subwoofer (DSW-1H) i głośniki efektowe z serii Denon Home (150, 250, 350).
A jak nasz dzisiejszy gość radzi sobie w kwestii generowanych przez siebie dźwięków? Śmiem twierdzić, iż po kilkudniowej rozgrzewce, gdy proces akomodacji można było uznać za zakończony, nadspodziewanie dobrze. Oferuje bowiem niezwykle organiczne i zauważalnie ocieplone brzmienie o zaskakującej dynamice i obszernej scenie. Niby względem mojego klasycznie stereofonicznego systemu pewne, wynikające z oczywistych ograniczeń aspekty zostały może nie tyle uproszczone, co przearanżowane, ale nie oszukujmy się – w tej cenie i tak i tak wypada uznać, że jest nie tyle dobrze, co bardzo dobrze. Zacznijmy jednak od początku, czyli od stereo. Włączamy Tidal HiFi, na playliście ląduje „Avalon” a głos Sully’ego Erny zaczyna czarować nie tylko głębią, ale i magnetycznym tembrem. Do tego kąsające elektryczne gitary, orientalne perkusjonalia i sięgające hen, hen w głąb sceny orkiestracje. Zabawa pilotem i … lepiej zostać w trybie Music, bo przy Movie dół zaczyna zbyt się panoszyć, na czym traci czytelność i naturalność przekazu. No to zostajemy i słuchamy wyrafinowanej i pełnej smaczków „Love And Liberation” Jazzmeii Horn, gdzie ponownie naszą uwagę kradnie wokal a towarzyszące jej instrumentarium, choć sugestywne i całkiem precyzyjnie rozlokowane pełni rolę wysublimowanego i budującego nastrój entourage’u.
No to zmiana medium i do roboty zaprzęgamy złącza HDMI, czyli oprócz fonii pojawia się również wizja. Żeby jednak nie było zbyt łatwo na pierwszy ogień idzie „Metallica Through The Never” i już po kilku minutach dochodzę do wniosku, iż tak na dobrą sprawę nawet bez zewnętrznego subwoofera 550-ka naprawdę daje radę w moim 21-metrowym salonie. Nie ma może jakiegoś mega zejścia, ale co najważniejsze nie próbuje się ratować sztucznym podbiciem i pompowaniem dołu, co w 99% przypadków kończy się niestety porażką. Tutaj bas jest zauważalnie „podkręcony”, ale z umiarem i rozsądkiem, o ile tylko ktoś zbyt spontanicznie nie zacznie majstrować przy equalizacji, bo bez problemu zaledwie kilkoma kliknięciami da się zrobić z Denona odpowiednik Altusów. Jednakowoż takie podejście do tematu odradzam. Zdecydowanie bardziej nakłaniając do dążenia do zdecydowanie bliższej naturze liniowości. Jednak prawdziwą woda na młyn naszego gościa okazały się wszelakiej maści obfitujące w eksplozje, pościgi i inne efekty specjalne wysokobudżetowe superprodukcje, gdzie sami producenci puszczają oko do widza a i sam widz zgodnych z rzeczywistością scen nie oczekuje. Krótko mówiąc klasyczne odmóżdżacze sprawiały, że choć na chwilę dane nam było zapomnieć o codziennych troskach. Ba, nawet Małżonka zaczęła przychylniejszym okiem spoglądać na testowane ustrojstwo, bo małe toto, więc miejsca nie zajmuje, obsługuje się kilkoma kliknięciami a i zabawę gwarantuje przednią. I to nawet późnym wieczorem, gdy śledząc zagmatwane losy dawnych dynastii nie musiała wsłuchiwać się w nie zawsze wyraźne dialogi, gdyż aktywacja trybu nocnego i dodatkowe wsparcie ścieżek dialogowych (Dialog Enhancer) szalenie pomagały w komunikatywności przekazu nawet na niskich poziomach głośności.
Czyżbyśmy mieli do czynienia z soundbarem pozbawionym wad? Poniekąd wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Denon Home Sound Bar 550 jest tego poziomu niezwykle blisko. A co mu przeszkadza w jego 100% osiągnięciu? Może wyjdę na złośliwie szukającego dziury w całym malkontenta, ale … przynajmniej mi, do pełni szczęścia zabrakło jeszcze jednego wejścia HDMI. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przy Smart-TV jest ono praktycznie zbędne, gdyż sam odbiornik pełni rolę odtwarzacza, lecz w bardziej rozbudowanych systemach – m.in. z odtwarzaczem BR i konsolą koniecznym będzie żonglowanie kablami, bądź przepinanie źródeł. Niby da się z tym żyć, ale jakby nie trzeba byłoby uskutecznić takich kombinacji alpejskich, to też bym się nie obraził. Niemniej jednak, jak już zdążyłem zaznaczyć, jest to niemalże siłowe szukanie „haków” na Denona, żeby niniejsza recenzja nie popadała w zbytnią cukierkowość i nie przypominała … laurki. A tak już zupełnie na serio – 550-ka jest świetna i tyle.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Horn
Cena: 2 999 PLN
Dane techniczne
- Łączność bezprzewodowa: Wi-Fi 2.4GHz (11b/g/n) / 5GHz (11a/n/ac); Bluetooth, Heos
- Złącza: wejście, wyjście (eARC) 4K HDMI, Optical in, USB, Ethernet, AUX
- Zastosowane przetworniki: 2 x 19 mm wysokotonowe, 2 x 55 mm szerokopasmowe, 3 x 50x90mm membrany pasywne
- Muzyczne serwisy streamingowe: Spotify Free i Premium, Amazon Music HD, TuneIn Internet Radio, TIDAL, Deezer
- Obsługiwane formaty muzyczne: WMA: Do 192kbps , AAC i MP3: do 320 kbps , FLAC, WAV i ALAC: 24-bit/192kHz, DSD 2.8 i 5.6MHz
- Wymiary (S x W x G): 650 x 75 x 120 mm
- Waga: 4 kg