Skocz do zawartości
Kable

Albedo Monolith XLR

Po testach nowości Albedo (Geo) przyszła pora na interkonekt znajdujący w ofercie chyba od zarania dziejów i plasujący się oczko wyżej - Monolith. Różnica w cenie nie jest zbyt bolesna i wynosi równe 400 zł, niezależnie od długości, więc na możliwość używania obu łączówek przystałem nader ochoczo. W dodatku od samego początku jasnym dla mnie było, że potencjalni nabywcy Geo będą głowili się, czy warto dołożyć do droższego modelu, a z kolei zainteresowani Monolithem będą ukradkiem zerkać w kierunku tańszego przewodu, by zaoszczędzoną kwotę przeznaczyć na płyty, bądź jakiś zacny trunek i kwiaty dla ukochanej.

 

ccs-2651-0-16227400-1327445560_thumb.jpg ccs-2651-0-60693400-1327445652_thumb.jpg ccs-2651-0-30939100-1327445707_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-36791900-1327445722_thumb.jpg ccs-2651-0-06290000-1327445772_thumb.jpg ccs-2651-0-83268500-1327445804_thumb.jpg

 

ccs-2651-0-54449500-1327445843_thumb.jpg ccs-2651-0-18504100-1327445861_thumb.jpg ccs-2651-0-24562400-1327445899_thumb.jpg

 

Zanim jednak przejdę do opisu wpływu obiektu niniejszego testu na brzmienie mojego zestawu, oraz porównań z „młodszym rodzeństwem” wspomnę w paru słowach o jego budowie. Jest to o tyle istotne, że producent dostarczył do mnie najnowszą wersję Monolitha. Co ciekawe, uparcie stosuje tę samą nazwę rękoma i nogami broniąc się przed dodawaniem jakichkolwiek symboli w stylu II, bądź mk2 ułatwiających odróżnienie poszczególnych wersji bez patrzenia na zdjęcie, bądź uważnej lektury opisów. Choć przewodnikiem nadal są cienkie, ułożone równolegle do siebie, srebrne taśmy oddzielone powietrzem w roli izolatora, to okrągły przewód masy został poprowadzony na zewnątrz opalizującej, srebrno – popielatej otuliny. Ponieważ w celu zachowanie równomiernej struktury materiału obróbka taśm odbywa się w jednym kierunku to i same przewody są kierunkowe. Oczywiście to, czy zastosujemy się do zaleceń producenta odnośnie kierunkowości zależy jedynie od naszej dobrej woli, choć eksperymenty sugerowałbym przeprowadzać na przewodach głośnikowych i łączówkach RCA. Przy XLRach w ramach protestu można co najwyżej się oflagować, bo prawdę powiedziawszy nie słyszałem o przypadku, aby komuś udało się wpiąć kabel zbalansowany na odwrót, lub jak kto woli tył na przód. Nabywca ma do wyboru w wersji RCA opcję ze srebrnymi wtykami o zmniejszonej rezystancji, bądź z miedzi berylowej a w XLR-ach „jedynie” rodowanych, ale jak widać na zdjęciach nie ma powodu do zmartwień.

Z uwag natury użytkowej warto zwrócić uwagę na stylową klamrę spinającą interkonekt. Z jednej strony ułatwia ona zachowanie porządku w kablach za urządzeniami, jednak z drugiej warto mieć ją na względzie podczas doboru właściwej długości przewodów, gdyż w niektórych przypadkach może się okazać, że dobrze byłoby mieć jeszcze kilkanaście centymetrów luzu. Poza tym poprowadzony na zewnątrz przewód masy może korcić ciekawskich małoletnich, bądź obecne w domu inne czworonogi. Dość jednak marudzenia, najwyższa pora na słuchanie.

 

Podobnie jak Geo, poddałem Monolitha kilkudziesięciogodzinnej rozgrzewce i dopiero po paru dniach od wpięcia w system zacząłem dokonywać pierwszych, dość luźnych obserwacji. Pierwsze co słychać, to to, że na pewno nie jest tak samo. Co prawda różnice może nie są kolosalne, ale nie od dziś wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego. Skoro brzmienie Geo bardzo przypadło mi do gustu pojawia się pytanie, co sprawia, że dopłata do droższego modelu ma sens.

Jeśli tylko docelowy system nie toczą jakieś ukrywane do tej pory przed światem dolegliwości, to Monolith na pewno krzywdy mu nie zrobi. Niczego nie złagodzi, nie zamaskuje i nie poprawi, ale prześle sygnał z szybkością namydlonej błyskawicy i precyzją doświadczonego snajpera. Tutaj nie ma miejsca na zastanowienie, na błędy, bądź roztaczanie swojego czaru poprzez niedomówienia. To nie ta klasa i żarty dawno się skończyły. Odsłuch ścieżek dźwiękowych autorstwa Hansa Zimmera do „The Rock”, ”Gladiator” i „Pearl Harbor” nadal sprawiał przyjemność, jednak, szczególnie ta ostatnia płyta, wyraźnie zaczynała epatować manierą bycia za wszelką cenę hollywoodzkim, gigantycznym przedsięwzięciem medialnym. Ot iście bizantyjskie bogactwo formy przesłaniające piękno muzyki samej w sobie. Monstrualnych rozmiarów scena była oczywiście oszałamiająca, gradacja planów czytelna, o ile za satysfakcjonującą uznać prezentację poszczególnych sekcji instrumentów jako barwnych, acz impresjonistycznych plam dźwiękowych. Powyższy zarzut dotyczy wyłącznie sposobu samej realizacji a nie ewentualnych uproszczeń, jakich dopuścił się testowany interkonekt. Broń Boże. Wystarczyło bowiem włączyć „Planety” Holsta (Zubin Mehta; LA Philharmonic; XRCD), by wszystko wróciło do normy i orkiestra symfoniczna brzmiała jak jeden organizm, w którym bez trudu można obserwować pracę poszczególnych muzyków.

 

Zdecydowanie ambitniejszy i mniej nagrany „pod publikę” (powyższe porównanie odnosi się oczywiście do twórczości Zimmera a nie Holsta) album „Beauty of the Baroque” Danielle de Niese pokazał jak wysoko może sięgać kobiecy wokal, zachowując przy tym całą swoją gładkość i czystość. Różnice między sopranem de Niese a mezzosopranem Cecili Bartoli („Sacrificium”) były równie wyraźne jak, szukając porównań natury enologicznej, między Rioją a Montepulciano. Oba szczepy dobre, lecz wybór będzie zależał od dania, do jakiego wino będzie serwowane i upodobań konsumenta. Tak samo było z nagraniami obu div. Kiedy muzyka dobiegająca z głośników miała działać na mnie pobudzająco sięgałem po „Beauty of the Baroque” jednak, kiedy wracałem zmęczony wolałem koić nerwy cieplejszym głosem Bartoli. Chcąc w miarę płynnie przejść od baroku do muzyki współczesnej sięgnąłem po koncertowe albumy „Black Symphony” a następnie bardziej liryczny i oszczędny w formie „An Acoustic Night at the Theatre” formacji Within Temptation. Potęga gotyckiego metalu nie została w żaden sposób ograniczona, bądź złagodzona bydgoskim interkonektem, a charyzmatyczna Sharon den Adel świetnie panowała zarówno nad publicznością, jak i nad własnym głosem. Oczywiście w porównaniu do ww. wyedukowanych wokalnie poprzedniczek słychać było niedostatki warsztatowe, lecz nie ma się co oszukiwać. To nie jest gatunek muzyczny, w którym absolwenci klasach mistrzowskich sławnych konserwatoriów, są równie często spotykani, co na deskach teatrów operowych. Tutaj liczą się emocje, potężny głos, a nie raz i ryk dobiegający z głębi trzewi mogący nie tylko dewastować rodzinne kryształy, ale i kruszyć żelbetowe mury. Schodząc jeszcze niżej i zagłębiając się w mroczną toń muzyki nie zasługującej na miano cywilizowanej, która niejednego świętego wyprowadziłaby z równowagi, bądź sprowadziła na manowce, pozwoliłem sobie odkurzyć krążki „Lateralus” Tool i „Ten Thousand Fists” Didturbed. Oba ciężkie, drapieżne a niejako przy okazji świetnie zrealizowane i nagrane. Konturowy i twardy niczym młot pneumatyczny trzymał w ryzach poszczególne nagrania, a ściana gitarowych riffów stanowiła wdzięczne tło do dzikich porykiwań wokalistów. Szkoda tylko, że tego samego nie mogę powiedzieć o używanych podczas testu Geo albumach zespołu Tankard. Niestety pomimo kilku prób musiałem powiedzieć pass, gdyż piekielny jazgot dobiegający z głośników przypominał bardziej dźwięki towarzyszące opróżnianiu przez śmieciarzy pojemników ze szkłem o czwartej nad ranem, niźli thrashową ścianę dźwięku, której oczekiwałem.

 

 

Mam nadzieję, że czytelnikom uda się wychwycić różnice pomiędzy testowanym w zeszłym miesiącu modelem Geo a będącym obiektem niniejszej recenzji Monolithem. Wszystko teoretycznie rozchodzi się o drobiazgi, które zaczynają dochodzić do głosu nie w ciągu pierwszych minut, czy nawet godzin, lecz po tygodniu, dwóch. Otóż sparring obu łączówek Albedo przypomniał mi bratobójczy pojedynek odtwarzaczy 07s i 1sc Ayona. Ten pierwszy wykazał się większą muzykalnością i w sposób bardziej humanitarny podszedł do nie zawsze należycie zrealizowanych nagrań. Za to 1sc bezapelacyjnie był urządzeniem lepszym, lecz przez swoją lepszość w sposób dość bezlitosny obnażał niedoskonałości dostarczanego mu materiału muzycznego. Podobnie jest z Geo i Monolithem. Geo oferował rozmach, potęgę i przyjemność odsłuchu, za to Monolith serwuje prawdę i tylko prawdę, a jak wiadomo ona nie zawsze jest miła i piękna. Dużo też zależy od systemu, do którego trafią bydgoskie interkonekty. Jeśli tylko nic nie wymaga korekty, a szczęśliwy nabywca zechce wycisnąć z posiadanych urządzeń wszystko to co najlepsze, to Monolith będzie właściwym wyborem. Niczego nie poprawi, niczego nie ulepszy, ale zagra tak, jakby … go nie było.

 

Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski

 

 

Producent: Albedo

Cena:

- RCA: 50cm – 1600 zł, 75 cm – 2000 zł, 100 cm – 2400 zł, 150 cm – 2800 zł

– XLR: 75 cm – 2350 zł, 100cm – 2750 zł, 150 cm – 3150 zł

 

System wykorzystany w teście:

CD/DAC: Ayon 07s

Odtwarzacze plików: laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center 17; netbook Samsung NC10 + JRiver Media Jukebox 14

Wzmacniacz: Hegel H-100

Kolumny: A.R.T. Moderne 6; Xavian XN Piccola

IC RCA: Antipodes Audio Katipo

XLR: Sevenrods ROD2; Albedo Geo; LessLoss Anchorwave

IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye

Kable USB: Wireworld Ultraviolet; Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver

Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; LessLoss Anchorwave

Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2; LessLoss DFPC Signature

Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2

ccs-2651-0-16227400-1327445560_thumb.jpg

ccs-2651-0-60693400-1327445652_thumb.jpg

ccs-2651-0-30939100-1327445707_thumb.jpg

ccs-2651-0-36791900-1327445722_thumb.jpg

ccs-2651-0-06290000-1327445772_thumb.jpg

ccs-2651-0-83268500-1327445804_thumb.jpg

ccs-2651-0-54449500-1327445843_thumb.jpg

ccs-2651-0-18504100-1327445861_thumb.jpg

ccs-2651-0-24562400-1327445899_thumb.jpg

Data dodania




Audio-Technica ATH-CKS30TW+

Choć zaokienna aura na to nie wskazuje a i pesymistyczne prognozy meteorologów o czających się tu i ówdzie arktycznych wirach mogą nieco pokrzyżować wyjazdowe plany, fakt nadchodzącej wielkimi krokami majówki jest niepodważalny, więc trudno się dziwić, iż co bardziej niecierpliwi już zaczynają ustawiać się w blokach startowych. Dlatego też jak co roku jednostki niewyobrażające sobie odstawienia muzyki nerwowo rozglądają się za akcesoriami takowy kontakt z ulubionymi dźwiękami zapewniającymi. Na

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Sezon festiwali 2025 nadchodzi – i będzie się działo!

Jeśli czujesz, że zbliżające się lato to nie tylko czas krótkich spodenek i lodów na patyku, ale przede wszystkim muzyka na żywo, śpiew pod sceną i ten specyficzny kurz unoszący się nad festiwalowym polem – to znaczy, że wiesz, co dobre. Bo sezon koncertów plenerowych i festiwali muzycznych w Polsce to coś, co fani dźwięków świętują niemal jak narodowe święto. A 2025 rok zapowiada się naprawdę kozacko. Zaczynamy klasykiem – Męskie Granie. To nie tylko seria koncertów, to zjawisko kulturowe,

AudioNews
AudioNews
Felietony

Laudberg M1

O ile w High-Endzie sky is the limit, czyli ceny już dawno poszybowały daleko poza Układ Słoneczny, tak w tzw. budżetówce da się zaobserwować zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiający do życia trend. Otóż okazuje się, iż wbrew pozorom i rozsiewanemu defetyzmowi o dramatycznym spadku jakości dostępnych na rynku towarów parafrazując szkoleniowców naszych boiskowych kopaczy nawet w segmencie zaskakująco niskich cen „nie ma słabych drużyn”. Po czym wnoszę? A po reprezentantkach do teraz zupe

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

SilentPower prezentuje OMNI LAN: Stworzony przez perfekcjonistów dla purystów

Southport, Wielka Brytania – SilentPower, marka-córka iFi audio – pioniera w dziedzinie innowacji audio oraz komponentów o wysokiej wydajności – z dumą ogłasza premierę OMNI LAN – optycznie izolowanego przełącznika sieciowego stworzonego z myślą o wymagających purystach, dla których liczy się najczystsze możliwe doświadczenie audiowizualne. Nawet najbardziej zaawansowane systemy AV mogą zostać niezauważalnie ograniczone przez jeden, często pomijany element – standardowy przełącznik sieciowy. S

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne 1

Czy muzyka stała się tylko tłem?

Wchodzisz do kawiarni – w głośnikach leci „coś”, czego nie rozpoznajesz, ale rytm buja. Włączasz Spotify – ładujesz playlistę „Chill Beats to Study/Work/Exist To”. Jedziesz autobusem – ktoś obok słucha lo-fi przez słuchawki z przeciekającym basem. Słuchamy więcej niż kiedykolwiek, ale... czy naprawdę słuchamy? Jeszcze dwie dekady temu kupowało się płytę po długim oczekiwaniu na premierę. Otwieranie opakowania, czytanie wkładki, poznawanie tekstów – to był rytuał. Dziś? Kliknięcie „play” i s

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Felietony


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.