Dawno, dawno temu pewna wielce ponętna platynowa blondynka nie tylko twierdziła, co była miła wyśpiewać, że podobno to właśnie diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiet. Czasy jednak się zmieniają i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że przynajmniej część audiofilów płci brzydszej chciał, nie chciał będzie zmuszona odkryć w sobie kobiecy pierwiastek. Powód? Dość prozaiczny, bowiem z okazji okrągłego i zarazem imponującego, bo 60-ego jubileuszu powstania japoński Rotel wprowadził na rynek dwie wielce intrygujące nowości przypisane nomen omen serii … Diamond. Mowa o wyposażonym w transport CD przetworniku cyfrowo-analogowym DT-6000 i dedykowanym mu wzmacniaczu zintegrowanym RA-6000, które dzięki uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi & Video Design trafiły do naszej redakcji a tym samym stały się bohaterami niniejszego testu.
Jak sami widzicie japoński duet swym designem nader zgrabnie nawiązuje do tradycji i klasyki gatunku nawet przez moment nie próbując iść torem zapatrzonej w wysokorozdzielcze wyświetlacze i dotykowe ekrany konkurencji. Tutaj wszystko jest po staremu – wszystkich nastaw dokonujemy przyciskami i pokrętłami a informacje odczytujemy z nieco oldschoolowych, raptem kilkuwierszowych matryc doskonale pamiętających lata 80-te minionego tysiąclecia. Czy to źle? Bynajmniej, po prostu zamiast gonić na najnowszymi modami i trendami Rotel postawił na zdroworozsądkową ergonomię i kilkudziesięcioletnią spuściznę. Jednak pod pozorami klasyki udało mu się przemycić iście XXI w. rozwiązania. Zacznijmy jednak od początku, czyli od omówienia aparycji każdego z urządzeń, oraz funkcji jakie im przypadły, co wbrew wspomnianym pozorom wcale nie jest takie oczywiste.
Weźmy na ten przykład DT-6000, który czego by o nim nie mówić wydaje się klasycznym odtwarzaczem CD. I jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy, jednak opierając się na firmowej nomenklaturze okazuje się, iż mamy do czynienia z … „zaawansowanym przetwornikiem C/A z odtwarzaczem CD”, czyli to, co przynajmniej do niedawna w tego typu urządzeniach było miłym, acz nieobowiązkowym/nieoczywistym dodatkiem – vide wejścia cyfrowe do sekcji DAC-a, stało się funkcjonalnością nadrzędną a to, co de facto kluczowe, czyli odtwarzanie srebrnych krążków zostało nie tyle zdegradowane, co przesunięte na dalszy plan. Dziwne? Niekoniecznie, gdyż po prostu jest to znak obecnych czasów i świadomość, że to właśnie dostępne przede wszystkim w postaci „niefizycznej” pliki stanowią mainstream a cyfrowe nośniki fizyczne powoli odchodzą bądź to do lamusa, bądź pozostając interesującymi dla niewielkiej garstki pasjonatów. W końcu posiadacze bogatych płytotek swoich zbiorów utylizować nie zamierzają i przydałby się im jakiś pomost pozwalający na połączenie przyjemnego z pożytecznym bez zbędnego mnożenia bytów na audiofilskim ołtarzyku. Dlatego też pojawienie się w systemie DT-6000 tak na dobrą sprawę załatwia kwestie potrzeb obu grup odbiorców. A patrząc na jego bryłę bez trudu można dojść do wniosku, że i na jego walory estetyczne mało kto pozostanie obojętny. A to za sprawą charakterystycznych pionowych „fortepianowych grzebieni” usytuowanych na skrajach frontu będących dość czytelnym odwołaniem do drewnianych boczków w jakie drzewiej wyposażano królewskie serie adresowanej do wymagających audiofilów elektroniki. Pomiędzy owymi ozdóbkami pozostało na tyle dużo miejsca, by bez większego ścisku rozlokować nie tylko centralnie osadzoną szufladę transportu z oknem standardowego wyświetlacza i firmowym logotypem, lecz również nader bogatą klawiszologię. Lewą flankę przydzielono włącznikowi głównemu otoczonego błękitną aureolką i sześciu przyciskom odpowiedzialnym za bezpośredni dostęp do wejść, ustawienia odtwarzania i sposób prezentacji danych a z kolei prawą zajęła ósemka zapewniająca nawigację podczas odtwarzania i otwieranie/zamykanie szuflady napędu. Korpus odtwarzacza wykonano z solidnych giętych blach pokrytych chropawym lakierem dzięki czemu całość okazała się odporna na będące zmorą gładkich powierzchni opalcowywanie, co z pewnością docenią posiadacze raczkującej progenitury i znajomych, którzy dopóki czegoś nie dotkną, to nie uwierzą. Rzut oka na zaplecze niejako na dzień dobry rozwiewa wątpliwości wynikające ze wspomnianych powyżej zawiłości nomenklaturowych, gdyż pomijając szeroko rozstawione wyjścia analogowe zarówno w formacie XLR i RCA wachlarz interfejsów cyfrowych z powodzeniem może zawstydzić niejeden zewnętrzny przetwornik. Do dyspozycji otrzymujemy bowiem wejście koaksjalne, optyczne, PC-USB (do podłączenia transportu, komputera), USB (dla pamięci masowych), port RS232 i wejścia dedykowane zewnętrznemu sterowaniu oraz 12V triggerowi. Listę zamyka dwubolcowe gniazdo IEC. Jeśli chodzi o trzewia to w DT-6000 zaimplementowano kość DAC-a ESS Sabre ES9028Pro. Z kolei w sekcji zasilania znajdziemy nie tylko klasyczne toroidalne i zamknięte w szczelnej puszce toroidalne trafo odpowiedzialne za obsługę servo i DAC-a, lecz również moduł impulsowy, któremu pod opiekę powierzono transport.
Jeśli kogoś bardziej wrażliwego oferta guzikowa odtwarzacza wprawiała w lekką deprymację, to widok RA-6000 będzie istną klęską urodzaju. Nie da się bowiem ukryć, że Rotel w swej niemalże flagowej (jest w końcu seria MICHI) integrze postanowił chyba ścigać się z maszyną do pisania, gdyż pomiędzy bliźniaczymi do odtwarzacza grzebieniowymi narożnikami rozlokował aż 21 przycisków, centralnie umieszczony wyświetlacz, wyjście słuchawkowe, dedykowane pamięciom masowym gniazdo USB i otoczone błękitną aureolką masywne pokrętło głośności. Dzięki temu nawet bez dedykowanego pilota (z podświetlanymi przyciskami) będziemy w stanie wybrać stosowne wejście, dokonać mniej bądź bardziej złożonych nastaw w Menu, bądź wybrać odpowiednie wyjście. Korpus wykonano z giętego masywnego profilu i gęsto ponawiercano dzięki czemu dość zauważalnie grzejące się trzewia zyskały możliwość w miarę skutecznej cyrkulacji chłodzącego je powietrza. A właśnie, w stopniu wyjściowym RA-6000 pracuje po sześć par tranzystorów Sankena na kanał a w sekcji cyfrowej rozgościł się zdolny obsłużyć sygnały 32-bit/384kHz DAC Texas Instruments, więc jest co chłodzić. Warto też wspomnieć, że Rotel nadal pozostaje wierny sprawdzonym rozwiązaniom, więc zamiast wszechobecnych zasilaczy impulsowych zdecydował się na klasyczne toroidalne trafo ukryte w szczelnym rondlu.
Przechodząc na „zakrystię” można odnieść wrażenie, że gdzieś w tzw. międzyczasie nastąpiła transformacja poczciwej stereofonicznej integry w wielokanałowy amplituner. Do dyspozycji otrzymujemy bowiem zdublowane terminale głośnikowe, antenę Bluetooth, dedykowany wejściu phono zacisk uziemienia oprócz którego mamy trzy wejścia analogowe RCA, pojedyncze XLR, wyjście na subwoofer i zewnętrzną końcówkę mocy. Jednak oprócz nich zdziwienie budzi ponadnormatywnie rozbudowana sekcja cyfrowych interfejsów z trzema optykami i podobną pulą coaxiali uzupełniona portem Ethernet, USB i RS232. Nie zabrakło tez portów do zewnętrznego sterowania i przelotki triggera.
Wszystko pięknie, ładnie, jednak w całym tym natłoku funkcjonalności, udogodnień i iluminacji nie można zapominać o tym, co najważniejsze, czyli brzmieniu. A te, jak przystało na Rotela jest nad wyraz rzetelne. Z oczywistych, czyli tak konstrukcyjnych, jak i finansowych, względów po „diamencikach” nie można spodziewać się tego, co zarezerwowano dla królewskiej serii MICHI, ale patrząc na cennik i tak nie sposób się do czegokolwiek przyczepić. Mamy bowiem do czynienia z niezwykle energetycznym a zarazem dojrzałym przekazem, gdzie muzykalność nie tłumi rozdzielczości a dynamika nie musi brać pod uwagę ograniczeń mocowych amplifikacji, która w 99,9% przypadków takowych nie posiada. Wolumen dźwięku ma w sobie odpowiedni rozmach i wagę, dynamika tak w skali mikro, jak i makro sprawia, że zarówno niewielkie barokowe składy, jak i wielkie rockowe koncerty niosą ze sobą adekwatne skali przedsięwzięcia emocje a równowaga tonalna została ustalona po cieplejszej stronie neutralności. W dodatku w zależności od preferencji i konfiguracji konkretnego systemu użytkownicy zyskują opcję delikatnej modyfikacji przekazu poprzez dwa różne przetworniki zastosowane w odtwarzaczu i integrze. W DT-6000 akcent postawiony jest na rozdzielczość, oddech i przestrzenność, a z kolei RA-6000 idzie w kierunku wysycenia i plastyczności. Mamy zatem do czynienia z uzupełnianiem się cech poszczególnych składowych systemu a nie ich multiplikacji, więc niejako z automatu odpada zagrożenie przekroczenia granicznej wartości cukru w cukrze i przesytu firmowym brzmieniem. Przy okazji warto zauważyć, że Diamond Series Rotela nader umiejętnie łączy uniwersalność – znaczy się neutralność przekazu z jego magnetyzmem a tym samym zdolnością zaangażowania słuchacza reprodukowanym materiałem. To nie jest poprawne technicznie, acz zachowawcze odgrywanie zadanych treści, lecz wciągająca w watką akcję opowieść niepozwalająca na obojętność. I tu od razu uwaga natury użytkowej. Otóż o ile po RCA prezentacja czaruje oddechem i precyzją kreślonych konturów, to przesiadka na XLR-y sprawia, że całość dostaje dodatkowy zastrzyk energii, jakby podczas dynamicznej jazdy załączyła się turbosprężarka a nasze turladełko zyskało na wigorze i mocy. Szczególnie zauważalne jest to na rockowym repertuarze w stylu „The End, So Far” Slipknota, gdzie wykop i natychmiastowość tak narastania jak i wygaszania dźwięków okazują się kluczowe. Nie oznacza to bynajmniej jakiegoś upośledzenia, bądź upraszczania repertuaru polegającego na grze ciszą, a jedynie pewną prawidłowość, kiedy to złożoność formy i ogrom informacji w sposób oczywisty determinuje jakość. Jednak i niewielkie składy nie muszą dopominać się o przysłowiowe pięć minut sławy, gdyż czy to kameralny jazz (vide liryczny album „Hey There” Jeremy’ego Wonga), czy okołofolkowe smędzenie Marka Knopflera na „Tracker” potrafiły nader zgrabnie zaprezentować ażurowość kompozycji i niespieszność przekazu z jednoczesnym dopieszczaniem każdego składowego niuansu i frazy. Bez niepotrzebnej nerwowości i czajenia się by przyłoić z oczekiwaną nonszalancją i pewnością podejmowanych decyzji pieściły nasze uszy delikatnymi dźwiękami.
W ramach finalnego podsumowania nie pozostaje mi nic innego aniżeli zarekomendować tytułowy zestaw Rotela z serii Diamond sygnalizując jedynie iż jego kompletowanie z powodzeniem można rozpocząć od wzmacniacza zintegrowanego RA-6000. Jeśli jednak w tzw. międzyczasie wyjdzie w praniu, że i nośniki fizyczne stanowią znaczny udział naszych odsłuchowych sesji, to dokooptować DT-6000 zyskując nie tylko świetny odtwarzacz, co kolejny cyfrowy HUB zdolny obsłużyć dodatkowe źródła cyfrowe. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie odwrócić kolejność i mając na podorędziu jakiś wzmacniacz wziąć na tapet DAC-o odtwarzacz a gdy tylko finanse pozwolą dokooptować do niego dedykowaną amplifikację.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones; Accuphase P-7500
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VM
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Ceny
Rotel DT-6000: 9 999PLN
Rotel RA-6000: 20 999 PLN
Dane techniczne
Rotel DT-6000
Obsługa sygnałów cyfrowych
- Koncentryczne/Optyczne: LPCM do 24-bit/192kHz
- PC-USB/ USB Audio Class 2.0: PCM 32-bit/384kHz; DSD 11.2M; DoP MQA i MQA Studio do 24-bit/384kHz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD)
Wejście Koncentryczne/Optyczne: < 0.0007%
Wejście CD/PC-USB: < 0.0012%
Pasmo przenoszenia: 20Hz - 20kHz, +0, -0.15dB; 10 Hz - 70kHz, +0, -3dB
Współczynnik sygnał/szum: >115dB
Dynamika: >99dB
Przetwornik cyfrowo-analogowy: ESS 32-Bit/768kHz DAC
Zrównoważenie kanałów: ± 0.5dB
Separacja kanałów: >115dB @ 10kHz
Zniekształcenia intermodulacyjne: <0.0012%
Napięcie wyjściowe: 2.1V (RCA), 4.3V (XLR)
Impedancja wyjściowa: 10Ω (RCA),20Ω (XLR)
Pobór mocy: 25W; <0.5W (Stand-by)
Wymiary (S x W x G): 431 × 104 × 320 mm
Waga: 8,11 kg
Rotel RA-6000
Moc wyjściowa: 2 x 200W / 8Ω; 2 x 350 W / 4Ω
Wejścia: para XLR, 3 pary rCA, Phono RCA, 3 x Coax, 3 x Optical, PC-USB
Wyjścia: Słuchawkowe, Pre Out, 2 x Sub
Zniekształcenia THD: <0.0075%
Pasmo przenoszenia
- Wejścia sygnału liniowego: 10Hz - 100kHz, ±0.5dB
- Wejścia cyfrowe: 10Hz - 90kHz, ±2dB
- Wejście phono: 20Hz - 20kHz, ±0.5dB
Odstęp sygnał/szum
- Wejścia sygnału liniowego: 103dB
- Wejścia cyfrowe: 102dB
- Wejście phono: 80dB
Zniekształcenia intermodulacyjne: <0.03%
Współczynnik tłumienia: 600
Czułość wejściowa
- Wejścia sygnału liniowego (RCA): 340mV
- Wejścia sygnału liniowego (XLR): 540mV
- Wejścia cyfrowe: 0 dBfs
- Wejście phono (MM): 5.2mV
Impedancja wejściowa
- Wejścia sygnału liniowego (RCA): 5.6kΩ
- Wejścia sygnału liniowego (XLR): 100kΩ
- Wejścia cyfrowe: 75Ω
- Wejście phono (MM): 47kΩ
Impedancja wyjściowa: 100Ω
Obsługiwane sygnały cyfrowe
- Wejście koaksjalne/optyczne :LPCM max 24-bit/192kHz
- USB Audio Class 2.0: max32-bit/384kHz (również MQA)
Pobór mocy: 500W; <0.5W (Stand-by)
Wymiary (Szer. x Wys. x Gł.): 431 × 144 × 425 mm
Waga: 18,81 kg