Skocz do zawartości
Żródła

Marantz CD60

Kiedy po debiucie płyty CD przez dziesięciolecia wieszczono rychłą śmierć winyli część melomanów i audiofilów z mniejszym bądź większym żalem likwidowała swoje analogowe kolekcje, jednak kiedy na rynek wkroczyły pliki podobnej fali wyprzedaży srebrnych krążków jakoś nie było. Dziwne? Niekoniecznie, bowiem gatunek homo sapiens ma to do siebie, że przynajmniej bardziej rozumna część populacji uczy się na błędach i to nie tylko własnych, lecz również cudzych. Skoro więc poczciwe „czarne” placki wróciły do łask a ich sprzedaż potrafi zawstydzić młodsze rodzeństwo, to bazując na powyższych obserwacjach można dojść do wniosku, że i fizyczne nośniki cyfrowe raczej nieprędko odejdą do lamusa. Oczywiście najmłodsze, wychowane na plikach pokolenie raczej ze streamingu i bezprzewodowości nie zrezygnuje, jednak starsi, dysponujący odpowiednio zasobną płytoteką odbiorcy prędzej czy później staną przed koniecznością zakupu nowego odtwarzacza. I w tym momencie do gry włącza się znany i lubiany, czyli świetnie rozpoznawalny i cieszący się w pełni zasłużoną estymą Marantz kusząc pachnącym fabryką dyskofonem o budzącym w pełni uzasadnione nostalgiczne wspomnienia symbolu CD60. Jakie? Cóż, młodsi czytelnicy mogą tego nie pamiętać, jednak w 1989r. na światowych rynkach zadebiutował  odtwarzacz o ekskluzywnych drewnianych boczkach i prawie takim samym (pomiędzy CD i 60 był jeszcze myślnik) symbolu wyposażony w napęd CDM4/19 i przetwornik TDA1541A, oraz nie tylko stałopoziomowe, lecz również regulowane wyjścia analogowe, co w minimalistycznych systemach pozwalało na jego bezpośrednie wpięcie w końcówkę mocy. Powrót do przeszłości i granie na sentymentach? Posłuchamy, ocenimy.

Marantz_CD60-0001.thumb.jpg.e48fc4026868db5ee69af46923f7ea8c.jpg Marantz_CD60-0002.thumb.jpg.e5d951ca958f7a1b485319faab22fb9e.jpg

Marantz_CD60-0003.thumb.jpg.0bf3b66c6ce180ecbae4736bf3ea8a6c.jpg Marantz_CD60-0004.thumb.jpg.7ebbd2a4bef44e4f971379970531b998.jpg

Marantz_CD60-0005.thumb.jpg.99ff3025affcc705c7bfffe9a5a7cc0d.jpg Marantz_CD60-0006.thumb.jpg.24c15bc8f95f91f7b0e012e0b838319e.jpg

Marantz_CD60-0007.thumb.jpg.ff7533cb9c2312b8f8e8e3f5aae682ac.jpg Marantz_CD60-0008.thumb.jpg.fcdac47358b8e4fa9343c9d587800c1c.jpg

Marantz_CD60-0009.thumb.jpg.3e9dc693a2599028d8ef70f287f3444b.jpg Marantz_CD60-0010.thumb.jpg.128fe901b5e36e3586a8a41ef5856976.jpg

Marantz_CD60-0011.thumb.jpg.0d681f9cfd74087da7ef91220e614089.jpg Marantz_CD60-0012.thumb.jpg.cddff24e83fdd21264dd1813abf1280c.jpg

Marantz_CD60-0013.thumb.jpg.87460e329948d8674826979dca3e4ff0.jpg Marantz_CD60-0014.thumb.jpg.ebf959d460396e758383a7642e383085.jpg

Czy coś naszego bohatera ze starszym o ponad trzydzieści lat pierwowzorem łączy? Na pierwszy rzut oka, oczywiście poza nazwą niewiele, jednak uważniejsze oko powinno zauważyć jeszcze jeden detal – miedziowane śrubki, którymi skręcono korpus urządzenia.
O kluczowych dla CD-ka komponentach jak DAC i napęd nie ma nawet co wspominać, gdyż trzy dekady to istna przepaść w świecie cyfry, więc tym razem sercem odtwarzacza jest kość ES9016K2M, jako transport wykorzystano plastikowy moduł JTL101Y a z kolei w stopniu wyjściowym pracują układy New HDAM + HDAM-SA2 na wyjściu słuchawkowym. Sam układ przetwornika wspiera autorski układ MMDF – Marantz Musical Digital Filtering oferujący dwie nastawy – fabrycznie ustawiony filtr Slow roll-off oraz opcjonalny Sharp roll-off/short delay. Miłym akcentem jest obecność klasycznego trafa w seksji zasilania zamiast coraz mocniej rozpychających się na coraz wyższych pułapach cenowych układów impulsowych.
Sama obudowa również przeszła gruntowną metamorfozę, gdyż dwuwarstwowy front wykonano z aluminiowej, centralnej płyty, na której umieszczono szufladę transportu a poniżej jej czarne okno wyświetlacza, po bokach których rozplanowano po trzy przyciski nawigacyjno sterujące, port USB po lewej i pokrętło regulacji głośności wyjścia słuchawkowego po prawej. Z kolei obejmujący swą powierzchnią cały obrys frontu panel to już intrygująco wytłoczone tworzywo sztuczne. Korpus wykonano z giętych blach o grubości 0,8mm i tak jak już wspomniałem skręcono miedziowanymi śrubami, które zgodnie z zapewnieniami producenta poprawiają jakość uziemienia. Zaraz, zaraz, czy czegoś Państwu powyższy opis nie przypomina? Oczywiście, w końcu nasza 60-ka to praktycznie młodszy i niższy stanem brat, a więc niekoniecznie bliźniak,  zdolnego czytać krążki SACD i uzbrojonego w funkcje sieciowe modelu SACD 30n. Ot uroki firmowej unifikacji. Rzut oka na ścianę tylną jasno daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z rasowym odtwarzaczem CD, którego w żaden bezinwazyjny sposób w roli DAC-a nie wykorzystamy, bowiem do dyspozycji otrzymujemy jedynie złocone wyjścia RCA oraz duet wyjść cyfrowych - koaksjalne i optyczne uzupełnione przelotką do zdalnego sterowania firmowym systemem i dwubolcowym gniazdem zasilającym IEC. Całe szczęście warto pamiętać o frontowym porcie USB, poprzez który z powodzeniem można 60-ce zaaplikować zarówno pliki PCM do 192 kHz (WMA, MP3, WAV, MPEG-4 AAC, AIFF), jak i DSD do 5,6MHz.

A teraz kluczowe pytanie, czyli jak nasz dzisiejszy gość radzi sobie w boju, czyli mówiąc wprost jak gra. Zanim jednak do odpowiedzi dojdziemy warto pamiętać, że przed krytycznym odsłuchem warto urządzeniu dać dłuższą chwilę na akomodację w naszym systemie umownie określaną pojęciem wygrzewania, choć biorąc pod uwagę ostatnio panujące upały, to dostarczony w środku dnia Marantz już na dzień dobry mógł pochwalić się temperaturą znacznie przekraczającą pokojową normę. Mniejsza jednak o detale, gdyż po raptem dwóch dniach niezobowiązującego plumkania w tle
Brzmienie odtwarzacza śmiało można określić jako zaskakująco gęste a zarazem otwarte na górze, dzięki czemu dół i średnica mają odpowiednia masę i konsystencję a z kolei najwyższym tonom nie brakuje blasku i rozdzielczości.  Aby jednak ów efekt osiągnąć warto 60-kę odpowiednio dopieścić. Po pierwsze należy spuścić zasłonę milczenia na znajdujące się w komplecie okablowanie, które sprawia, że całość spowija szara semi-transparentna woalka i zainwestować w druty, które nie tylko nie będą jej, znaczy się 60-ki, nie woalki, limitowały, ale i w niektórych aspektach ją podrasują. Przykładowo zasilający a zarazem dość budżetowy jak na tego południowokoreańskiego producenta przewód zasilający Hemingway Z-core β Power świetnie ujął bas w ryzy a jednocześnie pozwolił na nader swobodne zejście a interkonekty z wyższej serii Z-core Σ(Sigma) doświetliły górę i średnicę jednocześnie poprawiając ich rozdzielczość. Przesada? Bynajmniej, Okazuje się bowiem, że wyższej klasy aniżeli samo urządzenie okablowanie w tym wypadku działa in plus i zamiast obnażać ewentualne mankamenty pozwala Marantzowi rozwinąć skrzydła. Oczywiście można iść w zaparte i głosić wszem i wobec, że „kable nie grają”, jednak na tej samej zasadzie wypadałoby założyć do GTR-a „dojazdówki” i próbować nie tyle uzyskać sensowne osiągi, co utrzymać się na krętej drodze przy prędkości powyżej 150km/h. Jednak ad rem. Skoro kwestię konfiguracji mamy z głowy, to wypadałoby sięgnąć po jakieś płytowe przykłady. I tym razem, zamiast zwyczajowego łomotu naszło mnie na dość nieoczywiste jak na islandzką artystkę wydawnictwo „Gling-Gló” Björk z Tríó Guðmundar Ingólfssonar, czyli krążek, gdzie zamiast standardowej podszytej lekką psychodelią elektroniki mamy klasyczny jazz w mistrzowskim wykonaniu. I? I brzmi to świetnie, z odpowiednim drajwem, swobodą a zarazem świetnym oddaniem minimalizmu formy i kameralności nagrania. Marantz w głównej mierze skupia się na solistce nadając towarzyszącym jej muzykom właściwą im rolę zajmujących dalsze rzędy akompaniatorów. Jednak owe pozycjonowanie nie ma charakteru degradacji a jedynie właściwego ustawienia całego składu na scenie. Mamy zatem na pierwszym planie jak zwykle tryskającą energią Björk i krok, bądź dwa dalej pozostałe instrumentarium. Podobnie wygląda rozkład energetyczny, gdzie właśnie solistka jest motorem napędowym i to począwszy od zaledwie szeptu na ekstatycznych pokrzykiwaniach skończywszy a towarzyszący jej muzycy zachowując iście stoicki spokój grają swoje.
Przesiadka na powermetalowy „March of the Obsequious” Tad Morose ukazuje nieco mniej cywilizowane oblicze Marantza, który co prawda zachowuje swoją manierę, jednak tym razem postanawia nie brać jeńców i jeśli tylko gitarowe riffy i ekstatycznie smagane blachy zapuszczają się w obszary dalece wykraczające poza strefę komfortu nieprzyzwyczajonych do takich ekstremów słuchaczy to ani myśli ich łagodzić, bądź cywilizować. Ma być prawdziwa jazda bez trzymanki? No to będzie, a jeśli komuś się to nie podoba zawsze może sięgnąć po twórczość Michaela Boltona. Za to miłośnicy tego typu ekstremalnych doznań będą nie tyle w siódmym niebie, co spokojnie mogą eksplorować IX krąg piekieł z podniosłymi wokalizami Ronny’ego Hemlina i miażdżącymi solówkami Christera Andersona i Markusa Albertssona w tle. Czy coś można byłoby poprawić? Cóż, jakbym miał pomarudzić, porównując 60-kę do droższych urządzeń, to pewnie trochę podkręciłbym timing i kontrolę najniższych składowych, które w ekstremalnych momentach wydają się nieco „pluszowe” i nie niosą ze sobą takiej energii, jaką reprezentuje wyższej klasy konkurencja. Pytanie tylko, czy grupa docelowa, do której skierowany jest tytułowy odtwarzacz po pierwsze będzie zainteresowana takimi porównaniami z urządzeniami znajdującymi się poza obszarem ich zainteresowań a po drugie jaki procent słuchaczy sięgnie po szwedzki power-metal.

Marantz CD60 to bez wątpienia porządny odtwarzacz, który wstydu marce z pewnością nie przyniesie. Ponadto choć jest to pozornie najzwyklejszy CD-ek, to jednak zostawia uchyloną furtkę dla tych, którzy oprócz srebrnych krążków okazjonalnie chcieliby zakosztować plikowej strawy. Wystarczy bowiem zgrać małe co nieco na pendrive’a, wetknąć w gniazdo na froncie i cieszyć się ze zdobyczy współczesnej techniki. Czegóż chcieć więcej? Może tylko wersji KI, choć wszyscy doskonale wiemy, że na taką opcję niestety już nie ma co liczyć. Cóż, c'est la vie.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond; Hemingway Z-core Σ RCA
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1; Hemingway Z-core Σ Speaker
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Hemingway Z-core β Power
– Listwa zasilająca: Furutech Pure Power 6 NCF + Furutech PROJECT-V1
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VM

Dystrybucja: Horn
Cena: 4 229 PLN

Dane techniczne
Pasmo przenoszenia
- USB DSD: 2Hz - 50kHz (-3dB)
- USB PCM: 2Hz - 50kHz (-1.5dB)
- CD: 2Hz - 20kHz
Zniekształcenia THD
- USB DSD: 0.0006%
- USB PCM 24bit: 0.0005%
- CD: 0.0015%
Odstęp sygnał/szum
- USB DSD: 110dB
- USB PCM 24bit: 118dB
- CD: 118dB
Zakres dynamiki
- USB DSD: 110dB
- USB PCM 24bit: 118dB
- CD: 101dB
Napięcie wyjściowe: 2.2Vrms
Wyjście słuchawkowe: 28mW / 32 Ω
Pobór mocy: 38W, 0.3W Standby
Wymiary (S x W x G): 442 x 129 x 396 mm
Waga: 7.5kg

Data dodania




Sezon festiwali 2025 nadchodzi – i będzie się działo!

Jeśli czujesz, że zbliżające się lato to nie tylko czas krótkich spodenek i lodów na patyku, ale przede wszystkim muzyka na żywo, śpiew pod sceną i ten specyficzny kurz unoszący się nad festiwalowym polem – to znaczy, że wiesz, co dobre. Bo sezon koncertów plenerowych i festiwali muzycznych w Polsce to coś, co fani dźwięków świętują niemal jak narodowe święto. A 2025 rok zapowiada się naprawdę kozacko. Zaczynamy klasykiem – Męskie Granie. To nie tylko seria koncertów, to zjawisko kulturowe,

AudioNews
AudioNews
Felietony

Laudberg M1

O ile w High-Endzie sky is the limit, czyli ceny już dawno poszybowały daleko poza Układ Słoneczny, tak w tzw. budżetówce da się zaobserwować zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiający do życia trend. Otóż okazuje się, iż wbrew pozorom i rozsiewanemu defetyzmowi o dramatycznym spadku jakości dostępnych na rynku towarów parafrazując szkoleniowców naszych boiskowych kopaczy nawet w segmencie zaskakująco niskich cen „nie ma słabych drużyn”. Po czym wnoszę? A po reprezentantkach do teraz zupe

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

SilentPower prezentuje OMNI LAN: Stworzony przez perfekcjonistów dla purystów

Southport, Wielka Brytania – SilentPower, marka-córka iFi audio – pioniera w dziedzinie innowacji audio oraz komponentów o wysokiej wydajności – z dumą ogłasza premierę OMNI LAN – optycznie izolowanego przełącznika sieciowego stworzonego z myślą o wymagających purystach, dla których liczy się najczystsze możliwe doświadczenie audiowizualne. Nawet najbardziej zaawansowane systemy AV mogą zostać niezauważalnie ograniczone przez jeden, często pomijany element – standardowy przełącznik sieciowy. S

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne 1

Czy muzyka stała się tylko tłem?

Wchodzisz do kawiarni – w głośnikach leci „coś”, czego nie rozpoznajesz, ale rytm buja. Włączasz Spotify – ładujesz playlistę „Chill Beats to Study/Work/Exist To”. Jedziesz autobusem – ktoś obok słucha lo-fi przez słuchawki z przeciekającym basem. Słuchamy więcej niż kiedykolwiek, ale... czy naprawdę słuchamy? Jeszcze dwie dekady temu kupowało się płytę po długim oczekiwaniu na premierę. Otwieranie opakowania, czytanie wkładki, poznawanie tekstów – to był rytuał. Dziś? Kliknięcie „play” i s

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Felietony

Wardruna wraca do Polski – koncert we Wrocławiu już 27 listopada!

Pisaliśmy już wcześniej o fenomenie Wardruny – zespole, który w naszym odczuciu nie tyle gra muzykę, co tworzy mosty między światem dawnym a współczesnym, między tym co duchowe, a tym co głęboko osadzone w naturze. I oto niespodzianka: ten wyjątkowy projekt znów zagra w Polsce! Czwartek, 27 listopada 2025 / Hala Stulecia, Wrocław Po dwóch latach przerwy norweska Wardruna powraca do naszego kraju, by w zabytkowej Hali Stulecia zaprezentować materiał ze swojego najnowszego albumu Birna.

AudioNews
AudioNews
Felietony


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Gość
Ta zawartość jest zamknięta i nie można dodawać komentarzy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.