Skocz do zawartości
Kolumny

Wharfedale Linton 85th. Doświadczenie zobowiązuje!

Z głośnikami Wharfedale jest tak, że patrząc na typowo marketowe produkty tej marki ciężko doszukiwać się audiofilskiego polotu czy brzmienia godnego "starych wyjadaczy" świata audio. Ale to jedna strona medalu firmy, która trafia pod strzechy przeciętnego Kowalskiego jednocześnie oferując... no właśnie, oferując produkty zgoła niepodobne do podstawowych modeli tej firmy. I nie żebym coś miał do produktów niskobudżetowych! Tak jak rozumiem, że jest to strategia firmy obliczona na ilość sprzedawanych kolumn i co interesujące - wcale nie taką znowu słabą jakość brzmienia czy wykonania w stosunku do ceny. I może podniesie się głos sprzeciwu, że tanie Wharfedale nie mogą konkurować z dobrej klasy głośnikami innych (audiofilskich firm). Tak, tanie i amsowe nie mogą, za to nieznacznie droższe jak na warunki świata audiofilskiego i do tego w wersji limitowanej ze spokojem konkurują w swoim przedziale cenowym z naprawdę sporą ilością konkurentów.

Mowa tu oczywiście o modelu Linton 85th, czyli jak sama nazwa wskazuje, jest to rocznicowe wydanie jakby "okrągłej" daty. Na naszym Forum powstał już osobny temat obejmujący te kolumny i przeglądając go nie trudno wywnioskować, że w większości kolumny te mają swoich zwolenników. Aby przekonać się o ich fenomenie udałem się do Krakowa gdzie swoją siedzibę ma firma Audiotrendt. Odpowiednio dobrany cały zestaw w (co nie mniej ważne) bardzo dobrze przygotowanym od strony akustycznej pokoju, zachęcał do zrobienia prawie 200 km w obydwie strony by posłuchać magicznych "85th". Tak, mogłem równie dobrze zabrać je do siebie i podpinać, ustawiać i dobierać cały system - tylko po co? Wchodząc do pokoju odsłuchowego z przygotowanymi "waflami" miałem do wyboru różne kable, różne źródła i ogromną ilość wzmacniaczy. Sam pokój jest mi od strony odsłuchowej znany nie od dziś, więc nie było niespodzianek od tej jakże ważnej dla recenzji strony.

 

                                                                                  IMG_0937.thumb.jpg.b1c43bfa9b9455136eab821fc08b5bad.jpg

                                                              (Pokój przygotowany, obok bohaterów artykułu zestaw firmy Hungary Audio)

 

Tyle przydługim słowem wstępu "jak, co i dlaczego". W tym miejscu zaznaczę, że artykuł ten powstał niejako z inicjatywy Was samych, Waszego udziału w istniejącym temacie i przyznaję bez bicia - byliście inspiracją do powstania tej recenzji. Link do toczącej się na audiostereo dyskusji o w/w kolumnach znajdziecie poniżej artykułu.

 

Wharfedale jako firma pomimo wszystko ma znacznie więcej na swoim koncie sukcesów i uznania, niż wydawałoby się to na pierwszy rzut oka. Ogromny potencjał i zdolności do projektowania naprawdę udanych kolumn musiały przełożyć się na kolumny co najmniej dobre. Już na pierwszy rzut oka stoją przed nami kolumny niepodobne do współczesnego świata designu produktów audio. Klasyka, klasyka aż do bólu... ale jak pięknie wykonana! Patrząc na te całkiem spore kolumny tak z bliska jaki i z pozycji osoby odsłuchującej na nich muzykę jesteśmy przekonani o tym, że przyłożono uwagę do najdrobniejszych detali. A jeśli komuś byłoby mało estetycznych doznań - niech postawi Linton'y na dedykowanych standach. To wygląda nie tylko pięknie, to się po prostu chce mieć u siebie w domu! Każdy szczegół przemyślany w najdrobniejszych elementach... a nawet więcej. Poza retro pięknem dostajemy praktyczne rozwiązania, każda bowiem podstawa może służyć jako stojak na nasze płyty. I tu znów ukłon w stronę melomanów i audiofilii kochających dobre brzmienie obudowane stylem retro - stojaki są przeznaczone na płyty winylowe - tak, tak! Jak mówi stare przysłowie ludowe "historia kołem się toczy" - mamy więc w 100% powrót do świata analogu, świata kilku dekad przed tym, zanim internet zawładnął naszym życiem w sposób bezwzględny (nawet za toaletę można płacić telefonem). Czy w tym powrocie do przeszłości poza designem i odniesieniami do pewnych rozwiązań jest coś jeszcze? Czy w 2019 roku melomani dostają produkt w 100% grający tak, jak pamiętają to najstarsi z audiofilii? I tak i nie, i nie jest to ucieczka od odpowiedzi na najważniejsze pytanie "czy Wharfedale oddaje produkt nieprzystający do współczesnych czasów". Odpowiedź jest bardziej złożona i wymaga kilku zdań więcej w temacie samego brzmienia i odsłuchów jakie zostały przeprowadzone na tych kolumnach.

Kolumny głośnikowe tego typu wyglądem albo się wpiszą w nasz pokój, albo nie i nie ma co udawać, że nie każdemu ich design przypadnie do gustu. Na przeciwko nowoczesnym konkurentom, którym obłe kształty, uwypuklenia czy wyprofilowane obudowy nadają nowoczesności... Luton'y wyglądają jak Polonez Caro. Ale to tylko pierwsze wrażenie i nawet jeśli nie kochacie się z tego typu kolumnami - bezwzględnie powinniście zastanowić się, czy nie warto coś zmienić w swoim domu, by takie właśnie konstrukcje trafiły do pokoju odsłuchowego. Ich design po kilkunastu minutach przestaje być pierwszoplanowy, odchodzi w dalszy, naprawdę dalszy plan. Nie ma znaczenia, a wręcz zaczynamy dostrzegać piękno całego vintage audio. Wiem coś o tym, jedna z osób która jest nie tylko wiecznie niespełnionym audiofilem, ale i moim przyjacielem tego typu design stanowił zawsze numer 1, do mnie to nigdy nie przemawiało. Aż do dziś. I powodów jest wiele... pierwszy to brzmienie.

Wharfedale Linton to głośnik z historią sięgającą 1965 roku, a więc konstrukcja na wskroś dojrzała, przemyślana i dopracowana. Zamontowane w obudowach głośniki zostały zaprojektowane wyłącznie z myślą o Linton Heritage, tak więc w żadnej kolumnie głośnikowej z logo Wharfedale ich nie zobaczymy. A co pod maskownicą (trudno zdejmowalną)? Trójdrożna konstrukcja z 8" głośnikiem niskotonowym z kevlaru, 5" głośnik średniotonowy też z kevlaru i 1" głośniki wysokotonowym (tutaj materiał to miękka tkanina). Tył poza wyraźnym oznaczeniem, że to rocznicowe modele zawiera dwa porty basowe i doskonałej jakości zaciski.

Technicznie jest więcej niż dobrze, 20 cm głośnik niskotonowy to już nie przelewki. Stawiamy, ustawiamy - wszystko z myślą o jak najlepszym brzmieniu. Wykorzystujemy więc fabryczne - dedykowane standy z logo W. Wygląda to pięknie (i pisze to ktoś, kto za audio vintage nie przepadał aż do dziś!).

Do kolumn podłączamy okablowanie firmy Tellurium Q, przy czym uznajemy "bez przesady cenowej". Średnia półka, czyli wybór pada na model Black i takie też zostają wykorzystane do naszego zestawu. Za źródło świat cyfrowych multimediów (może trochę na przekór?), za to w torze już analogowo jak tylko się da - Hungary Audio pre i końcówka. Zapowiada się na dobre, muzyczne popołudnie.

 

Kolumny są już rozgrzane na tyle, na ile było to możliwe przed samym odsłuchem. Szkoda, że nie było czasu na dłuższe ich rozgrzewanie, bo zapewne kolumny po dłuższym czasie zyskają znacząco na brzmieniu i tylko dodadzą smaczki do tego, co słyszeliśmy już teraz.

Według producenta impedancja jest 6 omowa, ale obniża się do minimum 3,5 omów. Tak więc przeznaczenie kolumn Linton Heritage to współpraca ze wzmacniaczami zaprojektowanymi do współpracy z głośnikami o niskiej impedancji. Hungary Audio na tym polu ma sporo do zaoferowania, jest więc set ze sobą maksymalnie dobrany.  Źródłem jest muzyka w jakości CD ale jak pisałem powyżej - są to pliki FLAC.

Do odsłuchów wykorzystaliśmy: Anna Maria Jopek "Jasnosłyszenie", Andreas Vollenweider "Dancing with the Lion", Kirk Whalum "Humanité", Joe Satriani "Teh Extermist", Norah Jones "Begin Again" i Faithless album Reverence" (dlaczego Faithless - o tym poniżej).

W trakcie odsłuchów od pierwszych momentów kolumny przekonywały swoją swobodą wybrzmienia, pomimo całkiem sporego niskotonowego głośnika nie ma mowy o przesadzonym i "rozlazłym" basie. Jest go dokładnie tyle, ile jest ujęte w samym nagraniu. Oczywiście niskie są zgoła inne niż w kolumnach w których niskotonowe głośniki są niewielkich rozmiarów i często muszą się dosłownie silić lub udawać, że schodzą bardzo nisko. Tutaj każde nawet najniższe zejście jest gładkie, niewysilone. Czuć masę i różnorodność, ale też nie ma dominacji nad resztą przekazu. Trzeba przy tym pamiętać, że niskotonowy nie jest przy tym tak szybki, jak w bardziej nowoczesnych rozwiązaniach z mniejszymi niskotonowymi głośnikami i dlatego nie oczekujmy w tym przypadku szybkości odpowiedzi głośnika, a raczej niepośpieszną ale zróżnicowaną i pewne siebie w przekazie brzmienie niskich zakresów (tam gdzie to ma być ukazane).

 

                                                           IMG_0945.thumb.jpg.c360925c62fec6f0e9d23ab37374646e.jpg       IMG_0938.thumb.jpg.e7e531fd97a7d2b7f98899fcbdd55a07.jpg

                                                                       (Tył jest wykonany nie mniej starannie od samego przodu kolumny)

Środek pasma, a w szczególności ludzki głos to dla tych głośników swoisty pokaz umiejętności dobrego, poukładanego grania. Wszystko, co w temacie średnich lubicie w jak najbliższej naturalnemu brzmieniu formie, w tych kolumnach dostaniecie z nawiązką. Nie będzie to absolut znany z droższych - wręcz High End'owych konstrukcji i nie taki był zamiar konstruktorów tych kolumn. Ale w tym przedziale cenowym wręcz nie sposób oczekiwać czegoś więcej. Jest wręcz znacznie ponad to, co wynika z samej ceny głośnika.

Góra jest zaznaczana ale w żadnym przypadku nie jest niewyostrzona, jest też bogata w detale. Trochę w tym wszystkim połączenia pewnej naturalności z małym niedopowiedzeniem, ale na tyle przyjemnie w odbiorze (subiektywnie), że zdaje się cały przekaz brzmieć spójnie bez żadnych braków. Góra pasma i związane z nią oczekiwania jest więcej niż satysfakcjonująca. Wysokie żyją w pełnej harmonii z resztą, czasem w określonych nagraniacj zaznaczą mocniej, ale tu też odbywa się to wszystko bez nadmiernego błyszczenia w przekazie. Ugrzecznione granie? Nie do końca, bo wystarczyło włączyć Joe Satriani'ego by wysokie tony zaczęły pokazywać, że mogą znacznie więcej. Ale w tym całym szaleństwie jest pewna metoda - takie granie, taka prezentacja góry nie ma prawa zmęczyć nawet przy długich odsłuchach!

Tak więc te kolumny nie pokażą Wam więcej ponad to, co zostało zarejestrowane w nagraniu. Przykładem niech będzie przekorne z naszej strony włączenie Faithless i wybór pierwszego utwór (tytułowego zresztą) z albumu "Reverence".W utworze tym niskie tony mają za zadanie dosłownie masować nasz umysł, ciało i same płuca oraz wstrząsnąć kilka razy kurz z naszego audiofilskiego dywanu. I to prawda, że słyszałem już znacznie więcej niskich w tym utworze, ale na zgoła innych konstrukcjach i do tego kilka razy droższych. Ale to nie sama brutalna moc czy zdolność do poruszania powietrzem w tym przypadku przekonują co do zdolności budowania tak niskich tonów przez te głośniki, co ich miękkość i lekkość w prezentacji tego zakresu. Nie było to najniżej jak się dało, ale za to było to najbardziej niewymuszone i wręcz namacalnie realne. Takie granie musi się podobać nawet w dłuższych sesjach odsłuchowych.

Dla kogo więc te wyjątkowe konstrukcje firmy Wharfedale? Na pewno dla ludzi kochających taki design i szukających jednocześnie kolumn grających prawdziwie, bez udawanego przekazu i silenia się. Na pewno nabywcami tych kolumn powinny zostać osoby, dla których prawdziwość przekazu w tym zakresie cenowym jest bardzo ważnym elementem. Głośniki nie silą się, nie udają, nie tworzą aury wspaniałości. To nie choinka na święta, która ma pięknie błyszczeć i przyciągać na kilka dni swoimi błyskotkami. Kolumn tych nie da się też postawić jako "rocznicowych eksponatów" dla potomnych, bo ich możliwości oraz jakość brzmienia nie pozwalają na obojętne postawienie ich bez słuchania na nich ulubionej muzyki. Ich granie ma być dowodem na to, że przez lata w firmie Wharfedale obok marketowych głośników powstają konstrukcje warte wydania znacznie więcej. Znacznie więcej, niż nawet wskazuje na to cennik! Te kolumny może kupić każdy, pod warunkiem zmieszczenia się w pierwszym tysiącu kupujących. Tak - rocznicowe wydania mają to do siebie, że nie są produkcją seryjną określoną na jakiś czas, ale są zamknięte w określonej liczbie wyprodukowanych egzemplarzy. I to jest drugi powód dlaczego kupiłbym je dla siebie. Obok naprawdę  poukładanego brzmienia, którego przekaz jest kierowany do ludzi mających pojęcie czym są dobre, długie i niemęczące odsłuchy - mamy też wyróżnik w postaci limitowanej ilości wyprodukowanych egzemplarzy. 

Czy w całym tym uroku rocznicowych konstrukcji marki Wharfedale nie znalazłem ani jednej wady? W moim odczuciu (subiektywnie) jedyną wadą dla mnie byłby fakt, że model Linton 85th stałby u mnie bezczynnie jako egzemplarz kolekcjonerski, a tym samym zabrałbym komuś naprawdę dużo przyjemności z długich odsłuchów na nich. Reszta to same zalety! Za cenę 6 tysięcy złotych z podstawami trudno o tak przemyślaną i doskonale wykonaną konstrukcję! A ich brzmienie jest kolejnym atutem i to bardzo mocnym. Nie dziwę się więc skąd takie ożywienie na naszym Forum i interesująca dyskusja na temat tych kolumn. Są one warte nie tylko (z mojej perspektywy) przejechania autem 200 km by je posłuchać ale i ich zakupu. Warto przy tym uwzględnić posiadany system (wzmacniacz i okablowanie), zestawione Lintony w dniu odsłuchu z Tellurium Q Black i zestawem Hungary Audio zaprezentowały się wyśmienicie, ale jak znam życie sprawdzą się doskonale w innym zestawieniu. 

 

Szczerze polecam niezdecydowanym, bo za jakiś czas kwestia zakupu nie będzie tematem aktualny. Skoro coś jest limitowane - trwać w sprzedaży wiecznie nie będzie.

 

                                                                       linton-heritage-mahogany-1_1.thumb.jpg.9d15795385fcfb34c9412d9b6d6b382e.jpg

 

Odsłuch kolumn odbyły się w siedzibie firmy Audiotrendt w Krakowie.

https://audiotrendt.com.pl

Za cierpliwość, pomoc i udostępnienie pokoju odsłuchowego dla naszego Magazynu serdecznie dziękuję.

AudioRecki

 

 

Dyskusję i uwagi samych użytkowników recenzowanych kolumn znajdziecie w poniższym linku. Zapraszamy wszystkich do tej ciekawej dyskusji.

 

 

 

 

Data dodania




Audio-Technica ATH-CKS30TW+

Choć zaokienna aura na to nie wskazuje a i pesymistyczne prognozy meteorologów o czających się tu i ówdzie arktycznych wirach mogą nieco pokrzyżować wyjazdowe plany, fakt nadchodzącej wielkimi krokami majówki jest niepodważalny, więc trudno się dziwić, iż co bardziej niecierpliwi już zaczynają ustawiać się w blokach startowych. Dlatego też jak co roku jednostki niewyobrażające sobie odstawienia muzyki nerwowo rozglądają się za akcesoriami takowy kontakt z ulubionymi dźwiękami zapewniającymi. Na

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Sezon festiwali 2025 nadchodzi – i będzie się działo!

Jeśli czujesz, że zbliżające się lato to nie tylko czas krótkich spodenek i lodów na patyku, ale przede wszystkim muzyka na żywo, śpiew pod sceną i ten specyficzny kurz unoszący się nad festiwalowym polem – to znaczy, że wiesz, co dobre. Bo sezon koncertów plenerowych i festiwali muzycznych w Polsce to coś, co fani dźwięków świętują niemal jak narodowe święto. A 2025 rok zapowiada się naprawdę kozacko. Zaczynamy klasykiem – Męskie Granie. To nie tylko seria koncertów, to zjawisko kulturowe,

AudioNews
AudioNews
Felietony

Laudberg M1

O ile w High-Endzie sky is the limit, czyli ceny już dawno poszybowały daleko poza Układ Słoneczny, tak w tzw. budżetówce da się zaobserwować zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiający do życia trend. Otóż okazuje się, iż wbrew pozorom i rozsiewanemu defetyzmowi o dramatycznym spadku jakości dostępnych na rynku towarów parafrazując szkoleniowców naszych boiskowych kopaczy nawet w segmencie zaskakująco niskich cen „nie ma słabych drużyn”. Po czym wnoszę? A po reprezentantkach do teraz zupe

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

SilentPower prezentuje OMNI LAN: Stworzony przez perfekcjonistów dla purystów

Southport, Wielka Brytania – SilentPower, marka-córka iFi audio – pioniera w dziedzinie innowacji audio oraz komponentów o wysokiej wydajności – z dumą ogłasza premierę OMNI LAN – optycznie izolowanego przełącznika sieciowego stworzonego z myślą o wymagających purystach, dla których liczy się najczystsze możliwe doświadczenie audiowizualne. Nawet najbardziej zaawansowane systemy AV mogą zostać niezauważalnie ograniczone przez jeden, często pomijany element – standardowy przełącznik sieciowy. S

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne 1

Czy muzyka stała się tylko tłem?

Wchodzisz do kawiarni – w głośnikach leci „coś”, czego nie rozpoznajesz, ale rytm buja. Włączasz Spotify – ładujesz playlistę „Chill Beats to Study/Work/Exist To”. Jedziesz autobusem – ktoś obok słucha lo-fi przez słuchawki z przeciekającym basem. Słuchamy więcej niż kiedykolwiek, ale... czy naprawdę słuchamy? Jeszcze dwie dekady temu kupowało się płytę po długim oczekiwaniu na premierę. Otwieranie opakowania, czytanie wkładki, poznawanie tekstów – to był rytuał. Dziś? Kliknięcie „play” i s

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Felietony


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.