Dylematy dotyczące zakupu dzielonej amplifikacji zwykły pojawiać się w dwóch przypadkach, pierwszym dotyczącym przesiadki ze wzmacniacza zintegrowanego i drugim, gdy skruszeni błądzeniem po manowcach wielokanałowości decydujemy się na wymianę kolumn frontowych i napędzanie ich czymś zdecydowanie bardziej przyzwoitym aniżeli moduły wzmacniające w amplitunerze kina domowego. O ile pierwsza okoliczność dość jednoznacznie przywodzi na myśl zabiegi stricte high-endowe, gdy już nawet kosztujące nieraz krocie superintegry nie dają rady o tyle druga jest w pewnym sensie ratowaniem twarzy i próbą powrotu na stereofoniczne łono za możliwie rozsądną cenę. Pojawia się jednak pytanie, czy da się te dwa skraje jakoś spiąć, zespolić i wypracować satysfakcjonujący obie strony kompromis. Czyli znaleźć zdolną do wysterowania praktycznie dowolnych zespołów głośnikowych, oferującą świetne brzmienie a przy tym rozsądnie wycenioną końcówkę mocy. Okazuje się, że … nie uprzedzając zbytnio faktów, tak. Jeśli w tym momencie nerwowo zaczynacie przeglądać ofertę popularnych na naszym rynku koncernów, to nieśmiało sugeruję nie tracić dłużej czasu, bo nic tam takiego nie znajdziecie. Aby w końcu złapać upragnionego króliczka trzeba bowiem sięgnąć nie tylko poza mainstream ale i za wielką wodę, gdzie triumfy święci mało jeszcze u nas znana marka Emotiva. Chcąc zatem przybliżyć szerszemu gronu jej ofertę pozwoliłem sobie, dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora – warszawskiego SoundClubu przez ostatnie kilka tygodni popastwić się nad stereofoniczną końcówką mocy Emotiva XPA-2 Gen 2.
Tuż po włączeniu a nawet jeszcze przed Emotiva potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć. Pierwsze zaskoczenie jest lekko masochistyczne, ale w audio jakoś tak jest, że pewne rzeczy niekoniecznie kategoryzowane są jak gdziekolwiek indziej, więc zagrożenie nabawienia się przepukliny, bądź uszkodzenia kręgosłupa przy podnoszeniu i przenoszeniu nie jest powodem do krytyki a zadowolenia i pewności, że w środku nie znajdziemy zbyt dużo audiofilskiego powietrza. I tak też tym razem, gdyż 33 kg netto za 4,5 kPLN to nawet u kamieniarza nie zdarza się zbyt często a tu mamy kawał pieca.
Zaufanie również budzi 15 mm płat szczotkowanego aluminium stanowiący płytę frontową i sztywny, gęsto ponacinany na płycie górnej korpus. Generalnie ściana przednia, jak na ewidentnie budżetową konstrukcję wypada wręcz rewelacyjnie. Pionowe płaskowniki na krawędziach bocznych, centralnie umieszczony przycisk włączenia z aureolką przybierający barwę pomarańczową w trybie stand-by i niebieską podczas normalnej pracy. Nieco nad nią a poniżej firmowego logotypu ulokowano podłużne okienko skrywające wielodiodowy bargraf wysterowania, który … oczywiście można odłączyć małym pstryczkiem znajdującym na ściance tylnej. Skoro zatem znaleźliśmy się na zapleczu to i tutaj mamy prawdziwy wzór dumpingu. Czemu? Mamy do wyboru przełączane wejścia RCA i XLR, selektor pracy w trybie stereofonicznym i zmostkowanym (jako monoblok). Cieszą też normalne terminale głośnikowe, które choć pojedyncze bez problemu akceptują dowolnie zakonfekcjonowane, bądź nawet gołe okablowanie. Może to i drobiazg, ale w dobie rosnącej popularności kretyńskich kołnierzy umożliwiających implementację nawet standardowych widełek warto ten fakt odpowiednio podkreślić. Jak przystało na urządzenie zza wielkiej wody nie mogło zabraknąć gniazd triggera. Całość dopełniają włącznik główny, dwubolcowe gniazdo IEC i wskaźnik dostarczonego napięcia (115/220 V).
Jak Emotiva wygląda w środku niestety nie dane mi było się osobiście przekonać, gdyż skręcona maszynowo obudowa niespecjalnie chciała poddać się moim działaniom mającym na celu dostanie się do jej trzewi, więc po prostu wiwisekcję sobie tym razem odpuściłem. Jednak przez gęstą perforację płyty górnej spokojnie można było dostrzec naędzaną 1200VA toroidem budzącą respekt baterię dwunastu kondensatorów po 15 000 µF każdy, co w sumie daje imponujące 180 000 µF. I jeszcze jedno. Przy uruchamianiu większości wzmacniaczy, niejako podświadomie spodziewamy się przynajmniej lekkiego pyknięcia w głośnikach, w przypadkach ekstremalnych przybierających postać potężnego strzału. Tymczasem XPA-2 Gen 2 budzi się do życia delikatnie niczym motylek, z wdziękiem i całkowicie bezszelestnie. To się dopiero nazywa soft start.
Ponieważ moje dyżurne Gaudery są z definicji 4 Ω a tytułowa końcówka z takim obciążeniem zgodnie z deklaracjami producenta oddaje okrąglutkie 0,5 kW na kanał postanowiłem nie iść utartymi szlakami i od razu próbować zmusić ją do ryku, lecz zacząć bardziej nastrojowo, z gładką i bujającą muzykalnością. W tym celu sięgnąłem po ścieżkę dźwiękową z filmu „Excentrycy - Czyli Po Słonecznej Stronie Ulicy”. Wbrew pozorom ta rodzima produkcja zachowuje wszelkie natywne cechy rasowych amerykańskich big bandów, więc oprócz fenomenalnie swingującej linii melodycznej charakteryzuje się również niezwykłą witalnością i czymś co spokojnie można określić mianem obfitości. Chodzi bowiem o to, że przy sprzyjających warunkach dźwięk jest duży, w iście hollywoodzkim stylu. I proszę mi wierzyć (przynajmniej na razie) na słowo, ale z Emotivą owe okoliczności okazały się nad wyraz sprzyjające. Całkowicie pozbawiony nerwowości dźwięk miał imponujący wolumen, ale również wzorcową kontrolę, czyli ani nic za przeproszeniem nie muliło, ani do głosu nie dochodziła zbytnia nerwowość wynikająca z szarpiącej się na uwięzi nadmiarowej i gotowej w każdej chwili wybuchnąć mocy. Partie wokalne zostały lekko wypchnięte na pierwszy plan a instrumentalne sugestywnie budowały wieloplanowe tło z zaskakująco klarownie zarysowanymi poszczególnymi źródłami pozornymi. W porównaniu do „trochę” (niemalże 6,5x) droższych monobloków Electrocompanieta dało się zauważyć pewne zmatowienie najwyższych składowych, lecz proszę tego nie traktować jako wadę a jedynie wskazanie oczywistych różnic pomiędzy urządzeniami z drastycznie odległych segmentów cenowych. Jednak już przy codziennym użytkowaniu spontaniczność Emotivy i ponadprzeciętny drive z nawiązką rekompensują powyższe drobne przypadłości, o których istnieniu, jeśli nie sięgniemy na półkę 40-50 kzł nawet nie będziemy wiedzieli.
A skoro jesteśmy przy drivie to wypadałoby sprawdzić jak Emotiva radzi sobie z czymś adekwatnym pod względem skomplikowania i trudności reprodukcji do jej deklarowanych przez producenta możliwości dynamicznych. Dlatego też bez najmniejszych oporów z głośników popłynął „The Astonishing” Dream Theater. Potęga, rozmach i monumentalność powyższego albumu po prostu wgniatały w fotel. Poszarpane linie melodyczne wciągały niczym przysłowiowe ruchome piaski a prędkość narastania i siła ataku poszczególnych transjentów wywoływała jednoznacznie pozytywny uśmiech zadowolenia na mojej twarzy. Zachowując bowiem wgląd w niuanse i realnie oddając barwy pierwsze skrzypce grała młodzieńcza spontaniczność i autentyczna swoboda. To nie była sztywna, skostniała „poprawna” reprodukcja, tylko pójście na żywioł, bez kalkulacji, be oglądania się wstecz, prawdziwe wciśnięcie gazu do dechy i gnanie przez siebie z pełną mocą, ile fabryka dała. Jeśli jednak dla kogoś Dream Theater jest zbyt niezobowiązujący to proszę bardzo – będzie mocniej, ciężej a czasem jeszcze bardziej zagmatwanie. W tym celu wygrzebałem stareńki album „Mabool - The Story of the Three Sons of Seven” izraelskiej formacji Orphaned Land. Death metalowy growl, zajadle atakujące gitarowe riffy i obłąkańcze partie perkusji przeplatają się tam z lirycznymi, wręcz urokliwymi orientalnymi partiami wokalnymi i trzeba naprawdę się postarać aby cały ten multikulturalny tygiel ogarnąć. A Emotiva nie dość, ze czyni to z dziecinną łatwością to jeszcze odpowiednio doładowuje energetycznie przełom średnicy i wyższego basu. Dzięki temu, zupełnie subiektywnie odbieramy przekaz jako bardziej organiczny i nasycony aniżeli na bardziej liniowo a przez to bardziej beznamiętnie grającej konkurencji.
Na koniec zostawiłem jeszcze jeden drobiazg natury czysto użytkowej. Otóż tytułowa końcówka okazała się całkiem przyjazna jeśli chodzi o dobór towarzyszących jej przedwzmacniaczy, gdyż choć pełnię swoich możliwości pokazywała z „nastoletnią” S-3ką Ayona i EC 4.8 Electrocompanienta, to bardzo satysfakcjonującym połączeniem okazał się jej mariaż z regulowanym wyjściem mojego CD Ayon 1sx. Była tylko jedna, nadrzędna reguła – jeśli tylko jest taka możliwość używać połączeń zbalansowanych, bowiem właśnie na XLR-ach ponadprzeciętna dynamika szła w parze z wzorową konturowością a wielce urodziwa muzykalność z zaskakująca na tych pułapach cenowych selektywnością. Połączenie po RCA nieco osłabiało witalność i trójwymiarowość przekazu.
Czy można zatem XPA-2 Gen 2 uznać za końcówkę idealną? Z pewną dozą ostrożności i biorąc pod uwagę większość naszej populacji z pewnością tak, jednak w kryteriach czysto audiofilskich … patrząc na jej cenę spokojnie możemy określić ją mianem bezkonkurencyjnej i to nie w przedziale do 5 kzł, w jakim obecnie się znajduje, lecz przynajmniej do dwukrotności powyższej kwoty. Choć z drugiej strony za 10 kzł można mieć już dwie takie Emotivy i w tym momencie robi się już naprawdę ekscytująco, bo przy 1kW na stronę spokojnie możemy zapomnieć o dalszych roszadach, przynajmniej jeśli chodzi o amplifikację i skupić się na reszcie toru dobierając odpowiednie, czytaj po wielokroć droższe, źródło, przedwzmacniacz i kolumny. Po prostu świetny piec i tyle.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: SoundClub http://www.soundclub.pl
Cena: 4 500 PLN
Dane techniczne:
Topologia: wysokoprądowy w pełni zbalansowany układ dyskretny z krótką ścieżką sygnałową pracujący w klasie AB
Liczba kanałów: 2 [tryb stereo], 1 [tryb mono]
Moc [napędzane wszystkie kanały, RMS]:
- 1000 W RMS / 4 Ω [tryb mono]
- 500 W RMS / 4 Ω na kanał [0,12% THD]
- 300 W RMS / 8 Ω na kanał [0,07% THD]
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz +/- 0.07dB
Odpowiedź częstotliwościowa [-3/+0 dB]: 5Hz – 100kHz
Sygnał/szum 1 W: >97 dB, pełna moc: > 121dB
Wzmocnienie: 29dB
Współczynnik tłumienia: > 500
Impedancja wejściowa: 33 kΩ [wejścia zbalansowane], 23,5 kΩ [wejścia niezbalansowane]
Zasilacz: Transformator toroidalny 1200 VA, pojemność kondensatorów 45 000 µF
Zasilanie: 115 lub 230 V AC +/- 10% / 50/60Hz [automatycznie rozpoznawanie i przełączanie]
Rozmiary [s/G/W]: 43,2 x 48,3 x 19,7 cm (z opakowaniem: 59,7 x 62,8 x 30,5)
Waga: 33 kg (z opakowaniem 38 kg)
System wykorzystany podczas testu:
- CD/DAC: Ayon CD-1sx
- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
- DAC/Przedwzmacniacz/Wzmacniacz słuchawkowy: ADL Stratos
- Streamer/DAC/Przedwzmacniacz: Ayon S-3 Junior
- Przedwzmacniacz: Electrocompaniet EC 4.8
- Końcówki mocy: Electrocompaniet AW-180M
- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Spec RSA-717EX
- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
- IC RCA: Antipodes Audio Katipo
- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
- Listwa: Furutech e-TP60ER; GigaWatt PF-2 + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
- Przewody ethernet: Neyton CAT7+
- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips