Zapętlacz z automatem perkusyjnym, czyli Looper / Drum machine FLAMMA FS21
Był rok 2003. Dokładnie 17 lutego (moje imieniny). Pojechałem do nieistniejącego już sklepu muzycznego przy ul. Dworcowej we Wrocławiu. Kupiłem tam swój pierwszy multiefekt gitarowy Zoom 707II. Były to czasy, kiedy to karty pamięci nie były pojemne, a i ich ceny niskie. Urządzenia elektroniczne nie były faszerowane dużymi ilościami megabajtów pamięci wewnętrznej. I tym sposobem nie można było w łatwy sposób bawić się zapętlaniem granych fraz i solówek, improwizacji do wcześniej zagranego rytmu, nie wspominając o programowaniu automatu perkusyjnego. Droższe multiefekty firmy Boss, Digitech miały tej pamięci więcej, ale też bez szału. Kulała też jakość brzmienia.
Mój Zoom 707II oferował możliwość nagrania 6-sekundowej frazy. Było to zbyt krótko i dźwięk kiepskiej jakości. Nie zachęcało do kupna karty pamięci Smart Media. Największa pojemność karty, którą moje urządzenie obsługiwało to 16MB, czyli nadal niewiele.
Po latach multiefekt poszedł do ludzi. Sprzedałem go jakoś w 2014 roku.
Minęło 11 lat i wróciłem do tematu. Niekoniecznie multiefektu, a loopera z wbudowanym automatem perkusyjnym. Kilka dni prześledziłem ofertę kluczowych firm, zasięgnąłem też opinii u kolegi gitarzysty, który nie jest oczarowany jakością brzmienia współczesnego loopera firmy Boss. Początkowo miał być u mnie BOSS RC-10R, jednak wybór padł na inny, tańszy sprzęt chińskiego producenta FLAMMA model FS21. Wczoraj zamówiłem w znanym niemieckim sklepie muzycznym na literę "T", dzisiaj zaksięgowali wpłatę na konto i paczka jest już w drodze. Możliwe, że przyjedzie przed świętami, ale nie chcę robić sobie wielkich nadziei.
Wiem, że będzie dużo zabawy. Lubię grać z podkładem, zwłaszcza z wybijanym rytmem. Zazwyczaj puszczam muzykę z płyty, czy You Tuba, sciszam i gram sobie różne frazy i inne wygibasy. Nie przepadam za dźwiękiem klasycznego metronomu. Mam świadomość, że to ważne aby grać równo i dokładnie.
Mam nadzieję, że Flamma spełni przynajmniej część moich oczekiwań.