Choć za słuchawkami mówiąc najoględniej nie przepadam, używam nad wyraz sporadycznie i tak naprawdę sięgam po nie jedynie z konieczności czy też musu wynikającego z tzw. okoliczności przyrody, jednocześnie mam świadomość, iż to właśnie dzięki nim zdecydowanie łatwiej, szybciej i przede wszystkim taniej można osiągnąć iście ekstremalną jakość dźwięku. Niemniej jednak, dziwnym zrządzeniem losu i na przekór logice, uparcie wolę walczyć z materią w systemie stacjonarnym, aniżeli pójść na skróty i za pi razy drzwi 50 kPLN zamknąć temat osiągając audiofilską nirwanę z referencyjnymi nausznikami czule otulającymi moje małżowiny. Całe jednak szczęście zarówno moja Małżonka, jak i pryszczata progenitura, jest podobnie do piszącego te słowa uzależniona od muzyki, przez co zdecydowanie łatwiej nam koegzystować i dzielić się własnymi muzycznymi odkryciami przy użyciu klasycznego – pełnowymiarowego seta. Swoistym wyjątkiem od powyższej reguły są sporadycznie przydarzające się nam (no dobrze, głównie mi) nawet nie tyle późnowieczorne, lecz wręcz nocne sesje i oczywiście obfitujące w dłuższe i krótsze przejazdy/przeloty/rejsy okresy ferii i wakacji. Nie da się bowiem ukryć, że to właśnie wtedy wszelakiej maści PAD-y i wokół/na/do-uszne słuchawki stają się akcesoriami na wagę złota. Podobnie z resztą jak stosowne ładowarki i powerbanki pozwalające utrzymać owe generatory dźwięków wszelakich przy życiu. A gdyby tak, zgodnie z obowiązującą modą, uwolnić się nie tylko od kabli, ale i wiecznie zapodziewających się ładowarek? Okazuje się, że na taki pomysł już ktoś wpadł a dzięki dystrybutorowi - Sieci Salonów Top HiFi & Video Design nausznie mogłem się przekonać jak taka idea sprawdza się w praktyce pod postacią bezprzewodowych słuchawek Audio-Technica ATH-SPORT7TW.
Oczywiście ATH-SPORT7TW nie są swoistym perpetuum mobile samoistnie generującym konieczną do ich pracy energię elektryczną z przysłowiowego „niczego”, lecz od czasu do czasu, czyli zgodnie z informacjami udostępnionymi przez producenta, co mniej więcej 3,5h należy je umieścić w firmowym etui, by właśnie tam podładowały wbudowane akumulatory. Co istotne, o ile proces cykl regeneracji od zera do pełna zajmuje 2h, to już zaledwie po 10min można cieszyć się muzyką przez kolejne 45 min. Sama „trumienka” oczywiście tez musi być podpinana pod źródło prądu, jednak po 3h takiego „spa” zapewnia energię na 14h pracy słuchawek. Może i w porównaniu do pełnowymiarowych ATH-SR30BToferujących 70 h pracy na jednym ładowaniu osiągi tytułowych dokanałówek nie wydają się zbyt imponujące, jednak zwróćcie uwagę, iż rozmawiamy właśnie o dokanałówkach i to dokanałówkach całkowicie bezprzewodowych, więc bez jakiegokolwiek łącznika umożliwiającego podwieszenie jakiegoś akumulatorka. Krótko mówiąc projektanci do dyspozycji mieli jedynie nad wyraz ograniczoną przestrzeń w korpusie każdej słuchawki. A właśnie, skoro mowa o ich budowie to o ile podczas trzaskających mrozów na Spitsbergenie, czy Nowosybirsku 7-ek, ze względu na zakres zalecanych temperatur użycia (5°C - 40°C), lepiej z kieszeni nie wyciągać, to w większości bardziej sprzyjających outdoorowej aktywności przypadków powinny sprawdzić się wręcz wyśmienicie. Japończycy zadbali bowiem o to, by były odporne nie tylko na pot (jak widać Sport w nazwie do czegoś zobowiązuje), ale również niesprzyjające warunki pogodowe, w tym również deszcz. Można je też bez baw po prostu umyć pod bieżącą wodą.
Kontrolę zapewnia dedykowana aplikacja Audio-Technica Connect a wbudowany mikrofon i dotykowe sterowanie tylko poprawiają ergonomię użytkowania. Słuchawki dostarczane są oczywiście wraz z przewodem USB, wymiennymi wkładkami dousznymi (XS, S, M i L) oraz piankowymi Comply™ (M) z technologią SweatGuard™. Za pewne i stabilne mocowanie odpowiadają również wymienne, specjalne „płetwopodobne” końcówki (XS, S, M i L).
Jak to zwykle przy tego typu konstrukcjach bywa przed przystąpieniem do odsłuchów warto poświęcić chwilkę na wybór dopasowanych do naszej fizjonomii gąbek i ww. płetw, bo co jak co, ale niewygodne słuchawki są równie irytujące co niedopasowane obuwie. Całe szczęście z akomodacją ATH-SPORT7TW nie miałem najmniejszych problemów a sam proces przyodziewania ich w stosowne „elementy tapicerowane” przeplatałem poznawaniem firmowej appki, z której to pomocą „pobawiłem się” dostępnymi codecami (SBC i AAC), jak i ustawiłem poziom intensywności systemu Ambient Noise Hear Through, czyli funkcji pozwalającej na słyszenie dźwięków otoczenia.
I w tym momencie dochodzimy do właściwej części odsłuchów, przy czym niejako na wstępie chciałbym od razu poinformować, iż pomimo moich wcześniejszych obaw, tytułowe słuchawki nie powodują efektu całkowitej alienacji od „szumu otoczenia” a jedynie znacznie, bo znacznie, ale jednak nie definitywnie go redukują. Ową cechę uznaję za jednoznacznie pozytywną, gdyż widok smartfonowych zombie ze słuchawkami na/w uszach za każdym razem wywołuje u mnie naprzemiennie stany lękowe i ataki furii, gdyż ich, już nie tyle niefrasobliwość, co skrajna głupota stanowi zagrożenie nie tyko dla nich samych, co i pozostałych użytkowników tak chodników, jak i ścieżek rowerowych, czy ulic. Natomiast ATH-SPORT7TW, nawet na maksymalnej głośności (która de facto i tak daleka jest od koncertowych dawek decybeli), zapewniają nam ciągły kontakt z rzeczywistością.
Nie da się ponadto ukryć, iż aplikacja japońskich „pchełek” ewidentnie „robi nam dobrze” właśnie poprzez obniżenie docierającego do naszych uszu hałasu. W dodatku dzięki wyprofilowanym i dopasowującym się do naszych małżowin płetwopodobnym „fartuchom” aby w pełni delektować się nawet zwiewnymi frazami muzycznymi wcale nie musimy słuchać ich głośno. I nie są to pobożne życzenia, czy też czysto akademickie dywagacje, lecz wnioski wysnute na podstawie osobistych doświadczeń natury empirycznej podczas codziennych podróży środkami komunikacji miejskiej, czy też przemierzania centrum Warszawy m.in. w godzinach popołudniowego szczytu. W roli materiału testowego najczęściej używałem wtenczas „Wasteland” Riverside, „Hunt” Amaroka i „Runaljod - Ragnarok” Wardruny, na których łkające gitary przeplatały się ze ścianami prog-rockowych riffów, czy rogami w które dęli potomkowie walecznych Wikingów. Dość ciekawa mieszanka, nieprawdaż? Całe szczęście japońskie słuchawki okazały się mało grymaśne i bez najmniejszego problemu odtwarzały ten eklektyczny misz-masz. Nie próbowały też za wszelką cenę złapać słuchacza jakimś wyżyłowanym aspektem za ucho, lecz stawiały raczej na liniowość i wysycenie, aniżeli epatowanie ostrymi jak brzytwa krawędziami, czy też ponadnormatywną rozdzielczością. Oczywiście gradacji planów, czy umiejętności budowania sceny przed, a nie w głowie słuchacza odmówić im nie sposób, ale niezaprzeczalnie daleko im do precyzji laboratoryjnych przyrządów pomiarowych.
Bardzo atrakcyjnie prezentowany jest bas, który choć nisko schodzi i ma wielce satysfakcjonujące zróżnicowanie, zachowuje idealną równowagę pomiędzy zbytnim osuszeniem a zaokrągleniem, przez co ani nie jesteśmy skazani na irytujące cykanie, jak i usypiające, monotonne buczenie. Nawet na swoistym ekstremum, czyli industrialnym metalu, który z upodobaniem uprawia na „Metawar” pochodzący z Los Angeles kwintet 3Teeth Audio-Technicom udało się zachować porządek na scenie i dostarczając potężną dawkę energii nie popadać ani w zbytnią zachowawczość ani ofensywność. Co istotne, zachowując konieczną w tym repertuarze szorstkość góra pasma wcale nie okazała się na dłuższą metę męcząca. Oczywiście daleko jej było do gładkości i wyrafinowania naturalnego instrumentarium „Sacrum Mysterium” Apollo's Fire, lecz tu raczej chodziło o dochowanie wierności „prawdzie nagrania” aniżeli piętnowaniu całkowicie nieaudiofilskich dźwięków.
Po blisko dwutygodniowym użytkowaniu ATH-SPORT7TW z ulgą muszę przyznać, że szalenie miło mnie te słuchawki zaskoczyły. Audio-Technica wypuściła bowiem na rynek model nie tylko spełniający wszystkie kryteria, jakich oczekujemy po dedykowanych szeroko rozumianej aktywności fizycznej dokanałówkach, jak odporność na warunki atmosferyczne, czy możliwie najwyższy komfort użytkowania, lecz przede wszystkim bardzo dobrze grający. Nie można też pominąć ich funkcji redukującej wszechobecny, wielkomiejski hałas, więc ich używanie wydaje się nie tyle li tylko audiofilskim widzimisię, co wręcz „dobrą praktyką” w ramach szeroko rozumianej dbałości o „higienę akustyczną”, czyli ilości decybeli jakimi katujemy nasze zmysły.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 899 PLN
Dane techniczne
Średnica przetworników: 5,8 mm
Pasmo przenoszenia: 20 - 25,000 Hz
Skuteczność: 91 dB/mW
Impedancja: 14 Ohm
Orientacyjny czas pracy: max. 3,5h (na jednym ładowaniu)+ 14h(z użyciem case-ładowarki); szybkie ładowanie: 10-minut ładowania zapewnia 45 minut odtwarzania
Waga: ok.6,4g (obie słuchawki), 64g case-ładowarka
Rodzaj mikrofonu: omnipolarny MEMS
Pasmo przenoszenia mikrofonu: 100 - 8,000 Hz
Czułość mikrofonu: −42 dB(1V/Pa,at1kHz)
Czas ładowania: słuchawki - 2h, case – 3h
Zalecana temperatura użytkowania: 5°C - 40°C
Wersja Bluetooth® : 5.0
Zasięg: ok 10m
Metoda modulacji: FHSS
Profile Bluetooth® : A2DP, AVRCP, HFP, HSP
Obsługiwane codeci: AAC, SBC