Kontynuując wątek kolumn dedykowanych mieszkańcom ekskluzywnych, bądź co bądź to już dawno przestały być tanie rzeczy, mikro – apartamentów na redakcyjny tapet, dzięki uprzejmości stołecznej Sieci Salonów Top HiFi & Video Design, trafiły usytuowane oczko wyżej i wyraźnie szlachetniej urodzone, aniżeli dopiero co przez nas recenzowane Indiana Line Diva 3, przedstawicielki filigranowej braci podstawkowej. Mowa oczywiście o widniejących w tytule, sygnowanych przez wytwórcę, którego raczej nikomu przedstawiać nie trzeba, czyli brytyjskiego potentata Bowers & Wilkins, podstawkowe monitorki 707 S3. Jak jednak widać w tym przypadku ponad dwukrotny wzrost ceny nie jest wprost proporcjonalny do przyrostu postury a wręcz można mówić o wręcz odwrotnej tendencji. Skoro jednak za więcej środków płatniczych gabarytowo otrzymujemy mniej, to gdzieś pewnie oczekiwana przy kasie kwota musi być spożytkowana. Jeśli zastanawiacie się w tym momencie, czy wzrost ceny wynika li tylko z modniejszej metki, bądź też z polityki finansowej samego wytwórcy, to nie uprzedzając faktów serdecznie zapraszam na ciąg dalszy.
Skoro o posturze naszych bohaterek co nieco wspomniałem we wstępniaku, to jedynie doprecyzuję, iż 707-ki w swej trzeciej odsłonie mogą pochwalić się nad wyraz kompaktowymi bryłami (165 x 300 x 284 mm) sytuującymi je w ścisłej czołówce, tuż obok jeszcze mniejszych Dali Menuet SE, nie tyle mini, co wręcz mikro-monitorów. Wynikająca z powyższej rozmiarówki dość ograniczona powierzchnia lekko wypukłego frontu pociągnęła za sobą oczywistą redukcję, w porównaniu do starszego rodzeństwa (vide 705 S3) średnic przetworników oraz reorganizację formy - rezygnację z zewnętrznej, wysokotonowej „łezki” (Solid Body Tweeter-on-Top). Mamy zatem do czynienia z zestawem ukrytej za ażurowym sitkiem 25 mm carbonowej kopułki wysokotonowej i srebrzystego 130 mm nisko-średniotonowca z membraną Continuum. Ujście wspomagającego mid-woofer kanału bas refleks (charakterystyczny Flowport™) już się na froncie nie zmieściło, więc przeniesiono je na plecy – tuż nad zaskakująco biżuteryjne i w dodatku podwójne terminale głośnikowe. Z miłych niespodzianek warto również wspomnieć o uzbrojeniu podstaw w nagwintowane otwory montażowe do zespolenia 707-ek z dedykowanymi im standami. Maskownice oczywiście na wyposażeniu są i jak to na tym pułapie cenowym wypada posiadają mocowania magnetyczne a nie szpecące kołki. Jak z pewnością widać dostarczone na testy egzemplarze łapały za oko szlachetną, fortepianową czernią, lecz do wyboru są jeszcze ich „negatywy”, więc równie połyskliwa biel, oraz zdecydowanie najciekawsze wykończenie Mokka. Od strony elektrycznej mamy do czynienia z klasycznym, dwudrożnym układem wspomaganym bas-refleksem o wzmagającej czujność skuteczności 84 dB i nieco uspokajającej ewentualne obawy 8 Ω impedancji. I tu od razu mała dygresja, bowiem co prawda producent dość optymistycznie rekomenduje optymalną moc współpracującego z 707-ami wzmocnienia na poziomie 30 – 100 W, lecz przynajmniej na moje oko/ucho, o ile tylko nie dysponujemy solidną lampą uzbrojoną w „bańki” z rodziny KT (zabawę polecam rozpocząć od 150-ek), to rozglądając się za tranzystorem warto skierować na jednostki A-klasowe w powyższych widełkach chodzące, bądź pozostałe pomysły ww. 100W na wyjściu (znacznie) przekraczające.
Przechodząc do części poświęconej brzmieniu już od pierwszych taktów „To The Bone” Stevena Wilsona słychać, że żarty się skończyły. Fenomenalna rozdzielczość, sięgająca bezkresu głębia sceny i przyjemnie sprężysty, acz nieprzesadzony bas jasno dają do zrozumienia, że warto się postarać i odpowiednio dopieścić filigranowe Bowersy. Oczywiście można pójść na żywioł i wpiąć je w nie do końca przemyślany zestaw, lecz efekty takich działań mogą być porównywalne do zabawy japońską kataną po zbytnim pofolgowaniu sobie z wysokooktanowymi „popeprzaczami percepcji”. Czyli prędzej, czy później ktoś będzie płakał. A tak już na serio, to nie liczcie proszę na to, że 707-ki cokolwiek w waszej układance poprawią, zamaskują, czy też wyciągną za uszy. O nie. One nie są od tego. Dzięki nim usłyszycie całą prawdę o tym gdzie próbowaliście przyoszczędzić a gdzie leczyć dżumę cholerą. Bez piętnowania, rozdrapywania ran i posypywania ich solą, lecz szczerze i prosto z mostu. Jeśli jednak wszystko będzie OK, to … klękajcie narody, bo nawet garażowe klimaty w stylu „Live On The Internet” All Them Witches powinny sprawić Wam niewysłowioną wręcz frajdę zabierając Was w samo centrum zdarzeń i sadzając tuż przed, znaczy się na wyciągnięcie ręki, muzykami. Zaoferują wtedy taką namacalność, że ze świecą szukać godnego im pod tym względem sparingpartnera. Bez przysłowiowej woalki, bez zbędnego dystansowania. Słowem pełna integracja słuchacza z reprodukowanym przez system materiałem. Miło mi również oznajmić, iż pomimo swoich niepozornych rozmiarów Bowersy nie boją się zapuszczających się w najniższe poziomy Hadesu basowych pomruków, jakich całkiem sporo znajdziemy m.in. na „Aphelion” Leprous, jednak zamiast telepiącego się woofera i furkoczącego Flowportu 707-ki stawiają na czytelność sygnalizacji oraz jakość a nie ilość. Co to oznacza? A to, że dostajemy sygnał, iż bas może schodzić o wiele niżej aniżeli zdolne są to pokazać/zagrać same kolumny, lecz przekazywany nam pakiet informacji pozwala naszemu mózgowi znaczny pakiet Hz-ów sobie dopowiedzieć, więc o ile tylko nie ustawimy naszych bohaterek w bezpośrednim sąsiedztwie zdecydowanie większych konkurentów (vide moje dyżurne Contoury 30), to z czystym sumieniem mogę Was zapewnić, ze raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuci im tendencji do zbyt wczesnego kończenia pracy, czy wręcz anorektyczności i zbytniej chrupkości przekazu. Ponadto w pełni zrozumiałe (parafrazując klasyka „fizyki Pan nie oszukasz, więc nie bądź Pan głąb”) ograniczenie dołu 707-ki rekompensują iście organiczną, acz nieprzegrzaną średnicą i na tyle rozdzielczą oraz krystalicznie czystą górą, że dla wiernych akolitów marki powrót do tytanowego „gwizdka” obecnego w serii 607 S3 może okazać się nad wyraz traumatycznym przeżyciem. W ramach testów gorąco polecę odsłuch „Anime Amanti” Roberty Mameli i wszystko powinno stać się jasne. I to dosłownie, bowiem otwartość i swoboda artykulacji tak samej artystki, jak i tytułowych kolumienek są po prostu zjawiskowe i jakakolwiek limitacja jest im całkowicie obca.
Może i staje się to nudne, ale wygląda na to, że Bowers & Wilkins niespecjalnie ma ochotę ustępować konkurencji miejsca przy stoliku / dzielić się swoim kawałkiem tortu, więc wprowadzając na rynek kolejne konstrukcje dba o to, by nie popełnić nawet najmniejszej gafy. I tak właśnie jest w przypadku modelu 707 S3, który przy całej swej filigranowości okazuje się niezwykle ambitną propozycją skierowaną do szalenie wyrafinowanego i wymagającego odbiorcy. Czemu o tym wspominam w podsumowaniu? Z oczywistej oczywistości, czyli z wymagań naszych dzisiejszych bohaterek, które pełnię swoich (imponujących) możliwości są w stanie pokazać w systemach / z elektroniką zdecydowanie od nich droższą. Jeśli zatem kultywujecie spuściznę nieodżałowanego Kena Ishiwaty, który topowe modele Marantzów spinał z dość budżetowymi Tannoyami (a później Q Acoustics), to nawet dysponując wysokiej klasy systemem w niezbyt dużym pokoju nie skreślajcie 707 S3, tylko li tylko z czystej ciekawości rzućcie na nie uchem. Rzućcie a zapewne się zdziwicie, co te niepozorne maluchy potrafią.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– DAC: Aries Cerat Heléne
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 5 998 PLN
Dane techniczne
Konstrukcja: podstawkowa, 2-drożna, Bass-reflex
Rekomendowana moc wzmacniacza / Nominalna moc wejściowa: 30 – 100 W
Zastosowane przetwornik:
- wysokotonowy: 25 mm carbonowa
- nisko/średniotonowy: 130 mm z membraną Continuum
Pasmo przenoszenia: 50 Hz – 28 kHz ±3 dB
Skuteczność: 84 dB
Impedancja: 8 Ω
Wersje wykończenia: Biały satynowy, Czarny połysk, Mokka
Wymiary (S x W x G): 165 x 300 x 284 mm
Waga: 6.2 kg