Skocz do zawartości
Wzmacniacze

NAD M3

Obecnej na rynku od ponad 40-u lat marki NAD (akronim New Acoustic Dimension) nikomu, kto choć śladowo interesuje się tematyką audio przedstawiać nie trzeba, gdyż popularność i rozpoznawalność brytyjskich* (sprawę gwiazdki omówię akapit dalej) produktów jest wręcz przysłowiowa. W końcu nie od dziś poszukując elektroniki charakteryzującej się rewelacyjnym wskaźnikiem jakość/cena większość z nas pierwsze kroki kieruje właśnie do tego producenta. Klasyczny, wręcz konserwatywny design, prostota obsługi w pełni podporządkowana ergonomii i brak przydatnych z reguły, co najwyżej promilowi konsumentów wodotrysków ugruntowały pozycję urządzeń NADa, jako tzw. sprzętu „dla ludzi”. Sprzętu, który po prostu gra i grać będzie przez długie lata. Krótko mówiąc przykład klasycznego Hi-Fi z czasów, gdy określenie to nie wymagało wieloletnich wyrzeczeń, bądź zaciągania kredytów mogących pokryć wydatki związane z urządzeniem, jeśli nie zakupem wygodnego lokum. Co prawda na 25-cio lecie światło dzienne ujrzała seria Silver, która niestety mało skutecznie zaklinała rzeczywistość i przyzwyczajenia klientów, by koniec końców w 2006 przejść do historii, jednak doświadczenia zdobyte podczas prób zadomowienia się w segmencie premium nie poszły na marne i stały się podwalinami do debiutującej chwilę później serii Masters. Warto wspomnieć, że pod koniec lat 90-ych pierwsze modele M3 i M5 np. w polskim Audio recenzowane były w zakładce Hi-End, co przy obecnych cenach wydaje się wprost niewyobrażalne – brakuje co najmniej jednego zera ?

A teraz czas na „rozwinięcie gwiazdki”, gdyż NAD od dawna brytyjski nie jest, lecz należy do kanadyjskiej firmy Lenbrook International posiadającej pod swoimi skrzydłami również producenta kolumn głośnikowych – PSB Loudspeakers. Coś, co mogłoby się wydawać początkiem końca okazało się pozytywnym impulsem dla obu marek, które dostały praktycznie całkowitą swobodę w zakresie projektowania a Lenbrook zajął się dystrybucją, oraz o czym jakoś się nie wspomina, optymalizacją kosztów wytwarzania, o czym może świadczyć kraj pochodzenia dostarczonego do testów egzemplarza.

 

 

ccs-2651-0-52276900-1379086891_thumb.jpg ccs-2651-0-82554500-1379086892_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-07220100-1379086894_thumb.jpg ccs-2651-0-32983800-1379086895_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-72309600-1379086896_thumb.jpg ccs-2651-0-12858700-1379086898_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-40970400-1379086899_thumb.jpg ccs-2651-0-79776700-1379086900_thumb.jpg

 

Design M3ki pomimo ładnych paru lat od premiery nie tylko się nie zestarzał, ale wręcz nabrał znamion klasycznej elegancji. Nieprzyzwoicie gruby, aluminiowy warstwowy front sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Z pozoru karkołomne umieszczenie centralnie osadzonego dwuwierszowego niebieskiego wyświetlacza z rządkiem siedmiu przycisków funkcyjnych nie powoduje wrażenia przeładowania a jedynie ukazuje troskę o użytkownika nie zawsze mającego pod ręką pilota. W dodatku oprócz tak standardowych opcji jak wybór źródła i załączenie jednej, bądź dwóch par terminali przed szczęśliwym posiadaczem otwiera się pełen wachlarz możliwości regulacji nie tylko balansu pomiędzy kanałami, lecz również korekcji barwy wzbogaconej o opcję „spectral tilt” operującej na skrajach pasma i działającej na zasadzie równoważni, w której dodanie basu obniża soprany i na odwrót. Całości dopełnia umieszczona po prawej stronie wygodna gałka regulacji głośności, oraz włącznik sieciowy ulokowany po lewej. Tuż nad nim przycupnęła niewielka dioda, która w trybie standby praktycznie zupełnie nie absorbuje swoim bursztynowym światłem, by po przejściu wzmacniacza w tryb pracy pokazać swoje zdecydowanie ekstrawertyczne oblicze epatując wściekle niebiskim światłem, co podczas wieczorno – nocnych odsłuchów zmusiło mnie do zastawienia jej pudełkiem po płycie.

Boczne ściany M3-ki stanowią potężne radiatory pełniące nie tylko oczywistą funkcję chłodzącą, lecz również czysto użytkową, gdyż ich pierwsze i ostatnie „żeberka” wyprofilowano w ten sposób, by można je było wygodnie złapać podczas przenoszenia ponad 20 kilogramowego wzmacniacza. Płytę górną ozdobiono dziewięcioma zabezpieczonymi metalową siateczką otworami poprawiającymi cyrkulację powietrza wewnątrz urządzenia.

 

ccs-2651-0-91649700-1379086997_thumb.jpgccs-2651-0-42718400-1379086999_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-83531600-1379087000_thumb.jpg ccs-2651-0-12758000-1379087002_thumb.jpg

 

Płyta tylna to wzór logiki i wygody. Umieszczone na przeciwległych skrajach podwójne i nad wyraz solidne terminale głośnikowe nie dość, że spełniają unijne normy bezpieczeństwa, to jeszcze bezproblemowo akceptują oprócz wtyków bananowych (po uprzednim usunięciu zaślepek) również widły, co ostatnimi czasy wcale nie jest takie oczywiste. Baterię sześciu wejść liniowych w standardzie RCA uzupełniają spięte sztywnymi zworkami wyprowadzenia pre/power, oraz pętla magnetofonowa i wyjście z przedwzmacniacza na np. drugą strefę. Nie zapomniano o parze wejść zbalansowanych, wejściach na zewnętrzne czujniki IR, trigerze i głównym wyłączniku sieciowym. W dodatku wzmacniaczem można sterować poprzez port RS232 (odpowiednie oprogramowanie jest do pobrania na stronie producenta).

 

ccs-2651-0-31669800-1379087056_thumb.jpg ccs-2651-0-64795900-1379087057_thumb.jpg

 

Symetria ściany tylnej wynika z budowy dual mono samego wzmacniacza. Pod ażurową pokrywą drzemią dwa toroidalne trafa, z których każde zasila własną końcówkę mocy opartą na czterech komplementarnych parach tranzystorów bipolarnych i zasilaną za pośrednictwem grubych złoconych szyn. W sekcji przedwzmacniacza tranzystory sterujące pracują w klasie A. Widoczne na froncie przyciski są jedynie interfejsem opartego na mikroprocesorze rozbudowanego układu sterowania a regulacja głośności odbywa się ze skokiem 0,5dB w zakresie od 0 do 87 dB.

 

Pytanie jak takie, niemalże zegarmistrzowskie wykonanie, ma odzwierciedlenie w dźwięku. Już od pierwszych taktów słychać, że ma i to sporo. Po pierwsze nie można się oprzeć wrażeniu, że inżynierowie z NADa postanowili wyraźnie zaznaczyć, że żarty się skończyły i seria Masters to zupełnie nowy rozdział w historii firmy. Stąd też prawdopodobnie biorą się nie do końca pochlebne i moim zdaniem krzywdzące opinie o eMkach dotyczące ich „letniości” i „bezpłciowości”. Prawda, ta moja – na wskroś subiektywna, jest natomiast zupełnie inna. O ile konstrukcje z serii C zawsze próbowały grać dźwiękiem większym i bardziej dynamicznym, niż wskazywały by na to ich gabaryty, wyciągając przy tym wszystko co najlepsze z reszty (z reguły budżetowego) toru, to eM-ka jest zdecydowanie bardziej wymagająca. Jest nieporównywalnie bardziej obiektywna, transparentna i charakteryzuje się nieosiągalną przez niższe modele liniowością. W rezultacie wstawienie jej w nie do końca dopasowany, bądź przemyślany system nie spowoduje zamaskowania jego wad i wywołanie efeltu „Wow!”, lecz ukazanie trapiących go dolegliwości w pełnej krasie. Wystarczy jednak podejść do tematu poważnie i zamiast dokonywać zakupów opierając się jedynie na gwiazdkach w rankingach, wybierać komponenty na drodze odsłuchów. Kiedy tylko zmienimy nastawienie okaże się, że M3-ka pokazuje swoje prawdziwe oblicze. W przeciwieństwie do testowanego w zeszłym miesiącu Moona 600i nie próbuje epatować swoją obecnością, lecz działa w sposób zdecydowanie bardziej zachowawczy, taktowny. Skupiając uwagę słuchacza na gładkiej, soczystej i lekko wysuniętej przed linię głośników średnicy oferuje zaskakująco szybki i bardzo dobrze zróżnicowany bas, oraz finezyjne, choć delikatnie cofnięte najwyższe składowe. Z moimi, wyposażonymi w przetworniki AMT, Gauderami co prawda nie odnotowałem żadnych niepokojących symptomów spadku rozdzielczości tego podzakresu, lecz sygnalizuję pewną cechę charakterystyczną wzmacniacza, która dla posiadaczy kolumn o lekko przygaszonej górze może mieć niebagatelne znaczenie. Z drugiej jednak strony taki pomysł na dźwięk staje się niebywałą okazją dla miłośników cięższego repertuaru na zdobycie amplifikacji pozwalającej w pełni cieszyć się posiadaną płytoteką. Powyższe obserwacje pokrywają się z moimi blisko dwutygodniowymi odsłuchami, podczas których nad wyraz często sięgałem po twórczość takich formacji jak np. Megadeth („Countdown To Extinction”, „Super Collider”), czy Avenged Sevenfold („Nightmare”, „Hail to the King”), gdzie pojęcie łagodność i delikatność są równie popularne, co prawdomówność w polityce. Za to aspekt typowo dynamiczny zyskał całkowicie inną definicję. Przy tego typu repertuarze nie ma rzeczy bardziej irytującej niż zlewający się i dudniący bas. Z NADem, niezależnie od stopnia zawiłości i skomplikowania partii perkusji i gitar basowych wszystko było nie dość, że fenomenalnie czytelne, to jeszcze podane z odpowiednią dla tych jakże mało cywilizowanych gatunków, brutalnością i gwałtownością. Zero zawoalowania, zmiękczenia, humanitaryzmu. Tam gdzie miało być uderzenie, tam uderzenie było, błyskawicznie wyprowadzone i trafiające z bezlitosną precyzją w niczego niespodziewającego się słuchacza. Po prostu bajka, znaczy się prawdziwy koszmar, ale w tym pozytywnym znaczeniu.

 

Na zdecydowanie bardziej cywilizowanych gatunkach, jak np. wracający do łask wydany na 24K złocie, 24 bitowym remaster „Gladiatora” Hansa Zimmera skala i potęga orkiestry nagranej z iście hollywoodzkim rozmachem bezbłędnie pokazała drzemiący w zgrabnej bryle NADa potencjał. Precyzja w lokalizowaniu źródeł pozornych na, wykraczającej daleko poza ramy wyznaczone przez rozstaw kolumn, scenie nie pozostawiała niedosytu, choć już pietyzm, z jakim oddane zostały dalsze plany ustępował odsłuchiwanym przeze mnie wcześniej, ponad dwukrotnie droższym konstrukcjom.

Wspomniane delikatne wypchnięcie średnicy z pewnością znajdzie uznanie wśród osób poszukujących bliższego kontaktu z ulubionymi artystami. Nieduży skład, troskliwy masteringu i nagrania w stylu „A Book of Luminous Things” Agi Zaryan, czy „Didn't It Rain” Hugh Laurie’go potrafią przykuć do fotela od pierwszej do ostatniej nuty. Pozbawiona przesadnej, nadnaturalnej analityczności „maniera” NADa z łatwością pozwalała zanurzyć się w nurcie muzyki i zapomnieć o otaczającym nas, pędzącym do nikąd świecie.

 

Patrząc na NADa M3 z perspektywy czasu uważam, że jest to konstrukcja dedykowana dojrzałemu (emocjonalnie) odbiorcy posiadającemu w sobie więcej cech melomana niż audiofila. Odbiorcy wyżej ceniącemu autentyzm i idące wraz z upływającym czasem doświadczenie, niźli pogoń za tanią i zmierzającą nie wiadomo gdzie sensacją. Topowy NAD jest niczym wyborny koniak, bądź pełnoletni single-malt, do którego po prostu trzeba dorosnąć.

 

 

 

 

 

Tekst : Marcin Olszewski

Zdjecia: NAD (wnętrze), Marcin Olszewski

 

Dystrybutor: Audio Klan

 

Cena: 15 999 zł

 

Dane techniczne:

Ciągła moc przy 4/8 Ω: 2 x 180 W (22,5 dBW)

Zniekształcenia znamionowe (THD 20 Hz-20 kHz): 0,004%

Współczynnik tłumienia (przy 8 Ω, 50 Hz): > 150

Impedancja wejścia:20 kΩ/680 pF

Czułość wejścia (dla mocy znamionowej przy 8 Ω): 1,38 V

Wzmocnienie napięciowe: 29 dB

Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz ± 0,03 dB

Stosunek sygnał/szum: przy 1 W > 107 dB

Stosunek sygnał/szum: przy mocy znamionowej > 130 dB

Wymiary (S x W x G): 435 x 135 x 386 mm

Waga: 23,5 kg

 

System wykorzystany w teście:

 

- CD/DAC: Ayon 1sc

- DAC: ifi iDAC

- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177

- Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center;

- Wzmacniacze zintegrowane: Electrocompaniet ECI 5

- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders

- Słuchawki: Brainwavz HM5; Nu Force HP-800

- IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Harmonix CI-230 Mark-II; Harmonix HS101-Improved-S; Neyton Neurnberg NF

- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio

- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200

- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; ifi Gemini

- Kable głośnikowe: Organic Audio; Neyton Hamburg LS; Signal Projects Hydra

- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; GigaWatt LC-1mk2

- Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2; Amare Musica Silver Passive Power Station

- Stolik: Rogoz Audio 4SM3

- Przewody ethernet: Neyton CAT7+

- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; HighEndNovum PMR Premium; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Data dodania




Sezon festiwali 2025 nadchodzi – i będzie się działo!

Jeśli czujesz, że zbliżające się lato to nie tylko czas krótkich spodenek i lodów na patyku, ale przede wszystkim muzyka na żywo, śpiew pod sceną i ten specyficzny kurz unoszący się nad festiwalowym polem – to znaczy, że wiesz, co dobre. Bo sezon koncertów plenerowych i festiwali muzycznych w Polsce to coś, co fani dźwięków świętują niemal jak narodowe święto. A 2025 rok zapowiada się naprawdę kozacko. Zaczynamy klasykiem – Męskie Granie. To nie tylko seria koncertów, to zjawisko kulturowe,

AudioNews
AudioNews
Felietony

Laudberg M1

O ile w High-Endzie sky is the limit, czyli ceny już dawno poszybowały daleko poza Układ Słoneczny, tak w tzw. budżetówce da się zaobserwować zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiający do życia trend. Otóż okazuje się, iż wbrew pozorom i rozsiewanemu defetyzmowi o dramatycznym spadku jakości dostępnych na rynku towarów parafrazując szkoleniowców naszych boiskowych kopaczy nawet w segmencie zaskakująco niskich cen „nie ma słabych drużyn”. Po czym wnoszę? A po reprezentantkach do teraz zupe

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

SilentPower prezentuje OMNI LAN: Stworzony przez perfekcjonistów dla purystów

Southport, Wielka Brytania – SilentPower, marka-córka iFi audio – pioniera w dziedzinie innowacji audio oraz komponentów o wysokiej wydajności – z dumą ogłasza premierę OMNI LAN – optycznie izolowanego przełącznika sieciowego stworzonego z myślą o wymagających purystach, dla których liczy się najczystsze możliwe doświadczenie audiowizualne. Nawet najbardziej zaawansowane systemy AV mogą zostać niezauważalnie ograniczone przez jeden, często pomijany element – standardowy przełącznik sieciowy. S

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne 1

Czy muzyka stała się tylko tłem?

Wchodzisz do kawiarni – w głośnikach leci „coś”, czego nie rozpoznajesz, ale rytm buja. Włączasz Spotify – ładujesz playlistę „Chill Beats to Study/Work/Exist To”. Jedziesz autobusem – ktoś obok słucha lo-fi przez słuchawki z przeciekającym basem. Słuchamy więcej niż kiedykolwiek, ale... czy naprawdę słuchamy? Jeszcze dwie dekady temu kupowało się płytę po długim oczekiwaniu na premierę. Otwieranie opakowania, czytanie wkładki, poznawanie tekstów – to był rytuał. Dziś? Kliknięcie „play” i s

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Felietony

Wardruna wraca do Polski – koncert we Wrocławiu już 27 listopada!

Pisaliśmy już wcześniej o fenomenie Wardruny – zespole, który w naszym odczuciu nie tyle gra muzykę, co tworzy mosty między światem dawnym a współczesnym, między tym co duchowe, a tym co głęboko osadzone w naturze. I oto niespodzianka: ten wyjątkowy projekt znów zagra w Polsce! Czwartek, 27 listopada 2025 / Hala Stulecia, Wrocław Po dwóch latach przerwy norweska Wardruna powraca do naszego kraju, by w zabytkowej Hali Stulecia zaprezentować materiał ze swojego najnowszego albumu Birna.

AudioNews
AudioNews
Felietony


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.